Zabójcza seria - relacja z meczu PGE Turów Zgorzelec - Asseco Prokom Sopot

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Wicemistrzowie Polski, z powodu piątkowej porażki, stracili wywalczoną we wtorek przewagę własnego parkietu. Dzięki wygranej Asseco Prokomu nad PGE Turowem 80:77 w serii do czterech zwycięstw sopocianie prowadzą 2:1.

Zgorzelczanie piątkowe spotkanie rozpoczęli od świetnej obrony, szybkiej gry i... mocnego uderzenia Tyusa Edney’a, który trafił za trzy. Amerykanin rozgrywał tego dnia fantastyczne zawody, bowiem robił wszystko - punktował (23 punkty), kreował grę dla partnerów (5 asyst), przechwytywał (3 przechwyty) i wymuszał kolejne faule rywali (6). Rozgrywający w samej pierwszej kwarcie czterokrotnie trafił z dystansu, co nie jest jego mocną stroną.

- Zabrakło nam drugiego rozgrywającego, który mógłby wspomóc Tyusa Edney’a, bowiem Amerykanin w końcówce meczu był już trochę zmęczony - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Marcin Stefański, skrzydłowy wicemistrzów Polski.

PGE Turów postawił ścianę, przez którą gościom bardzo ciężko było się przedrzeć i wicemistrzowie Polski notowali na swoim koncie kolejne przechwyty. Zgorzelczanie grali bardzo konsekwentnie i za sprawą głównie właśnie wspomnianego Edney’a i Damira Miljkovicia osiągnęli jedenastopunktową przewagę po pierwszej kwarcie. Para sopockich strzelców, David Logan i Qyntel Woods, zdobyła łącznie jedenaście z osiemnastu punktów swojej drużyny.

Obrońcy mistrzowskiego tytułu w kolejnej odsłonie rzucili się do odrabiania strat i szybko prowadzili 9:3, a o czas poprosił trener Paweł Turkiewicz. Sopocianie wykorzystali moment, gdy na ławce rezerwowych odpoczywał Edney i po trafieniu Daniela Ewinga wyszli na prowadzenie 33:32 po szesnastu minutach gry. Z dystansu rozstrzelał się jednak Krzysztof Roszyk i to PGE Turów schodził do szatni prowadząc różnicą dwóch punktów (43:41).

Wydawało się, że wynik ustali się tuż po przerwie. Niezwykle zmotywowani zgorzelczanie w fantastyczny sposób otworzyli wynik po zmianie stron. Tyus Edney kapitalnie podał do Chrisa Danielsa, a ten nie zastanawiając się długo wyskoczył zza pleców swojego obrońcy i z ogromnym impetem popisał się atomowym wsadem. Gospodarze zdobyli jeszcze pięć punktów i ponownie wysoko prowadzili, chociaż ożywił się Pat Burke.

- Cieszę się ze zwycięstwa, ale gratuluję Turowowi , który zagrał świetny mecz. Zgorzelczanie naprawdę nas zaskoczyli, trafiając za trzy na bardzo wysokiej skuteczności, ale my konsekwentnie graliśmy pod kosz - mówił Tomas Pacesas, który po meczu chwalił także swój zespół za małą ilość strat przy takiej presji i walkę o zbiórki.

Mistrzowie Polski wrócili jednak do gry za sprawą Qyntela Woodsa, który zdecydował się na indywidualne akcje. Do Amerykanina dołączyli jego rodacy - Logan oraz Ewing i sopocianie najpierw doprowadzili do remisu, a na początku czwartej kwarty doskonale poradzili sobie z obroną strefową zgorzelczan. Goście ponawiali swoje akcje dzięki zbiórkom w ataku Filipa Dylewicza i dzięki serii 8:0 prowadzili 70:64.

- Znaczenie dla wyniku miał początek czwartej kwarty, kiedy, przy naszej obronie strefowej, drużyna z Sopotu zebrała cztery piłki w ataku i zdobyła punkty z ponagleń - tłumaczył na gorąco Paweł Turkiewicz. - To nas uśpiło - zakończył szkoleniowiec PGE Turowa.

Gospodarzom nieco ponad cztery minuty później udało się doprowadzić do wyrównania, ale kluczowe rzuty wolne, dające Asseco Prokomowi trzypunktowe prowadzenie, wykorzystał Ronnie Burrell. Zgorzelczanie mieli niespełna osiem sekund na rozegranie swojej akcji, a sopocianie dysponowali jeszcze trzema przewinieniami, co szybko wykorzystali i przerwali pierwszą akcję podopiecznych Pawła Turkiewicza. Rzut rozpaczy Roberta Witki z dystansu okazał się niecelny i to koszykarze prowadzeni przez Tomasa Pacesasa mogli cieszyć się z wygranej 80:77.

PGE Turów Zgorzelec - Asseco Prokom Sopot 77:80 (29:18, 14:23, 21:21, 13:18)

PGE Turów: Edney 23 (4), Miljkovic 17 (3), Roszyk 13 (3), Drobnjak 10, Witka 6 (2), Daniels 4, Harris 4, Bochno 0, Stefański 0, Szymański 0 i Turek 0.

Asseco Prokom: Woods 21 (2), Ewing 15 (1), Logan 12, Dylewicz 11 (1), Burke 7, Brazelton 4, Burrell 4, Hycaniuk 2, Łapeta 2 i Zamojski 2.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)