Polski Cukier nie do zdarcia. Gruszecki: Sam nie wiem, skąd braliśmy tę energię

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Karol Gruszecki
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Karol Gruszecki

Karol Gruszecki is back. Po serii słabych występów turniej finałowy Pucharu Polski należał do skrzydłowego Polskiego Cukru Toruń. Jego Twarde Pierniki wywalczyły trofeum, a on sam został uznany najlepszym graczem turnieju.

[tag=1768]

Polski Cukier Toruń[/tag] dokonał w Warszawie rzeczy wielkiej. W ciągu trzech dni, grając praktycznie siódemką zawodników, wygrał trzy trudne spotkania, pokonując w finale Pucharu Polski Stelmet Enea BC Zielona Góra 88:80.

W finale pierwsze skrzypce grał Glenn Cosey, który zdobył 36 punktów. Cały turniej należał jednak do innego gracza Twardych Pierników. Karol Gruszecki odrodził się w wielkim stylu, dzięki czemu odebrał statuetkę MVP turnieju.

- Cieszę się ze zwycięstwa, to najważniejsze - mówi skrzydłowy Polskiego Cukru Toruń. - Gdybym w całym turnieju rzucał po 30 punktów, a dzisiaj byśmy przegrali, to nie miałoby żadnego znaczenia. Szacunek należy się całej drużynie za to, co zrobiliśmy w finale, jak i przez dwa ostatnie dni. Wykonaliśmy kawał świetnej pracy. Udało się wygrać i pokonać naprawdę dobre zespoły.

Twarde Pierniki w stolicy musiały sobie radzić bez Aarona Cela i Aleksandra Perki. Ten pierwszy pojawił się w składzie na finał, ale nikt raczej nie chciał ryzykować jego zdrowiem i poważniejszą kontuzją stawu skokowego. To sprawiło, że Dejan Mihevc miał bardzo wąską rotację.

ZOBACZ WIDEO Będzie ulica imienia Kamila Stocha? "Mieszkańcy Zębu o tym rozmawiają"

- Sam nie wiem, skąd braliśmy tę energię - dodaje "Grucha". - W każdym meczu musieliśmy zagrać na 100 procent. Finał to koncert, a to co robił Cosey w ataku, to brak słów. Wypracowaliśmy sobie bezpieczną przewagę i pomimo, że rywale naciskali do samego końca, udało się wygrać.

Niemal wszyscy zastanawiali się, jak torunianie wytrzymają ten maraton. W finale przez trzy kwarty wyglądali jednak doskonale. Gruszecki bez najmniejszego problemy wskazuje dzięki komu on i jego koledzy mieli taką moc.

- Wiadomo, Dominik Narojczyk, robi z nami świetną robotę. Wie, kiedy nam przyłożyć, a kiedy nam odpuścić. Bardzo o nas dba. Myślę, że kto mógł, ten zagrał na 100 procent. Nawet Cel w finale był gotowy do wejścia na parkiet, gdybyśmy go naprawdę potrzebowali. Całę szczęście nie musiał zagrać i może się leczyć na kadrę - zakończył MVP turnieju.

Źródło artykułu: