EBL. Filip Dylewicz: Nie chcę kończyć kariery. Nadal czuję głód gry. Przykre, że telefon milczy

Newspix / Grzegorz Jędrzejewski / Na zdjęciu: Filip Dylewicz
Newspix / Grzegorz Jędrzejewski / Na zdjęciu: Filip Dylewicz

- Nie chcę kończyć kariery. Ciągle czuję się niespełniony. W Gdyni mieszkam, mam tutaj rodzinę i nie ukrywam, że chciałbym zakończyć karierę właśnie w Gdyni. Tym bardziej, że mam coś do udowodnienia - mówi Filip Dylewicz, siedmiokrotny mistrz Polski.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Wszyscy zadają sobie pytanie: Co dalej z Filipem Dylewiczem? Kończy pan karierę?[/b]

Filip Dylewicz, siedmiokrotny mistrz Polski: Nie. W ogóle nie mam takich myśli. Nie biorę takiego scenariusza pod uwagę. Przygotowuję się do kolejnego sezonu. Robię wszystko, żeby moje ciało było gotowe do okresu przygotowawczego. Nie będę ukrywał, że ten poprzedni sezon nie był dla mnie wymarzony. Niestety, było to spowodowane kontuzją, która mi się przytrafiła w trakcie rozgrywek.

Mimo że mam ponad 20-letni staż w PLK, to po raz pierwszy zmierzyłem się z takim urazem, który choć był drobny, to jego całkowite wyleczenie wymagało czasu, przez co nie mogłem pomóc drużynie. To był dla mnie bardzo trudny moment, bo wiązałem spore nadzieje z grą w Gdyni, w mieście, w którym mieszkam od 2001 roku. Chciałem grać w EuroCupie, wiedziałem, że trener mnie chce i na mnie liczy, a ja mogę pomóc temu zespołowi. Niestety życie to jednak szybko i brutalnie zweryfikowało.

ZOBACZ WIDEO Piotr Renkiel, trener reprezentacji Polski: Zbierają się łzy, gdy mówię o brązie na MŚ. To był cudowny moment

Było ciężko? Miał pan chwile zwątpienia?

Tak. Miałem taki okres załamania. Przeżywałem ciężkie chwile, ale wszystko wróciło już do normy i jest w porządku. Jestem głodny gry, mam w sobie dużo chęci. Mam nadzieję, że ludzie pamiętają, że przed kontuzją miałem w Treflu Sopot jeden z najlepszych sezonów w karierze. Wiem, że jestem gotowy to powtórzyć. Przykre jest to, że telefon milczy.

Pana zdaniem - czemu telefon milczy? Czym to może być spowodowane?

Wymieniłbym trzy elementy: wiek, stracony miniony sezon z powodu kontuzji i... zmiana przepisu o dwóch Polakach na parkiecie. Mam wrażenie, że kluby myślą, że dzięki nowym narzędziom nie potrzebują już zatrudniać wartościowych Polaków i wszystko załatwią gracze zagraniczni. Życie wielokrotnie pokazywało, że bez wartościowych Polaków nie da się zbudować sukcesu.

Zobacz także: EBL. Trefl Sopot był autsajderem ligi, a... obcokrajowcy trafili do mocnych klubów. Polacy szukają pracy

Ponieważ?

Polacy chcą walczyć, zależy im na klubie. Zdają sobie sprawę, że pracują na miejscu, utożsamiają się z pracodawcą, kibicami. Obcokrajowcy mają inne podejście.

Traktują Polskę jako trampolinę do dalszej kariery. W większości przypadków nie zastanawiają się co będzie z klubem i kibicami w kolejnym sezonie. Są, grają i wyjeżdżają. Obecny przepis wcale nie gwarantuje, że do Polski przyjadą świetni obcokrajowcy, którymi będziemy się zachwycać.
Jak pana zdrowie? Jest pan gotowy do gry?

Sprawa ze ścięgnem Achillesa jest zamknięta. Wszystkie sygnały wysyłane przez mój organizm są bardzo pozytywne. Mam nadzieję, że ten stan nie zmieni się w momencie, gdy będę dokładał kolejne obciążenia treningowe. Zacząłem wykonywać więcej ćwiczeń profilaktycznych, jestem bardziej świadomy tego, że pewne punkty mojego ciała wymagają większej troski.

39-letni Filip Dylewicz nadal jest głodny gry? To możliwe?

A dlaczego nie? Wiek to tylko liczba. Miałem praktycznie rok przerwy od koszykówki, więc ten głód gry jest jeszcze większy. To jest najważniejsze. Moja głowa nadal chce, organizm powtarza: "trenuj, jesteś gotowy". Rozmawiamy, a ja wiem, że za 30 minut zaczynam trening na siłowni i idę tam z przyjemnością.

Jakby pan zareagował, gdyby otrzymał propozycję gry w Arce Gdynia? Jaka byłaby pana odpowiedź?

Oczywiście, że zareagowałbym pozytywnie. Czuję się fizycznie i psychicznie bardzo dobrze, a tak po ludzku - ubiegły sezon był dla mnie fatalny, bo najpierw jedna pechowa kontuzja, później druga wyłączyły mnie z gry, przez co nie mogłem pomóc kolegom, drużynie, klubowi w zdobyciu tytułu mistrza Polski. Nie chcę powiedzieć, że ze mną ten cel byłby osiągnięty, ale moim ogromnym pragnieniem było kolejne mistrzostwo, bo ciągle czuję się niespełniony. W Gdyni mieszkam, mam tutaj rodzinę i nie ukrywam, że chciałbym zakończyć karierę właśnie w Gdyni. Tym bardziej, że mam coś do udowodnienia.

A gdyby przyszła oferta z innego klubu?

Naturalnie, że bardzo poważnie rozważyłbym taką propozycję, ale tak jak powiedziałem - poza celami sportowymi są dla mnie ważne także inne wartości, a do nich bez wątpienia należy rodzina, która miałaby dylemat, czy jechać ze mną do innego miasta.

Zobacz także: Czas na kolejne duże ruchy w Energa Basket Lidze. Oto możliwe transfery

Komentarze (13)
avatar
Andi - Prawdziwy Kibic
8.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Skoro Dłuski musiał skończyć kariere to pora sięgnąć po kolejnego wychowanka :) 
avatar
Znafca
6.08.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dylu - zejdz na Ziemie! Przystan na normalny, realny kontrakt i bedziesz gral! 
Gabriel G
4.08.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dylu sam wedrował za kasą - vide przenosiny do Turowa - a teraz ocenia czy ktoś sie z klubem identyfikuje w stopniu wystarczającym czy nie? Polacy bardziej a obcokrajowcy mniej? Skąd taki wnio Czytaj całość
avatar
tanaka
3.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
" Życie wielokrotnie pokazywało, że bez wartościowych Polaków nie da się zbudować sukcesu." No chyba nie miał siebie na myśli? 
avatar
Joanna Kozicka
2.08.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No niestety ale Dylu poza stawianiem zaslon i moze statami na poziomie 4pkt 1.5zb nic juz wiecej nie moze dac...I nikt nie mówi tu o wieku ( Szewcu,Igla pokazali ze nadal moga...)