W latach 2011-2015 Norris Cole występował w zespole Miami Heat. Absolwent uczelni Cleveland State dość pokrętną drogą trafił do drużyny prowadzonej przez Erika Spoelstry. W 2011 roku był wybrany w drafcie z numerem 28 przez Chicago Bulls, tego samego dnia został wymieniony do Timbervolves, by finalnie zasilić szeregi ekipy z Florydy.
Ten ruch był dla niego strzałem w dziesiątkę, bowiem już następnego roku, jako rookie, mógł cieszyć się ze zdobycia mistrzostwa NBA. W finale Miami odprawiło z kwitkiem Thunder z Durantem, Westbrookiem i Hardenem w składzie 4:1. Cole już w debiutanckim sezonie odgrywał ważną rolę w gwiazdorskim zespole Heat. U boku LeBrona Jamesa, Dwyane'a Wade'a i Chrisa Bosha notował przeciętnie 6,8 punktu i dwie asysty na mecz.
Po tym, jak w 2012 roku koszykarze Heat zostali mistrzami NBA, rok później stanęli przed szansą na obronę wywalczonego tytułu. Finałowym przeciwnikiem ekipy Erika Spoelstry byli San Antonio Spurs. Wiadomo było zatem, że o powtórkę będzie niezwykle trudno. I tak też rzeczywiście było. Ekipa z Florydy przegrywała już 2:3, ale potrafiła odwrócić losy rywalizacji. To właśnie w tej serii pamiętnym rzutem w historii NBA zapisał się Ray Allen. To on był zawodnikiem, który odmienił losy wielkiego finału 2013. Cole też był ważną częścią sukcesu - w play-off notował przeciętnie ponad sześć punktów na mecz.
Cole w NBA grał jeszcze później w Pelicans i Thunder, ale w żadnej z tych drużyn nie potrafił na dłużej zagrzać miejsca. Przed sezonem 2016/2017 zdecydował się na przenosiny do Europy, podpisując kontrakt z euroligowym Maccabi Tel Awiw. W najlepszych rozgrywkach na Starym Kontynencie zdobywał średnio 12,6 punktu i 3,8 asyst na mecz.
Latem koszykarz podpisał umowę z włoskim Sidigasem Avellino. Amerykanin szybko zaaklimatyzował się na Półwyspie Apenińskim. Już w pierwszej kolejce Basketball Champions League dał próbkę swoich nieprzeciętnych umiejętności. W wyjazdowym starciu z BK Niżny Nowogród zdobył 34 punkty, dodał siedem asyst i pięć zbiórek.
- Trafiłem kilka pierwszych rzutów i już wtedy wiedziałem, że to będzie mój dzień - tak swój występ ocenił Cole, który został uznany MVP pierwszej kolejki.
Przed tygodniem Amerykanin zagrał znacznie słabiej, bo w meczu z MHP Riesen Ludwigsburg zdobył tylko sześć punktów, trafiając 2 z 9 rzutów z gry. Sprawy w swoje ręce wzięli jego koledzy z drużyny: Keifer Sykes zdobył 26 punktów, a Matt Costello dołożył 21.
Teraz Cole i spółka sprawdzą formę Anwilu Włocławek. Mistrzowie Polski do Włoch pojechali podbudowani zwycięstwem w Energa Basket Lidze z Treflem Sopot (92:82). Włocławianie zdają sobie sprawę, że w Avellino czeka ich znacznie trudniejsze zadanie. W tym momencie ich bilans w Lidze Mistrzów wynosi 1:1.
- Graliśmy z dwoma drużynami, które prezentują podobny poziom do naszego. Na Łotwie zagraliśmy bardzo solidny mecz. BK Niżny nie pokazał nic specjalnego, po prostu trafiał z czystych pozycji, czego my nie potrafiliśmy zrobić. Nie dzieliliśmy się piłką, nie przyspieszaliśmy akcji. Nie odbieram im zasług za zwycięstwo, ale uważam, że po dwóch meczach powinniśmy mieć bilans 2:0. Teraz się zaczną ciekawe mecze: wyjazd do Włoch i Niemiec - mówił ostatnio Kamil Łączyński, który będzie odpowiedzialny za upilnowanie Norrisa Cole'a.
Początek spotkania o 20:30. Transmisja w Eleven Sports i w aplikacji STS.
ZOBACZ WIDEO: Esport bije rekordy popularności. "Kiedy zobaczyliśmy te liczby, to nas zatkało"