Emocjonalna pustka mistrzów Polski. Stelmet Enea BC zagrał finał... dzień przed finałem

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Łukasz Koszarek (z lewej) i Thomas Kelati (z prawej)
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Łukasz Koszarek (z lewej) i Thomas Kelati (z prawej)

Byli głównym faworytem do zwycięstwa w finałowym turnieju o Pucharu Polski. W półfinale w niezłym stylu ograli Anwil, ale w najważniejszym meczu z Polskim Cukrem zagrali znacznie poniżej oczekiwań. Wyszło zmęczenie czy zlekceważenie rywala?

[b]

"Emocjonalna pustka"[/b]

Wielu półfinałowe starcie Stelmetu Enei BC Zielona Góra z Anwilem Włocławek nazywało "przedwczesnym finałem". To właśnie na ten mecz zacierano ręce, zapominając nieco o innych zespołach, które biorą udział w turnieju. Lekceważono m.in. Polski Cukier Toruń, który do Warszawy przyjechał bez dwóch podstawowych zawodników.

Zielonogórzanie swoją uwagę koncentrowali głównie na pojedynku z liderem PLK. W kuluarach sami koszykarze mówili o możliwości sprawdzenia się na tle wymagającego rywala.

Mistrzowie Polski w niezłym stylu ograli Anwil (88:77) i do finałowego meczu podeszli jako absolutny faworyt. Większość spekulowała na temat rozmiarów ich zwycięstwa. Mówiono o 15, 20 punktach. Panowało takie przekonanie, że torunianie i tak w końcu stracą siły i grając w siedmiu nie dadzą rady walczyć do samego końca. Takie właśnie myślenie zgubiło samych zielonogórzan, którzy kompletnie nie istnieli na parkiecie w pierwszej połowie. Jakby ich nie było. Twarde Pierniki po 20 minutach prowadziły 51:31!

Czym było to spowodowane? Wyszło zmęczenie czy zlekceważenie rywala? Andrej Urlep w dość poetycki sposób ustosunkował się do tej kwestii. - To nie było zmęczenie. To była taka emocjonalna pustka po meczu z Anwilem Włocławek. Tam dużo się działo. Trudno się odbudować po takim spotkaniu, ale zawodowcy powinni wiedzieć, że mecz nigdy nie wygrywa się przed pierwszym gwizdkiem sędziego - wytłumaczył.

- Po ciężkim meczu z Anwilem wkradło się w nas rozluźnienie. Mieliśmy w podświadomości, że nasz przeciwnik nie ma nominalnej czwórki i ma ledwie sześciu, siedmiu ludzi do grania - przyznał z kolei w rozmowie z basketzg.pl Jarosław Mokros, skrzydłowy Stelmetu Enei BC.

Lekceważenie rywali?

Trzeba odnotować, że mistrzowie Polski pod wodzą Urlepa nie najlepiej spisują się w meczach, w których są zdecydowanymi faworytami. Zaczęło się od spotkania z GTK Gliwice, które zielonogórzanie szczęśliwie wygrali na samym finiszu. Później przyszła sensacyjna porażka z Treflem Sopot na własnym parkiecie i ostatnio wpadka na wyjeździe z AZS-em Koszalin.

Trener Urlep podkreśla, że zawodnikom nie jest łatwo skoncentrować się na meczach w PLK, po tym jak kilka dni wcześniej mierzą się ze znacznie silniejszym rywalem w Lidze Mistrzów. - Spotkanie z AZS-em było dla nas trudne, bo praktycznie po powrocie z Nymburka musieliśmy wsiąść do autokaru i jechać do Koszalina. Koszykarze zlekceważyli rywala i to było powodem porażki. W finale Pucharu Polski nie zlekceważyliśmy rywala, ale zabrakło nam odpowiedniej koncentracji. Nie weszliśmy w mecz w należyty sposób - przyznał Słoweniec.
 
Te wszystkie mecze mają jeden mianownik: słaba gra w defensywie. Zespoły Urlepa słynęły z twardej gry w obronie, ale Stelmet Enea BC na razie tego nie pokazuje. Zielonogórzanie tracą sporo punktów i nad tym elementem muszą popracować, jeśli marzą o triumfach w Lidze Mistrzów i PLK.

ZOBACZ WIDEO Dublet na przełamanie. Immobile dał wygraną Lazio [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: