Porażka z Rosą praktycznie przesądziła o braku Polpharmy w play-off. "Ciągle mamy bałagan"

WP SportoweFakty / Michał Domnik / Na zdjęciu: koszykarze Polpharmy
WP SportoweFakty / Michał Domnik / Na zdjęciu: koszykarze Polpharmy

Spotkanie z Rosą Radom miało stanowić o być albo nie być Polpharmy Starogard Gdański w play-off. Kociewskie Diabły przegrały bardzo wyraźnie, bo 62:83. - W pierwszej połowie praktycznie było już po meczu - przyznali Milija Bogicević i Marcin Flieger.

Środowy mecz z Rosą Radom był dla Polpharmy Starogard Gdański ostatnią deską ratunku w kontekście ewentualnego udziału w fazie play-off. O ile pierwsza kwarta, wygrana przez gości 20:19, mogła napawać ich optymizmem, to druga część, zagrana przez gospodarzy fenomenalnie, praktycznie przesądziła o wyniku spotkania. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego triumfowali w niej aż 35:8.

- Druga kwarta wyraźnie odsunęła nas od wygranej w tym meczu. Popełniliśmy zbyt dużo, bo aż 21 strat, to jest bardzo złe. Wynika to z tego, że zespół bardzo źle zareagował na serie, jakie notowała Rosa. Straciliśmy organizację gry, pozwoliliśmy rywalowi rozpędzić jego szybki atak po naszych stratach - podkreślił Milija Bogicević. Dla porównania - radomianie zgubili piłkę 12 razy.

- Zanim zdążyliśmy dostosować się do warunków, jakie postawiła nam Rosa, przede wszystkim w obronie, czyli agresywność i odcinanie podań, to właściwie w pierwszej połowie było już po meczu. Rywale prowadzili znaczną różnicą punktów - przyznał Marcin Flieger. - Później jednak się nie poddaliśmy i staraliśmy się walczyć na tyle, na ile mogliśmy - dodał.

Zespół z województwa mazowieckiego zwyciężył różnicą 21 "oczek", czyli większą, niż przegrał w Starogardzie Gdańskim (71:89). - Rosa udanie zrewanżowała się za porażkę u nas. Nie ma to jednak większego znaczenia. Myślę, że Rosa jest pewnym kandydatem do play-off, niedługo może zapewnić sobie miejsce w tej fazie - zaznaczył Bogicević. Po środowym triumfie radomianie umocnili się na szóstym miejscu w tabeli.

W Hali MOSiR-u zabrakło Joe Thomassona, najlepszego strzelca Kociewskich Diabłów, który z nieznanych przyczyn nie stawił się na zbiórce przed wyjazdem do Radomia. W porównaniu z pierwszym meczem z Rosą, rozegranym na początku lutego, w składzie Polpharmy nie było także Przemysława Szymańskiego. - Dziękuję swoim zawodnikom za walkę, bo miesiąc temu w pierwszej "piątce" wybiegało dwóch innych zawodników. Ciągle mamy problemy, jest dużo bałaganu. Mimo wszystko, chłopaki walczą - kontynuował trener.

Podobnie jak szkoleniowiec, w ciepłych słowach na temat postawy środowego oponenta wypowiedział się Flieger. - Od jakiegoś czasu widać, że gra Rosy uległa znacznej poprawie. Radomianie grają bardzo dobry basket - nie ukrywał najlepszy strzelec zawodów. Pomimo rezultatu 28:54 przy zejściu do szatni, goście się nie załamali i zmniejszyli część strat. - Myślę, że ta druga połowa jest dobrym prognostykiem - zakończył zdobywca 16 punktów.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Sami nie wiemy na co nas stać

Źródło artykułu: