Detroit Pistons przegrali swoje noworoczne starcie z Milwaukee Bucks wysoko, bo 98:121. "Tłoki" nie miały zbyt wiele do powiedzenia w starciu z gospodarzami, wśród których cała pierwsza piątka zanotowała dwucyfrowy wynik punktowy. I choć przewaga "Kozłów" nie podlegała żadnej wątpliwości, po meczu opiekun Pistons, Dwane Casey, miał wielkie pretensje w kierunku arbitrów.
W jednej z ostatnich akcji spotkania, Langston Galloway mocno ucierpiał w starciu z Thonem Makerem. Obrońca otrzymał cios łokciem od podkoszowego rywali, po czym runął na parkiet. Sędziowie nie dopatrzyli się jednak żadnego przewinienia, a 61-letni trener postanowił nie pozostawić tego bez komentarza.
- Starałem się ich nakłonić jeszcze w trakcie gry, aby ponownie ocenili tę sytuację, ale oni nie mieli na to ochoty - stwierdził. - Byliśmy wyraźnie słabsi, ale to nie jest żaden powód, żeby nie okazać nam szacunku. Jestem w tej lidze już długi czas i widziałem wiele. Mam więc prawo poprosić sędziów o to, aby przynajmniej raz jeszcze spojrzeli na daną sytuację - dodał rozgoryczony Casey.
W ostatnim czasie Pistons wyraźnie zwolnili i przegrali 12 z poprzednich 15 meczów. Mimo to nadal plasują się na 8. lokacie, która zapewniłaby im awans do fazy play-off. Jeśli zaś chodzi o Caseya, trudno powiedzieć, czy zostanie on ukarany grzywną. Jego krytyka w kierunku arbitrów nie dotyczyła bowiem sytuacji związanej z wynikiem meczu, gdyż wyraźnie zaznaczył, że jego podopieczni byli słabsi od rywali.
ZOBACZ WIDEO Show Milika! Napoli wyszarpało zwycięstwo w końcówce spotkania [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]