Real Madryt - DKV Joventut Badalona / sobota, 16.05.2009, godz. 18.15
Kiedy w lidze rozpoczyna się faza play-off, największą uwagę zazwyczaj ściągają na siebie drużyny, który po rundzie zasadniczej zajęły czwarte i piąte miejsce. Nic dziwnego, w końcu rywalizacja sąsiadów w tabeli ma z zasady dostarczyć najwięcej emocji, bo drużyn nie dzieli taka przepaść, jak chociażby pojedynek lidera z ósmym zespołem. Tak też właśnie jest w tym sezonie w hiszpańskiej ACB. Na czwartym miejscu sezon regularny zakończyli koszykarze Realu Madryt, podczas gdy oczko za nimi uplasowała się ekipa DKV Joventutu Badalona.
Faworyta w tej rywalizacji nie ma, choć eksperci podkreślają, że nieco więcej szans należy dać gospodarzom pierwszego meczu. Przyczyn jest co najmniej kilka, a niezmierny istotny jest między innymi czynnik psychologiczny. W sezonie zasadniczym podopieczni trenera Joana Plazy dwukrotnie pokonali zespół z Katalonii, wygrywając najpierw na wyjeździe 79:68, a później u siebie 100:88. Szczególnie ważne było to drugie zwycięstwo, gdyż w ogólnym rozrachunku pozwoliło Realowi zająć wyższe miejsce w tabeli (bilans 23-9 przy 22-10 Joventutu).
Kluczem do rozmontowania taktyki drużyny Sito Alonso będzie z pewnością powstrzymanie, bądź przynajmniej ograniczenie Ricky’ego Rubio. O młodzianie z Badalony napisano i powiedziano już chyba wszystko, więc najlepiej przemówią statystyki, bowiem w ostatnim miesiącu forma Hiszpana idzie wyraźnie w górę - 11,4 punktu, 7,4 asysty, 4,2 zbiórki i 3 przechwyty na mecz. Nikt inny w Joventucie nie notuje tak wszechstronnych indywidualnych osiągnięć i nikt nie ma takiego wpływu na zespół.
Podobną rolę co Rubio w DKV, w Realu spełnia Louis Bullock. Amerykanin, który zagrał w barwach "Królewskich" największą ilość spotkań ze wszystkich obcokrajowców, to również mózg drużyny, choć nieco na innych zasadach. Jego zadaniem jest ustawianie akcji, a niekoniecznie ostatnie podanie. W ostatnim miesiącu Bullock rozdał tylko 9 asyst i widać, że zdecydowanie pewniej czuje się jako egzekutor - średnio 16,4 punktu w poprzednich pięciu spotkaniach.
Również i pod koszem szykuje się nie lada pojedynek. Naprzeciwko Tomasa van den Spiegela i Felipe Reyesa, uznanego kilka dni temu MVP sezonu regularnego, staną Jan-Hendrik Jagla oraz Eduardo Hernandez-Sonseca, dla którego potyczka z Realem będzie miała specjalne znaczenia. W stołecznym klubie obecny środkowy Joventutu debiutował na parkietach ACB i grał w nim przez siedem lat. Od dwóch sezonów reprezentuje jednak barwy badalońskiej drużyny, a jego przeciętna zdobycz w tym sezonie wynosi 8 punktów i prawie 6 zbiórek na mecz.
TAU Ceramica Vitoria - iurbentia Basket Bilbao / niedziela, 17.05.2009, godz. 12.30
Nie da się ukryć, że para ta dostarcza emocji tylko z jednego powodu. Zarówno Vitoria, jak i Bilbao to miasta leżące na terenie Kraju Basków, co sprawia, że ćwierćfinałowe pojedynki zamienią się w lokalne derby.
I to tyle, co może przykuć uwagę kibiców. Bo choć w sezonie regularnym iurbentia pokonała TAU Ceramikę u siebie 85:72 (kilkanaście kolejek wcześniej przegrała na wyjeździe 79:97), nikt w Hiszpanii nie przypuszcza, by ten sukces udało się powtórzyć. Aktualnym mistrzom ACB przydarzył się wówczas wypadek przy pracy, lecz teraz, w tracie play-off z pewnością nie pozwolą sobie na jakiekolwiek rozprężenie.
TAU ma przewagę na każdej pozycji, trener Dusko Ivanović jest bardziej doświadczony i utytułowani, niż Txus Vidorreta, zaś gracze rezerwowi jakimi dysponuje Serb także przewyższają tych, którymi może rotować Hiszpan. W dodatku Igor Rakocević to najlepszy strzelec ligi (średnia prawie 20 punktów), Tiago Splitter należy do czołówki środkowych ACB, Pablo Prigioni to trzeci asystujący, a walory łatającego dziury w ataku i obronie Pete’a Mickeala są powszechnie znane. Jakkolwiek dostrzegają postępy jakie poczynili w ostatnich sezonach Janis Blums, Marko Banić czy Javier Salgado, musieliby wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, by liczyć na urwanie choćby jednego zwycięstwa w serii. Równocześnie jednak nikt z zawodników TAU nie mógłby zagrać dobrego spotkania...
