Po pierwszej połowie można było spodziewać się emocji w rywalizacji Jastrzębi z Kawalerzystami. Po raz pierwszy w tej serii podopieczni Mike’a Woodsona objęli tak znaczące prowadzenie, 22:15. Niestety dla widowiska od razu szybką ripostę przygotowali faworyzowani koszykarze z Ohio, z LeBronem Jamesem na czele. Lider gości dał sygnał do ataku, lecz tego dnia nie musiał wznosić się na wyżyny swoich możliwości. Wszystko za sprawą dobrze dysponowanych kolegów z drużyny, którzy bardzo często wyręczali swojego gwiazdora. Mo Williams i Delonte West świetnie czuli się w rzutach z dystansu, z kolei duet Ilgauskas - Varejao dominował w strefie podkoszowej. Cavs wygrali walkę na deskach w stosunku 48:33.
- Dlaczego powinniśmy celebrować ten sukces? Gramy po to, aby zdobyć mistrzostwo. Awans do kolejnej rundy, jest tylko awansem. Nie ma znaczenia czy wygrywasz w czterech czy w siedmiu meczach. Jesteśmy szczęśliwi, że prezentujemy świetną koszykówkę - powiedział James, zdobywca 27 punktów, 8 zbiórek i 8 asyst. W ośmiu spotkaniach play off MVP sezonu zasadniczego notuje średnio 32,9 punktu, 9,8 zbiórki oraz 6,8 asysty.
W szeregach Atlanty najlepiej spisywał się Josh Smith, autor 26 punktów. Bolączką Jastrzębi po raz kolejny była mizerna skuteczność w rzutach z gry, zaledwie 31,5 proc. Warto chociażby podkreślić zaledwie 2 udane rzuty na 13 prób zza linii 7,24m. Skuteczny w poprzednich meczach Mike Bibby tym razem zapisał na swoim koncie ledwo 3 "oczka". - Bardzo ciężko jest oceniać drużynę, ponieważ w tej serii naprawdę nie byliśmy w pełni zdrowia. Mimo wszystko nie mogę być bardziej dumny ze swoich graczy. W ciągu całego sezonu poczyniliśmy znaczące kroki naprzód - podsumował Mike Woodson, trener Hawks.
Kawalerzyści są dopiero drugim zespołem w historii NBA, który wygrał dwie pierwsze serie w stosunku 4:0. W 2005 roku Miami Heat pokonali New Jersey Nets i Washington Wizards bez straty meczu, lecz w finale konferencji polegli z późniejszymi wicemistrzami ligi, Detroit Pistons. Podopieczni Mike’a Browna będą teraz mieć kilka dni odpoczynku, bowiem w drugiej parze na Wchodzie pomiędzy Boston Celtics a Orlando Magic jest remis, 2:2.
- Jeszcze nie jest po nas. Gramy nadal o kolejną szansę - triumfował po meczu w American Airlines Center Dirk Nowitzki. Niemiecki skrzydłowy był bohaterem Dallas Mavericks, którzy uniknęli sweepa i przedłużyli swoje szanse w rywalizacji z Denver Nuggets. Nowitzki zdobył 44 punkty, w tym 19 podczas ostatniej kwarty. To właśnie jego rzut na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry okazał się bezcenny. Jego vis a vis Carmelo Anthony zapisał na swoim koncie 41 punktów, trafiając "trójkę" na 3 sekundy przed końcową syreną. Wszystko wyjaśnił jednak Jason Terry wykorzystując rzut wolny na sekundę do końca. Super rezerwowy Dallas umyślnie chybił drugą próbę, tak aby rywale nie mieli już czasu na oddanie skutecznego rzutu.
W początkowej fazie meczu Denver prowadzili różnicą nawet 14 punktów. Później o wiele skuteczniej prezentowali się gospodarze, w szeregach których aż sześciu zawodników uzbierało co najmniej 10 punktów. Double-double dołożyli Josh Howard oraz Jason Kidd. Cały mecz obfitował w wiele brzydkich fauli i niepotrzebnych dyskusji pomiędzy zawodnikami. Aż siedmiu graczy otrzymało przewinienia techniczne. To wszystko z powodu napięć pomiędzy oboma zespołami po kontrowersyjnym meczu numer 3, kiedy Antoine Wright za wszelką cenę próbował sfaulować Anthony’ego, lecz nie doczekał się gwizdka sędziego.
Atlanta Hawks - Cleveland Cavaliers 74:84
(J. Smith 26, J. Johnson 18, F. Murray 14 - L. James 27, D. West 21, Z. Ilgauskas 14 (10 zb))
Stan rywalizacji: 4:0 dla Cleveland Cavaliers
Dallas Mavericks - Denver Nuggets 119:117
(D. Nowitzki 44 (13 zb), J. Howard 21 (11 zb), J. Kidd 13 (10 zb) - C. Anthony 41 (11 zb), C. Billups 24, J.R. Smith 19)
Stan rywalizacji: 3:1 dla Denver Nuggets