Michał Michalak: Granica między awansem a jego brakiem była bardzo cienka

- Kilkukrotnie mając zacięte końcówki nie potrafiliśmy wygrać. Szkoda tych spotkań, bo gdy teraz spojrzymy na te mecze, gdzie wynik wahał się do ostatnich akcji, to granica między awansem a jego brakiem jest bardzo cienka - mówi Michał Michalak.

Michał Wietrzycki
Michał Wietrzycki
Michał Michalak (z piłką) Newspix / Piotr Kieplin / PressFocus / Na zdjęciu: Michał Michalak (z piłką)

Michał Wietrzycki, WP SportoweFakty: Przegrana Anwilu Włocławek po dobrej grze z Banvitem dopiero po dogrywce - jest duże rozczarowanie?

Michał Michalak, zawodnik Anwilu Włocławek: Pokazaliśmy się z dobrej strony, ten mecz tak naprawdę był pod nasze dyktando przez 39 minut. Zbudowaliśmy sobie przewagę kilkunastu punktów, pewnie prowadziliśmy, wyglądało to fajnie w obronie i ataku, gra mogła być przyjemna dla oka i nam również sprawiała radość na boisku - graliśmy twardo i zespołowo. W końcówce stanęliśmy, nie wykończyliśmy kilku akcji, a w dogrywce różnica była już dość znacząca...

Występy Anwilu w Lidze Mistrzów to rozczarowanie? W kilku meczach pokazaliście się z bardzo dobrej strony... Pokazaliśmy się z fajnej strony, chociaż mimo wszystko nas to nie zadowala, bo gra się przede wszystkim o zwycięstwo, a tych mamy tylko cztery. Myślę, że nasz styl gry pokazywał, że w większości tych spotkań, nawet przegranych potrafiliśmy pokazać, że jesteśmy równorzędnymi przeciwnikami dla mocniejszych ekip. W kilku spotkaniach przecież mogło to wyglądać tak, ze oddaliśmy wygrane naszym rywalom. ZOBACZ WIDEO Kubica o swoim powrocie do F1: Czuje się, jakbym debiutował raz jeszcze

Nie brakowało emocji po dogrywkach...

No dokładnie. Kilkukrotnie mając te zacięte końcówki nie potrafiliśmy przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Szkoda tych spotkań, bo gdy teraz spojrzymy na te mecze, gdzie wynik wahał się do ostatnich akcji to granica między awansem a jego brakiem jest bardzo cienka. Brakło nam trochę szczęścia, kilku innych czynników i mogło to wyglądać całkiem inaczej. Fakty jednak są takie, że w kolejnej fazie Ligi Mistrzów nie zagramy.

Europa mocno odjechała Polsce pod względem koszykówki?

Myślę, że nie. Pokazaliśmy się z całkiem niezłej strony na tle tych drużyn, z którymi przyszło nam grac, a nasza grupa nie była łatwa. Trzeba pamiętać, że są oczywiście jeszcze inne, bardziej prestiżowe puchary od Ligi Mistrzów, ale nie mamy się też czego wstydzić, choć patrząc całościowo - mogło być dużo lepiej z naszej strony.

Trzeba pamiętać, że we Włocławku po tylu latach przerwy musimy na nowo "nauczyć się" grania na dwóch frontach.

Jest to zdecydowanie inny cykl przygotowań i nie ma co do tego wątpliwości. Kilkanaście drużyn w Polsce cały tydzień przygotowuje się na mecze, spokojnie rozpracowuje zagrywki, u nas to wygląda trochę inaczej i działamy "z doskoku". Bardzo to było widoczne na początku sezonu, było ciężko, pojawiło się kilka porażek i było naprawdę "gorąco", bo przegraliśmy przecież u siebie ze Spójnią Stargard. Później to wyglądało trochę lepiej, dostosowaliśmy się do tego rytmu, było kilka meczów, które mogły się potoczyć inaczej ale w Energa Basket Lidze mieliśmy przecież serię 10 zwycięstw z rzędu, graliśmy wtedy na takim poziomie jakiego się oczekuje od Anwilu.

Była specjalna motywacja na środowe starcie z Garym Nealem?

Myślę, ze nie, to był bardziej taki zakulisowy smaczek. Podszedłem na luzie do tej rywalizacji, ale mając oczywiście w pamięci ten czas, który spędziliśmy w jednej drużynie w zeszłym sezonie. Jesteśmy w dobrych relacjach, porozmawialiśmy przed meczem, ale na bosku obyło się bez dodatkowych emocji, choć było to fajne doświadczenie.

We Włocławku jest pan już kilka miesięcy, jak się pan tu odnajduje?

Bardzo dobrze. Jestem częścią fajnego zespołu, częścią tego systemu i staram się jak najlepiej wywiązywać się ze swoich zadań.

Nie mogę też nie zapytać o kibiców Anwilu...

Jest to na pewno pozytywny aspekt grania we Włocławku. Tak naprawdę wszyscy nas tu znają, dopingują gorąco, nie tylko na meczach ale i poza nimi. Zdarza się, że kibice zaczepią w przedszkolu, czy w sklepie ale to jest właśnie miłe i niespotykane. Czuć wszędzie wsparcie ze strony kibiców. Ja nie grając we Włocławku miałem całkiem inne wyobrażenie na temat tego, jak to wygląda. Będąc po drugiej stronie nie wiedziałem jak to jest grać dla tych kibiców i jak wiele to znaczy. Kto nie zagrał w Anwilu, ten tego nie zrozumie. Jestem pozytywnie zaskoczony atmosferą wokół drużyny i zrobiło to wszystko na mnie ogromne wrażenie.

Jak ocenisz występy Anwilu Włocławek w Basketball Champions League?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×