EBL. Łukasz Biela o meczu z Anwilem: Biorę tę porażkę na siebie. Trener Kinga wskazuje mankament w grze zespołu

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Łukasz Biela
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Łukasz Biela

- Tę porażkę biorę na siebie, ale jednej rzeczy nie jestem w stanie zaakceptować. Rywale wsadzali piłkę do kosza nad nami, a my nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć fizycznością - mówi Łukasz Biela, trener Kinga Szczecin.

Włocławianie w piątkowy wieczór rozgromili Kinga 110:82 i pokazali wiele efektownych zagrań. Szczecinianie jeszcze w pierwszej połowie potrafili dotrzymać im kroku, ale po przerwie na boisku rządziła już tylko jedna drużyna.

- W pierwszej połowie trzymaliśmy się rywala, byliśmy cały czas w grze. Nieźle to wyglądało, ale po przerwie wszystko się rozsypało. Byliśmy przygotowani na to, że Anwil po ostatnich słabszych występach w lidze zagra mocną, fizyczną koszykówkę. 110 straconych punktów? To duży policzek. Musimy wyciągnąć wnioski z tej lekcji - mówi Łukasz Biela,

Dla niego był to pierwszy mecz w roli szkoleniowca Kinga. Na tym stanowisku ponownie zastąpił Mindaugasa Budzinauskasa, który musiał wrócić na Litwę z powodu nawrotu choroby nowotworowej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wykop bramkarza i... katastrofa! Co on narobił? (wideo)

Szczecinianie we Włocławku zagrali dużo poniżej oczekiwań. Nie pokazali jakości, tego, że są typowani do miana drużyny, która może zagrozić najlepszym w Energa Basket Lidze. Nie radzili sobie z obroną strefową, do tego popełnili aż 19 strat. Kiepski powrót do obrony skutkował dużą liczbą punktów zdobytych przez Anwil w kontrataku.

- Mieliśmy cztery treningi przed meczem z Anwilem i wydaje mi się, że w tym czasie wprowadziłem za dużo nowych rzeczy. Wierzyłem, że to będzie nam potrzebne. A trzeba wiedzieć o tym, że przygotowując się do Anwilu zawsze ten scouting jest nieco poszerzony, bo rywale sporo grają strefami, trener Milicić lubi kombinować - uważa Biela.

- Biorę tę porażkę na siebie, ale jednej rzeczy nie jestem w stanie zaakceptować. Rywale wsadzali piłkę do kosza nad nami, a my nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć fizycznością. To jest największy mankament tej drużyny. Nie pokazujemy fizyczności. Nie umiemy odpowiedzieć na to, gdy rywale grają twardą koszykówkę - podkreśla szkoleniowiec Kinga Szczecin.

King mógł przegrać jeszcze wyżej, gdyby nie znakomity Ben McCauley, który uzbierał 24 "oczka" (10/13 z gry) i 12 zbiórek. Kikowski po znakomitym otwarciu, potem był już dobrze pilnowany, a kolejny raz zdecydowanie poniżej oczekiwań wypadł Dustin Ware, który miał aż siedem strat.

- Anwil zagrał świetne zawody. Nie dostosowaliśmy się do ich poziomu. Jeśli chcesz wygrać na terenie mistrza Polski, to nie możesz popełnić 19 strat. To jest niedopuszczalne - mówi McCauley.

King w najbliższej kolejce zagra na wyjeździe z Asseco Arką Gdynia.

Zobacz także: EBL. Znamy plan transmisji. Kibice zobaczą świetne spotkania

Zobacz także: Puchar Polski nadal w Warszawie. Dziwna decyzja organizatorów - Legia będzie rozstawiona

Źródło artykułu: