Do samego końca Drew Brandon liczył, że uda mu się dokończyć sezon w Czarnych Słupsk. Zawodnik był mocno związany z drużyną, trenerem Markiem Łukomskim, który obdarzył go sporym zaufaniem. Amerykanin, który do Słupska przyjechał za bardzo małe pieniądze (około 1800 dolarów na miesiąc), udowodnił, że jest dobrym i wszechstronnym koszykarzem.
W wygranym meczu z Asseco Gdynia dołączył do elitarnego grona zawodników, którzy zanotowali w spotkaniu PLK triple-double. To był dopiero dziewiąty taki występ w historii rozgrywek.
Brandon nie chciał opuszczać Czarnych, mimo że polskie i zagraniczne kluby były nim poważnie zainteresowane. - Powiedziałem agentowi, że jeśli tylko będzie szansa, to chcę zostać w Słupsku i dokończyć sezon - mówi Amerykanin. Takiej szansy jednak nie otrzyma, bo słupski klub ogłosił upadłość i wycofał się z rozgrywek.
W ostatnich dniach był jeszcze cień nadziei na nowego sponsora i uratowanie tego projektu, ale nic z tych rozmów nie wynikło. Koszykarz czekał na rozwój wydarzeń w jednym ze... słupskich akademików. W czwartek opuścił lokum i pojechał na lotnisko do Gdańska. Stamtąd udał się do Finlandii, gdzie dokończy sezon. Jego nowym pracodawcą został Kouvot, szósty zespół tamtejszej ligi.
- Liga jest bardzo solidna, kluby są w pełni wypłacalne. Mieliśmy kilka innych opcji, ale brakowało gwarancji finansowych i rola w zespole też nie była taka, jak w Finlandii. W Kouvot Drew będzie jedną z podstawowych opcji - mówi Mike Baron, agent amerykańskiego koszykarza.
Nie ukrywa on, że miał spore problemy w kontaktach ze słupskim managmentem w sprawie swojego klienta. Chwali za to trenerów: Łukomskiego i Lisztwana. - Obaj bardzo pomagali Drew podczas całego pobytu w Słupsku. To profesjonaliści w każdym calu. Robili dokładnie to, co mówili. Szczerzy i otwarci ludzie - opowiada Baron.
Brandon wystąpił w 16 meczach PLK, w których notował przeciętnie 11,6 punktu i 7,6 zbiórki.
ZOBACZ WIDEO Zbigniew Bródka chorążym reprezentacji. "To zaszczyt, ale przed Soczi bym odmówił"