Jego decyzja w żadnym wypadku nie może dziwić. Jak bowiem donosi niezawodny Adrian Wojnarowski z ESPN, Boston Celtics zaoferowali Gregowi Monroe okrągłe 5 mln dolarów za podpisanie umowy, która będzie obowiązywała do końca trwających rozgrywek. Nie da się ukryć, że 2,2 mln, które na stole położyli działacze New Orleans Pelicans, nie mogło wygrać z pieniędzmi z Bostonu.
Ponadto Celtics są zespołem, który daje 27-latkowi realne szanse walki o tytuł mistrzowski, których w Nowym Orleanie po prostu by nie miał. Jedynym plusem przeniesienia się do Luizjany, byłoby dla niego granie w wyjściowym składzie. To w zasadzie jedyny atut oferty przedstawionej mu przez Pelicans, gdyż oczywiste jest, że w Bostonie czas jego gry będzie krótszy. Ale też na pewno nie znikomy, gdyż Monroe może okazać się dobrym uzupełnieniem dla Ala Horforda.
Znane są jednak jego problemy obronne, niemniej w kompilacji właśnie z liderem podkoszowej formacji Celtics, braki te można skrzętnie ukryć. Horford to bowiem solidny defensor, zaś Monroe jest graczem utalentowanym ofensywnie. W trakcie swojej kariery w NBA, zalicza średnio prawie 14 punktów oraz 8,7 zbiórki. Po krótkim, zaledwie 3-miesięcznym pobycie w Arizonie w ekipie Suns, powróci na Wschód.
Jeśli zaś chodzi o Pelicans, była to druga nieudana próba zatrudnienia przez nich 27-letniego centra. W sezonie 2015/16, również przed końcem trade deadline, zamierzali oni dodać go do pary dla Anthony'ego Davisa. Wówczas nic z tego nie wyszło, podobnie jak i teraz, kiedy NOP poszukują zastępstwa dla kontuzjowanego DeMarcusa Cousinsa.
ZOBACZ WIDEO Jedyny wywiad Revol po powrocie do Francji. Publikujemy całość