Dawid Słupiński poprzedni sezon zakończył ze średnimi na poziomie 13,7 punktu i 5,9 zbiórki na mecz - bez dwóch zdań były to dla niego najlepsze rozgrywki w karierze. Nie mogło zatem dziwić, że zainteresowanie 26-latkiem było duże.
- Dochodziły do mnie głosy, że jestem obserwowany, ale starałem się o tym nie myśleć - mówi 26-latek. GTK było zdeterminowane, żeby mieć go u siebie. - Nie ukrywam, że byłem mocno zaskoczony tym, że zaraz po zakończeniu rozgrywek pojawiła się konkretna propozycja z Gliwic - dodaje.
Słupiński ma być solidnym punktem w rotacji pod koszem. On sam, podobnie jak i klub, chce iść do przodu. - To dla mnie bardzo ważne, że będę częścią klubu, który cały czas się rozwija. Ma stabilne fundamenty, jest wypłacalny i pracują w nim odpowiedni ludzie - komentuje.
Mierzący 206 centymetrów zawodnik zdaje sobie sprawę, że w nowym klubie niczego nie dostanie za darmo, a minuty na parkiecie musi sobie wypracować. Nie boi się też różnicy pomiędzy 1. ligą a Energa Basket Ligą.
- Od pierwszych zajęć chcę zapracować na zaufanie trenerów oraz kolegów z zespołu. Będę walczył o to, by otrzymać jak najwięcej minut na parkiecie. To moja szansa i chcę wejść w koszykówce na kolejny poziom - komentuje. - Sporo się mówi o tym, że różnica pomiędzy tymi ligami to przepaść. Ja jestem jednak innego zdania i wierzę w to, że sobie poradzę. Uważam że jestem gotowy na taka walkę - dodaje.
To drugi gracz, który rywalizować będzie w barwach GTK Gliwice w nowym sezonie. Pierwszym był Kacper Radwański, z którym zresztą Słupiński rozmawiał przed podpisaniem umowy.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Pech Radosława Majdana. "Łąkotka mi pękła w kilku miejscach"