Play-off ACB: TAU i Barcelona już w półfinale

Zawodnicy TAU Ceramiki Vitoria oraz Regalu FC Barcelony są już pewni gry w półfinale play-off ACB. Obie drużyny czekają jednak na swoich rywali, gdyż w dwóch innych parach stan rywalizacji wyrównał się. Unicaja Malaga pokonała na wyjeździe Kalise Gran Canarię, podczas gdy Joventut Badalona okazała się lepsza od Realu Madryt. Decydujące mecze odbędą się w weekend.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Przed meczem wszyscy kibice w Badalonie mieli jedno, podstawowe zmartwienie - czy na parkiet wybiegnie Ricky Rubio, kontuzjowany w pierwszym spotkaniu pomiędzy Joventutem a Real Madryt. Kiedy wówczas młodego zawodnika zabrakło na boisku po dziesięciu minutach, taktyka podopiecznych Sito Alonso rozsypała się jak domek z kart i "Królewscy" zdemolowali przyjezdnych.

Na to samo zapowiadało się i w poniedziałkowym pojedynku. Rubio zabrakło w pierwszej piątce, a Real po ośmiu minutach prowadził 10:18. Wystarczyły jednak trzy akcje młodego koszykarza (dwa punkty i dwie asysty), po tym jak pojawił się na placu gry i gospodarze zmniejszyli straty na koniec pierwszej kwarty do stanu 18:22. - Nie ma dwóch zdań. Ricky robi różnicę i to dzięki niemu spotkanie wszystko ułożyło się tak, jak się ułożyło - krótko i treściwie streścił trener Alonso znaczenie 19-letniego gracza dla zespołu.

Mimo wszystko goście utrzymywali kilkupunktową przewagę jeszcze przez kolejne minuty drugiej kwarty. Dobra gra Jerome’a Moiso pozwoliła jednak gospodarzom wyjść na pierwsze prowadzenie 41:39 tuż przed końcem drugiej kwarty. - To było dla nas bardzo ciężkie spotkanie. Wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać i nie możemy zagrać słabo, bo Real to od razu wykorzysta i zakończy serię - tłumaczył Amerykanin, który w całym meczu rzucił 16 oczek - tyle samo co Rubio oraz Demond Mallet.

To właśnie Mallet trafiał głównie w trzeciej odsłonie, podejmując rękawicę rzuconą przez Louisa Bullock. Rozgrywający przyjezdnych jak mógł starał się niwelować straty, lecz mimo jego skutecznych akcji, to gospodarze utrzymywali kilka oczek przewagi. W 33 minucie meczu po jego udanym zagraniu dwa plus jeden na tablicy wyników pojawił się rezultat 71:67. Od tej pory, przez kolejne sześć minut obie drużyny prześcigały się w... nietrafianiu do kosza i na 60 sekund przed końcem Joventut prowadził tylko 76:74. Wówczas jednak dobitką popisał się Moiso i gospodarze szczęśliwie dowieźli prowadzenie do końca meczu.

DKV Joventut Badalona - Real Madryt 82:77 (18:22, 30:22, 19:17, 15:15)
(Mallet 16 (2x3), Moiso 16, Rubio 16 (1x3, 7 zb., 6 as., 4 prz.), Ribas 10 (2x3) - Bullock 22 (3x3), Lopez 16 (4x3, 6 as.), Massey 12 (1x3, 5 zb., 4 zb.))

Stan rywalizacji: 1-1

Pierwsza połowa meczu w Bilbao niemalże do złudzenia przypominała tę z poprzedniego pojedynku między dwiema ekipami z Kraju Basków. Podopieczni Txusa Vidorrety jak równy z równym grali przeciwko mistrzom kraju z TAU Ceramiki, lecz ostatecznie musieli uznać wyższość rywali.

Do przerwy za trzy trafiał Luke Recker, zaś pod koszem nieźle z Tiago Splitterem radził sobie Drago Pasalić, który już do przerwy miał na swoim koncie 11 punktów i 6 zbiórek. Po zmianie stron jednak to Brazylijczyk był górą i wraz z Pete’m Mickealem (15 punktów) zdominował strefę podkoszową.

- Myślę, że jeśli w pierwszej połowie tolerowaliśmy to nieco natarczywe nękanie iurbentii, w drugiej połowie rozwialiśmy wątpliwości, która drużyna jest lepsza. Jesteśmy w półfinale i teraz czekamy na to z kim przyjdzie nam się zmierzyć - mówił na konferencji prasowej Dusko Ivanović, szkoleniowiec TAU i trudno się z nimi nie zgodzić. Trzecią kwartę jego podopieczni wygrali 11:26 i objęli prowadzenie 56:73, wysyłając jasny sygnał, kto w tej parze rozdaje karty.

Najskuteczniejszym graczem meczu był nie kto inny, jak najlepszy strzelec rundy zasadniczej Igor Rakocević. Serba nie był w stanie upilnować ani Javier Salgado, ani Reinaldas Seibutis, ani Janis Blums i ostatecznie obrońca TAU zdobył 23 punkty, trafiając czterokrotnie za trzy, miał 5 zbiórek i 4 asysty. Dla iurbentii najwięcej oczek zdobył wspomniany Recker - 19 (w tym pięć trójek).

iurbentia Basket Bilbao - TAU Ceramica Vitoria 76:97 (25:20, 20:27, 11:26, 20:24)
(Recker 19 (5x3), Pasalić 15 (6 zb.), Salgado 12 (1x3), Banić 11 (7 zb.) - Rakocević 23 (4x3, 5 zb., 4 as.), Mickeal 15 (1x3), Teletović 14 (4x3))

Stan rywalizacji: 2-0 dla TAU i awans do półfinału

Ten, kto w Walencji miał nadzieję, że tamtejsza Pamesa nawiąże walkę z Regalem FC Barcelona, stracił ją już w pierwszej kwarcie. Miejscowi fani liczyli, że po zaledwie dwupunktowej porażce w stolicy Katalonii, podopieczni Nevena Spahiji będą w stanie wygrać mecz u siebie i powrócić do Barcelony, by zagrać jeszcze jeden pojedynek.

Koszykarzom przyjezdnym nijak jednak było po drodze z życzeniami fanów w hali Pabellon Municipal Fuente San Luis i już po pierwszej kwarcie wygrywali różnicą trzynastu oczek, zaś w piętnastej minucie spotkania było nawet 16:38. Z dystansu punktował niezawodny Juan Carlos Navarro, wspomagany przez Jakę Lakovicia, podczas gdy wszelkie akcje bliżej kosza skutecznie kończyli David Andersen oraz Fran Vazquez. Jedyny Kosta Perović starał się zdobywać punkty dla Pamesy. Osamotniony w ataku nie mógł za wiele zdziałać, więc po dwóch kwartach Barcelona prowadziła 24:53 i było jasne, że tego meczu przegrać nie może.

- Nie mam słów by opisać dzisiejszy mecz. To tak, jakby spotkały się dwie różne drużyny. Jedna zawodowa, grająca ze sobą na co dzień, a druga złożona z pół-amatorów, którzy zobaczyli się po raz pierwszy i nie do końca wiedzą, co mają zrobić z piłką - mówił po meczu trener Pamesy, Chorwat Spahija. - Jest mi wstyd, że w taki sposób pożegnaliśmy się z tym sezonem - dodał szkoleniowiec.

Najlepsze wrażenie wśród pokonanych pozostawił po sobie wspomniany Perović - autor 11 oczek i 5 zbiórek. Dla Barcelony 21 punktów zdobył Australijczyk Andersen.

Pamesa Walencja - Regal FC Barcelona 55:81 (14:27, 10:26, 16:21, 15:7)
(Gregory 11 (1x3), Perović 11 (5 zb.), Martinez 10 (2x3), Williams 10 (1x3) - Andersen 21 (3x3), Laković 13 (3x3), Navarro 13 (3x3, 6 as.))

Stan rywalizacji: 2-0 dla Barcelony i awans do półfinału

Na dziesięć sekund przed końcową syreną piłkę w swoim posiadaniu miała Unicaja Malaga, a konkretnie powracający do gry po kontuzji Carlos Cabezas. Przy stanie 68:68 hiszpański rozgrywający z impetem wbiegł pod kosz pomiędzy kilku graczy Kalise i oddał rzut. Celny, a na tablicy wyników pojawił się rezultat 68:70 dla gości. Do końca meczu pozostawały 3 sekundy. Trener Salvadore Maldonado poprosił o czas, a chwilę później Josh Fisher przymierzył z ponad dziewięciu metrów, lecz piłka po odbiciu się od obręczy poleciała wysoko w górę.

- Jestem niezmiernie szczęśliwy, że moi koszykarze pokazali charakter i przez cały mecz nie pozwolili rywalowi uciec na bezpieczną przewagę kilkunastu punktów. A końcówkę zagraliśmy wyśmienicie. Nie pozwoliliśmy by gospodarze zdobyli punkty, a sami trafiliśmy do kosza. Teraz czeka nas mecz u nas i jestem pełen wiary, że go wygramy - opowiadał po spotkaniu trener Aito Garcia Reneses. Jego koszykarze musieli pokonać Kalise w Gran Canarii, gdyż w pierwszym spotkaniu dość niespodziewanie przegrali z "Wyspiarzami" u siebie i w przypadku wygranej gospodarzy wtorkowego meczu, odpadliby z play-off.

Na szczęście dla Thomasa Kelatiego i spółki, Unicaja gra dalej i wszystko rozstrzygnie się w trzecim meczu w niedzielę w Maladze. Były gracz Turowa po raz kolejny wypadł bardzo słabo (tylko 2 punkty), lecz świetnie zastąpili go inni zawodnicy. Wspomniany Cabezas zdobył 14 oczek, zaś o trzy więcej uzyskał Boniface N’Dong, który zebrał ponadto 11 piłek.

Dla Kalise 16 punktów rzucił ten, który nie trafił ostatniego rzutu - Josh Fisher. Warto wspomnieć, że ekipa z Wysp Kanaryjskich wystąpiła bez swojego najlepszego strzelca, Carla Englisha, gdyż ten doznał kontuzji w pierwszym meczu tych dwóch drużyn.

Kalise Gran Canaria - Unicaja Malaga (20:19, 15:12, 20:22, 12:17)
(Fisher 16 (3x3), Moran 12 (2x3), Savane 11 (6 zb.) - N’Dong 17 (11 zb.), Cabezas 14, Gomis 8)

Stan rywalizacji: 1-1

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×