Regal FC Barcelona - Pamesa Walencja / niedziela, 17.05.2009, godz. 12.30
Trzecia drużyna Europy i druga ACB kontra ligowy średniak (siódme miejsce), o którym co roku mówi się, że w tym sezonie zawojuje ligę. W Walencji od lat są inwestowane wielkie pieniądze, od lat znani trenerzy prowadzą ekipę zbudowaną ze znanych koszykarzy, lecz ostatni sukces to brązowy medal w sezonie 2003/2004. W Barcelonie dzieje się podobnie. Szkoleniowiec, zazwyczaj mający wyrobione nazwisko (choć w tym sezonie zaistniał wyjątek w postaci dotychczasowego asystenta Xaviera Pascuala), ma do dyspozycji sporą sumę na dokonywanie spektakularnych transferów, bądź przedłużanie kontraktów ze starymi gwiazdami. Od lat jednak Katalończycy wykorzystują to niemal w stu procentach i utrzymują się na topie.
Tym, co różni więc oba zespoły jest cierpliwość. Włodarze Pamesy rokrocznie zatrudniają mniej lub bardziej uznanych zawodników, licząc, że w przeciągu jednego sezonu transferowego skompletują kadrę, która da upragniony sukces. Koszykówka uczy jednak, że na kilka dni chwały pracuje się całymi latami. Dlatego też i w tych rozgrywkach kibice w Walencji najprawdopodobniej już po dwóch lub trzech meczach ćwierćfinałowych zakończą sezon.
Regal FC Barcelona jest przeciwnikiem po prostu zbyt mocnym. Pierwsze skrzypce gra oczywiście Juan Carlos Navarro, lecz równie ważni są Ersan Ilyasova oraz Fran Vazquez, uznani przez wielu fachowców za najlepszy podkoszowy duet ligi. A są przecież jeszcze David Andersen, który jak nikt inny zna smak meczów o stawkę, zimnokrwisty rozgrywający Jaka Laković czy gigantyczny środkowy Daniel Santiago. W sezonie zasadniczym "Duma Katalonii" dwukrotnie pokonała Shammonda Williamsa i spółkę i to dość wyraźnie. Najpierw w hali Palau Blaugrana 74:58, a kilkanaście tygodni później na wyjeździe 80:61. Teraz wszystko wskazuje na to, że los się powtórzy.
Lecz ponieważ na każdą historię przypada jakiś wyjątek, także i tu nie mogło być inaczej. Od kilku miesięcy Pamesę z ławki trenerskiej prowadzi szczwany lis Neven Spahija. Chorwat w ostatnich trzech sezonach trzykrotnie wygrywał mistrzostwo - najpierw z Lietuvosem Rytas, następnie z Maccabi a ostatnio z TAU. Po niezbyt udanej rundzie zasadniczej, takiego sukcesu w Walencji nikt od niego oczekuje. Awans do półfinału byłby jednak argumentem wielkiego kalibru by zacząć nazywać go cudotwórcą.
Unicaja Malaga - Kalise Gran Canaria / niedziela, 17.05.2009, godz. 12.30
Ostatnią parę tworzą trzecia i szósta drużyna ACB, czyli Unicaja Malaga i Kalise Gran Canaria. W rywalizacja tej, podobnie jak Realu z Joventutem, nie można wskazać jednoznacznego faworyta. Na początku sezonu podopieczni Aito Garcii Renesesa przegrali na Wyspach Kanaryjskich 68:74, lecz kilkanaście tygodni później wzięli rewanż i zwyciężyli u siebie 91:78.
Wyniki te pokazują, że choć w tabeli oba zespoły dzieli kilka miejsc, potencjał ich jest bardzo zbliżony. Zresztą, koszykarze Salvadore Maldonado wygrali w sezonie tylko dwa mecze mniej od Unicaji, bazując przede wszystkim na zespołowości i kolektywnej koszykówce. W Kalise próżno szukać jednego lidera, chyba, że za takiego uzna się Carla Englisha. Kanadyjczyk zdobywa w trwających rozgrywkach przeciętnie 16 oczek, lecz gdyby go zabrakło, w kadrze znajdują się koszykarze, którzy mogliby go z powodzeniem zastąpić, jak np. Melvin Sanders czy Joel Freeland.
Na pierwszy rzut oka również Unicaja jest drużyną, gdzie kilku zawodników co mecz mogłoby uzyskiwać dwucyfrowy wynik w kolumnie "punkty". Przyglądając się zespołowi bliżej, widać jednak, że bez Marcusa Haislipa nie byłoby trzeciego miejsca po sezonie zasadniczym. Amerykanin jest najlepszym strzelcem (16,5 punktu) i drugim zbierającym (5,2) ekipy po Carlosie Jimenezie. Inni podopieczni trenera Renesesa nie posiadają takich walorów ofensywnych, by co mecz wzbogacać konto zespołu o kilkanaście oczek. Może jedynie poza wyjątkiem w postaci Thomasa Kelatiego, który debiutując w lidze ACB, notuje prawie 11 punktów w każdym spotkaniu. To właśnie ta dwójka, obsługiwana przez znakomitego i wszystkowidzącego Omara Cooka będzie największym zagrożeniem defensywy Kalise.