Carmelo Anthony nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Wydaje się, że wiedzieli o tym wszyscy, poza szefami Houston Rockets, kiedy ci zdecydowali się go zatrudnić. Wiele wskazuje jednak na to, że i oni przejrzeli na oczy i, choć unikają wprost odpowiedzi na pytania, nie widzą już dalszej przyszłości 34-latka w swoim klubie.
Rozpoczęło się od tego, że amerykańscy dziennikarze, na czele z Adrianem Wojnarowskim z ESPN donieśli, że rozpoczęły się rozmowy na temat tego, jaka miałaby być dalsza rola Anthony'ego w zespole. Z kolei nieco później Marc Stein z New York Times poinformował, że skrzydłowy otrzymał już informację od osób decyzyjnych, że jego krótki czas w Houston wkrótce miałby dobiec końca.
Doświadczony gracz opuścił dwa ostatnie mecze Rakiet - oficjalnie z powodu choroby. Wiele wskazuje jednak na to, że jego odejście pozostaje kwestią najbliższego czasu. Pojawiającym się plotkom nt. Melo zdążył już zaprzeczyć Daryl Morey, manager klubu, ale też nie powiedział wprost, że gracz nadal jest uwzględniany w najbliższej przyszłości drużyny.
- Mamy obecnie wiele problemów i nie jest za nią odpowiedzialna tylko jedna osoba. Nie jest to sprawiedliwe, że obwiniany jest właśnie Carmelo. Co do niego samego, to realizuje on wszystkie zadania powierzone mu przez trenera - zaznaczył Morey.
Rockets sezon rozpoczęli bardzo źle, bowiem mieli w nim zdetronizować Golden State Warriors, a tymczasem notują słaby bilans 4-7. Największe słowa krytyki spadają oczywiście na Anthony'ego, który w 10 meczach zdobywa po 13,4 punktu i 5,4 zbiórki.
Najmocniej oberwało mu się jednak za starcie ze swoją było ekipą, czyli Oklahomą City Thunder. W nieco ponad 20 minut gry trafił on tylko 1 z 11 rzutów. W kolejnych dwóch pojedynkach Rakiet już nie zagrał.
ZOBACZ WIDEO Adam Kszczot w nowej roli. Został wydawcą WP SportoweFakty