W pamięci wszystkich kibiców jest piąte spotkanie półfinału ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra, które z całą pewnością przejdzie do historii polskiej koszykówki. Nie bez powodu okrzyknięto ten mecz "jednym z najlepszych w ostatnich latach".
Anwil dokonał rzeczy niezwykłej. W 35. minucie włocławianie przegrywali różnicą 19 punktów i praktycznie żegnali się z marzeniami o grze w wielkim finale PLK.
Wtedy jednak do gry wszedł... Quinton Hosley, skrzydłowy Anwilu (dwukrotny MVP finałów), który praktycznie w pojedynkę sprawił, że jego zespół wrócił do meczu. Amerykanin trafiał trudne rzuty, zabierał piłkę rywalom i napędzał kontrataki. W końcówce otworzył się MVP sezonu zasadniczego Ivan Almeida, który wcześniej był kompletnie bezproduktywny.
W ciągu ostatnich pięciu minut Anwil zdobył 30 punktów, tracąc tylko... 11! - Myślę, że to jeden z najlepszych powrotów w historii PLK - przyznaje Jarosław Zyskowski.
ZOBACZ WIDEO Polska kadra ukrywa się przed rywalami. Nawet okna w hotelu są pozaklejane
Skrzydłowy Anwilu miał swój duży wkład w kolejnym wielkim powrocie Anwilu. Włocławianie w trzecim spotkaniu finałowym w serii z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski po 30 minutach przegrywali już różnicą 13 punktów. Wtedy na dobre zabrali się do pracy. Agresywną obroną sprawili, że gospodarze przez pięć minut nie wykonali skutecznej akcji! Sami zdobyli 15 oczek i wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do samego końca. Po nerwowej końcówce włocławianie wygrali 82:80. Wspomniany Zyskowski w ostatniej kwarcie zdobył siedem punktów.
- Wróciliśmy z dalekiej podróży. Znów pokazaliśmy ogromną determinację, nie zwiesiliśmy głów po trzeciej kwarcie. Jesteśmy charakterną ekipą, która nigdy się nie poddaje - tłumaczy Kamil Łączyński, kapitan włocławskiego zespołu.
W Anwilu nikt jednak z tego powodu nie popada w hurraoptymizm. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że nie zawsze uda się odrobić straty. Zwłaszcza, że Stal udowadnia, że nie przez przypadek awansowała do wielkiego finału. - Mamy nad czym pracować, skuteczność z linii rzutów wolnych wciąż pozostawia wiele do życzenia - mówi Łączyński.
W środę (20:30) kolejne spotkanie w finale PLK.
jest ich szacunek do miasta , sponsora i kibiców . Jeżeli tego brak , to tak jak pokazał obecny sezon drużyna pełna pseudogwi Czytaj całość