Mistrzowie Polski przez 35 minut grali koncertowo. To był prawdziwy popis gry Stelmetu Enei BC Zielona Góra, który cierpliwie rozbijał obronę Anwilu. Świetnie rozgrywał Łukasz Koszarek, a punkty zdobywali Martynas Gecevicius i Boris Savović. Wydawało się, że zielonogórzanie dowiozą wygraną do samego końca i po raz szósty zagrają w finale PLK.
Jednak wtedy do gry wszedł... Quinton Hosley, który praktycznie w pojedynkę sprawił, że Anwil wrócił do meczu. Amerykanin trafiał trudne rzuty, zabierał piłkę rywalom i napędzał kontrataki. Otworzył się Ivan Almeida, który wcześniej był kompletnie bezproduktywny.
W ciągu ostatnich pięciu Anwil zdobył 30 punktów, tracąc tylko... 11! W ostatniej akcji Boris Savović próbował rzucać z dystansu, ale jego rzut był niecelny. Radość włocławskich była niesamowita. Trudno ją opisać słowami. Trudno też znaleźć słowa, które opiszą to, co stało się z grą Stelmetu w ostatnich minutach meczu.
- Przez 35 minut kontrolowaliśmy mecz. Robiliśmy dokładnie to, co sobie wcześniej założyliśmy. Mieliśmy zwycięstwo w swoich rękach. Niestety faule, mniejsza rotacja spowodowały, że zaczęliśmy popełniać proste błędy. Pozwoliliśmy Anwilowi zdobyć 30 punktów w ostatnich pięciu minutach. Nie miało się to prawa zdarzyć. Zdarzyło się... - powiedział Andrej Urlep, szkoleniowiec Stelmetu.
- Anwil wierzył do końca w zwycięstwo. Ta wiara i determinacja została wynagrodzona. My niestety za szybko uwierzyliśmy, że ten mecz jest wygrany. Ostatnich osiem minut zagraliśmy fatalnie przeciwko obronie na całym boisku. Źle reagowaliśmy. Te błędy zaważyły - dodał Łukasz Koszarek.
Zielonogórzanom pozostaje walka o brązowy medal. Rywalem Stelmetu Enei BC będzie Polski Cukier Toruń.
Rollercoaster w meczu Valencia CF - Deportivo, Przemysław Tytoń wszedł w końcówce [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]