Wielka mobilizacja w stolicy. Legia Warszawa chce ograć mistrza

Komplet publiczności obejrzy najbliższe spotkanie Legii Warszawa z Anwilem Włocławek. Drużyna Tane Spaseva gotowa jest na wielką niespodziankę.

Jakub Artych
Jakub Artych
Zdjęcie z meczu Legia - Arka Newspix / Grzegorz Jędrzejewski / Zdjęcie z meczu Legia - Arka
W stolicy powstała drużyna, z której warszawiacy mogą być dumni. Ubiegły sezon był dla nich wielkim wyzwaniem. Porażka goniła porażkę, Legia Warszawa nie zawsze grała na miarę zespołu ekstraklasy. Poprzednie wpadki odcięto jednak grubą kreską. Trener Tane Spasev na nowo poukładał puzzle. Wszyscy byli pełni optymizmu, jednak nikt nie spodziewał się, iż maszyna zaskoczy tak szybko.

Pokonali lwa

O Legii głośno zrobiło się 10 listopada, kiedy ograła niepokonany wówczas Polski Cukier Toruń (68:63). Przez trzy kwarty gospodarze grali rewelacyjny basket, w pewnym momencie prowadzili już 55:38. - Rywale byli od nas lepsi - nie miał wątpliwości trener Dejan Mihevc.

- Cały czas wyznaczam sobie małe cele. Pierwszym były dwie wygrane z rzędu, co osiągnęliśmy. Teraz celem było zabicie lwa, czyli zwycięstwo z Polskim Cukrem Toruń. To świetny zespół, podobnie zresztą jak Stelmet, Anwil, czy Arka. A teraz, kiedy sam zabiłeś lwa, musisz się nim stać - przyznał wówczas Spasev.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Nutella i odsysanie tłuszczu. Śmieją się z niemieckiego piłkarza

Tydzień później legioniści pokonali Spójnię Stargard (94:72), przedłużając serię zwycięstw do czterech z rzędu. Kapitalna była szczególnie trzecia kwarta, którą wygrali aż 32:9.

Co jest największą siłą tej drużyny? Ciężka praca i doskonała atmosfera. Trener Spasev lubi przykręcić śrubę na treningach. Nikt jednak nie marudzi, gdyż wszyscy podążają w tym samym celu. - To łączy się w całość. Jesteśmy w dobrej formie, jest zbilansowany skład. Mamy też dobrych zagranicznych koszykarzy, którzy dają nam wiele jakości - podkreślał Jakub Karolak.

Omar Prewitt  - do niego należy zdecydowanie początek sezonu. Co ciekawe, skrzydłowy dołączył do zespołu z Warszawy jako ostatni (20 września). Nie potrzebował jednak wiele czasu, aby zaaklimatyzować się w stolicy. Nie boi się wziąć odpowiedzialności na swoje barki. Jest niezwykle wszechstronny, z meczu na mecz gra coraz lepiej. 24-letni Amerykanin to również dobra dusza zespołu. Pogodny i uśmiechnięty wprowadza świetną atmosferę.

Czas na Anwil

Mistrzowie Polski będą dla Legii Warszawa najtrudniejszym rywalem w tym sezonie. W stolicy od kilku dni jest pełna mobilizacja. Sobotni pojedynek po raz pierwszy odbędzie się w Arenie Ursynów, która pomieści prawie 2 tysiące kibiców, zdecydowanie więcej niż obiekt na Bemowie. To właśnie tam rozegrano poprzednie dwie edycji Pucharu Polski.

Hala będzie pękała w szwach. Znakomite akcje marketingowe Legii spowodowały, iż bilety rozeszły się jak świeże bułeczki. W czwartek klub ze stolicy poinformował, iż spotkanie obejrzy komplet publiczności.

Legioniści stracą jednak atut własnego parkietu. Na Bemowie czują się jak ryba w wodzie, a na Ursynowie odbędą tylko dwa treningi przed sobotnim meczem.

- Skupiamy się na każdym kolejnym spotkaniu, a to gdzie aktualnie znajdujemy się w tabeli zawdzięczamy jedynie ciężkiej pracy na treningach. Dogadujemy się bardzo dobrze na boisku jak i poza nim. Jak to się podobno mówi - to "szatnia robi wynik" - mówił nam środkowy Patryk Nowerski.

Anwil nie odpuści

Anwil Włocławek przyjedzie do stolicy opromieniony zwycięstwem w Lidze Mistrzów nad Le Mans (76:64), po którym wciąż ma szansę na wyjście z grupy. - To była kapitalna robota ze strony moich zawodników. Wierzę, że krok po kroku zmierzamy do miejsca, w którym chcemy być - podkreślał trener Igor Milicić.

Mistrzowie Polski uczą się gry na dwóch frontach. Nauka bywa bardzo trudna, co najdobitniej pokazał początek sezonu. Drużyna doznała już trzech porażek w dotychczasowych siedmiu spotkaniach. Największą niespodzianką była ich przegrana ze Spójnią (80:81). Co ciekawe na wyjazdach Anwil ma lepszy bilans niż w spotkaniach przed własną publicznością - przegrał do tej pory jedynie mecz w Gdyni z Arką.

Anwil nie może pozwolić sobie na kolejną wpadkę. Tym bardziej, iż po sobotnim meczu z Legią Warszawa na kilka tygodni wypadnie Kamil Łączyński. Kapitan ma naderwane dwa mięśnie: biodrowo-lędźwiowy i grzebieniowy przy samym przyczepie. Potrzebny jest zabieg, który rozgrywający przejdzie w poniedziałek.

Początek sobotniego meczu o godz. 12:30. Transmisja w Polsacie Sport.

Kto wygra mecz?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×