Kulisy odejścia niesfornego Joe Thomassona. Klub nie miał wyjścia

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Joe Thomasson
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Joe Thomasson

Joe Thomasson przestał regularnie trenować, kłócił się z trenerem, miał negatywny wpływ na zespół, a na końcu nie przyszedł na zbiórkę przed meczem z Rosą. Klub nie miał wyjścia - musiał z nim rozwiązać umowę, choć Amerykanin był liderem drużyny.

[b]

Umowa podpisana bez agenta[/b]

24-letni Joe Thomasson był pierwszym obcokrajowcem, który podpisał umowę z Polpharmą Starogard Gdański przed rozpoczęciem sezonu 2017/2018. Jego transfer rekomendował Milija Bogicević, który współpracował z Amerykaninem w rumuńskim Dinamie Bukareszt. Serb przekonał się do jego walorów i zdecydował się sprowadzić go również na Kociewie. Bogicević cenił u Thomassona umiejętność gry z piłką, zmysł do gry zespołowej i waleczną postawę w defensywie.

Amerykanin, który podpisał kontrakt z klubem bez agenta, szybko wyrobił sobie pozycję w PLK. Zbierał sporo pochwał za swoją grę po obu stronach parkietu. Eksperci typowali go nawet na najlepszego defensora rozgrywek. Amerykanin prowadził drużynę do zwycięstw. Polpharma wygrała 7 z 10 pierwszych meczów w sezonie, a Thomasson zdobywał w nich przeciętnie 14 punktów.

Agent zaczął mieszać mu w głowie

Jego dobre występy nie przeszły bez echa w koszykarskim środowisku. Agenci zainteresowali się amerykańskim combo-guardem, który w Polpharmie nie podpisał wysokiego kontraktu (2-3 tysiące dolarów miesięcznie). Ostatecznie zawodnik związał umową Włochem Mario Scottim, który reprezentuje agencję Two Points Agency.

Agent zaczął mieszać w głowie koszykarza, obiecywał "gruszki na wierzbie", czyli większy kontrakt z zespołem w silniejszej lidze. Koszykarz uwierzył w zapewnienia Włocha i od tego momentu zaczęły się z nim problemy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk haruje w USA. Cel to rekord świata

Przed meczem z Legią Warszawa zawodnik nie trenował z zespołem. Amerykanin borykał się z kontuzją żeber, ale z nieoficjalnych źródeł usłyszeliśmy, że Thomasson symulował uraz. Chciał w ten sposób wywrzeć presję na klubie, żeby ten zgodził się na jego odejście do innego zespołu.

Z Legią Amerykanin zagrał fatalnie. To były jego najgorsze zawody w tym sezonie. Thomasson w ciągu 23 minut zdobył pięć punktów. Trafił zaledwie 2 z 8 rzutów z gry. Do tego wszedł w konflikt z trenerem, podważał jego autorytet. Miał negatywny wpływ na drużynę, która przegrała z Legią 101:105.

Nie przyszedł na zbiórkę. Oferowany innym klubom

Dwa dni przed meczem z Rosą Mario Scotti przesłał do klubu informację, że jego zawodnik nie pojedzie z drużyną do Radomia. - Zostaliśmy o tym poinformowani, ale nie znaliśmy powodów tej decyzji - tłumaczył w oświadczeniu prezes Jarosław Poziemski.

Klub próbował wpłynąć na zmianę jego decyzji, ale na niewiele to się zdało. Agent już wtedy szukał mu nowego pracodawcy. Jego ofertę wysłał nawet do... polskich klubów. Zapomniał (może brak wiedzy?) o tym, że w połowie marca w PLK zamknęło się okno transferowe. - Trochę byliśmy zaskoczeni tym, że otrzymaliśmy propozycję przejęcia jego kontraktu - usłyszeliśmy w jednym z klubów.

W piątek (30 marca) Polpharma rozwiązała z Thomassonem umowę. Klub miał do tego prawo, po tym jak zawodnik nie pojawił się na zbiórce przed meczem z Rosą.

W sobotę koszykarz opuścił Polskę. Jego absencja w meczu z Asseco zadziałała na zespół mobilizująco. Świetnie wypadł Marcin Flieger, który zdobył 35 punktów i poprowadził drużynę do zwycięstwa. Ciekawostką jest fakt, że podobna sytuacja była w poprzednim sezonie. Wtedy to klub pożegnał się z Michaelem Hicksem. W osłabionym składzie zespół... pokonał Asseco Gdynia.

Nie miał na co narzekać

Zachowanie Thomassona dziwi, bo w Polpharmie miał świetne warunki do rozwoju. Cieszył się sporym zaufaniem trenera, dostawał sporo minut, miał dużą rolę w zespole. Był liderem drużyny, która jeszcze niedawno pewnie zmierzała w stronę play-off. Na dodatek klub co miesiąc regularnie przelewał mu pensje na konto. Amerykanin nie miał na co narzekać.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: