Do trzech razy sztuka? - zapowiedź meczu Asseco Prokom Sopot - PGE Turów Zgorzelec

Po raz trzeci z rzędu w wielkim finale dojdzie do konfrontacji sopocko-zgorzeleckiej. Czy tym razem próba zdetronizowania Asseco Prokomu przez PGE Turów okaże się skuteczna?

Przed rokiem było bardzo blisko. Przygraniczna drużyna, która - po rundzie zasadniczej - miała przewagę własnego parkietu, wygrała dwa pierwsze spotkania serii, ale przegrała kolejne trzy. Zwycięstwo w szóstym meczu koszykarzy PGE Turowa przedłużyło jeszcze nadzieję na zdobycie upragnionego mistrzostwa Polski, ale ostatecznie po piąte z rzędu złoto sięgnęli zawodnicy Prokomu.

Jeżeli sopocianom udałoby się także w tym roku obronić tytuł, byliby rekordzistami ligi, bowiem medal z najcenniejszego kruszcu zdobywają nieprzerwanie od 2004 roku. Wcześniej, w latach 1998-2002, ta sztuka, także czterokrotnie, udała się Śląskowi Wrocław, którego nie ma już wśród ligowych potentatów i w ogóle w rozgrywkach.

Zdecydowanie dłuższą drogę do tegorocznego finału mieli mistrzowie Polski, którzy bardzo trudną przeprawę mieli już w samym ćwierćfinale z Atlasem Stalą i awans uzyskali dopiero po pięciu spotkaniach. Zgorzelczanie na tym samym szczeblu pokonali AZS 3:0, a w półfinale zarówno PGE Turów, jak i Asseco Prokom, rozstrzygnęli rywalizację na swoją korzyść wynikiem 4:2.

Kto jest faworytem finału? To Asseco Prokom broni mistrzowskiego tytułu i ma przewagę własnego parkietu, bowiem pierwszą rundę zakończył na pierwszym miejscu w tabeli. Sopocianie, zdaniem wielu ekspertów, mają bardzo wiele atutów, na które zgorzelczanie mogą nie znaleźć odpowiedzi. Innego zdania jest jednak trener Tomas Pacesas, który twierdzi, że na lepszej pozycji jest PGE Turów, ponieważ ma większe pieniądze, dłuższą ławkę i to on przed sezonem był stawiany przez fachowców w roli faworyta.

Smaczku całej tej rywalizacji dodają indywidualne pojedynki zawodników. David Logan, najlepszy strzelec Prokomu, to przecież MVP poprzedniego sezonu w barwach Turowa, a u swojego boku ma przecież Filipa Dylewicza - MVP minionego finału, czy niesamowitego Qyntela Woodsa, który jest klasą samą w sobie. Ciekawy pojedynek doświadczenia może być właśnie pomiędzy tym ostatnim a Tyusem Edney’em, kreatorem gry zgorzeleckiej ekipy. Równie emocjonująco może być na ławce trenerskiej, gdzie naprzeciwko siebie staną dwaj trenerzy młodego pokolenia, którzy są żądni sukcesów.

Wzrok kibiców ze Zgorzelca i Sopotu z całą pewnością przykują dwie postaci - Krzysztofa Roszyka i Davida Logana. Ci dwaj zawodnicy po poprzednim finale zamienili się miejscami. Amerykanin zdecydował się na występy nad morzem i w Eurolidze, a Polak przeniósł się do przygranicznego miasta i rozgrywek Pucharu ULEB.

Co może przechylić szalę zwycięstwa na jedną ze stron? Mistrzowie Polski nie mogą zlekceważyć żadnego z graczy swoich rywali. W ostatnim meczu z Energą Czarnymi nawet Gorjan Radonjic, trzynasty zawodnik w kadrze zgorzeleckiej ekipy, pojawił się na boisku i był jednym z bohaterów wywalczenia przez przygraniczną drużynę awansu do finału. Podopieczni Pawła Turkiewicza, jeśli zdominują walkę na tablicy bronionej i zaczną wyprowadzać bardzo szybkie kontry, w których czują się znakomicie, są w stanie wygrać z każdym. Sopocianie są jednak bardzo ofensywnie nastawionym zespołem i dysponują naprawdę bronią dużego kalibru, ale w defensywie prezentuje się to zdecydowanie gorzej.

Wicemistrzowie Polski, by wygrać, muszą swoją uwagę skupić na Davidzie Loganie i Qyntelu Woodsie, nie zapominając przy tym o pozostałych graczach, którzy także mogą wziąć na siebie ciężar gry. Receptą na tych dwóch zawodników może być desygnowanie do gry Krzysztofa Roszyka i Marcina Stefańskiego, jednak to na starcie ogranicza pole manewru zdobywania punktów, bowiem ci gracze są koszykarzami typowo defensywnymi. Gdzie w takim razie szukać szans na wygraną? Wszystko wskazuje na grę pod koszem, ponieważ to tam koszykarze PGE Turowa wydają się mieć przewagę. Chris Daniels, John Turek, czy Dragisa Drobnjak to bardzo waleczni gracze, którzy mogą nawiązać rywalizację, bowiem po samym Patricku Burke widać już trudy sezonu, a Ronnie Burrell gra nierówno. Ciekawie wyglądać będzie także pojedynek dwójki kadrowiczów - Filipa Dylewicza z Robertem Witką, a także znakomitych strzelców - Daniela Ewinga i Damira Miljkovicia.

Pojedynkiem na miarę finału jest rywalizacja Tyusa Edney’a z Qyntelem Woodsem, bo chociaż występują oni na co dzień na zupełnie innych pozycjach, to są graczami europejskiego formatu. Chodzi jednak o to, który z nich będzie większym liderem dla swojego zespołu. O zwycięstwie na tym szczeblu decyduje przede wszystkim ogromna walka i zaangażowanie w zwycięstwo. Spore znaczenie ma także dyspozycja dnia.

Zgorzelczanie do Sopotu udali się w pełnym składzie z nieco poturbowanym ostatnio Alexem Harrisem, który niebezpieczni upadł na parkiet w piątym meczu z Energą Czarnymi i po badaniach w niemieckiej klinice odpoczywał w domu. Wiele mówi się, iż najważniejsze jest pierwsze spotkanie, więc dlaczego nie już w niedzielę zaskoczyć Asseco Prokom i przechylić na swoją stronę przewagę parkietu?

Pierwszy mecz pomiędzy Asseco Prokomem Sopot a PGE Turowem Zgorzelec odbędzie się w niedzielę, tj. 10.05.2009 r., w Sopocie. Początek meczu zaplanowano na godzinę 14:00, a bezpośrednią transmisję przeprowadzą Radio Wrocław (103,6 FM), Muzyczne Radio (105,8 FM lub 106,7 FM) i TVP Sport. Kolejne spotkanie odbędzie się we wtorek, także w Sopocie, a następnie rywalizacja przeniesie się do Zgorzelca.

Źródło artykułu: