WNBA: Niesamowity powrót Taurasi i wygrana Mercury

W sobotę WNBA All Star Game, a w niedzielę spotkania ligowe - tak wyglądał miniony weekend dla kilku koszykarek. Jedną z nich była Diana Taurasi, która po dwóch meczach pauzy w grze dla swojego zespołu, powróciła do składu. Powrót był popisem najskuteczniejszej zawodniczki ligi, która zdobywając 34 punkty i zbierając 13 piłek, poprowadziła swoją ekipę do cennej wyjazdowej wygranej w Madison Square Garden w Nowym Jorku.

W tym artykule dowiesz się o:

Dwa ostatnie mecze Phoenix Mecury Diana Taurasi obserwowała w cywilnym stroju z perspektywy ławki rezerwowych. Powód? Kara dwóch meczów odsunięcia od gry nałożona przez władze WNBA za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Taurasi na parkiety powróciła w sobotę w WNBA All Star Game. Minionej nocy powróciła do składu swojego zespołu i od razu pokazała pełnię swoich umiejętności.

Rzucająca drużyny z Arizony zakończyła mecz z double double. Do 34 punktów (10/19 z gry i 10/10 z rzutów osobistych) dodała jeszcze 13 zbiórek, co jak na rzucającą jest niezwykle okazałym osiągnięciem. - Po prostu próbowałam robić wszystko - mówiła po meczu Taurasi. - Walka na tablicach to nasza najsłabsza opcja w grze i zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego tak bardzo każdemu zależy, żeby ten element w jakiś sposób poprawić. Zawodniczka miała na swoim koncie 31 punktów już po trzech kwartach. W ostatniej odsłonie dołożyła tylko jedną trójkę, ale w bardzo ważnym momencie.

Bohaterką końcówki spotkania była inna zawodniczka Mercury Le'Coe Willingham, która zdobyła 4 ostatnie punkty dla swojego zespołu, a w całym meczu uzbierała ich 20, grając na bardzo dobrym procencie rzutów z gry (8/9).

Wszyscy jednak i tak byli pod pełnym wrażeniem dokonań Taurasi. - Ona była niezwykle zdeterminowana w dążeniu do zwycięstwa. I to właśnie ostatecznie udało się jej i drużynie. Ona jest znakomitą zawodniczką. Dałam jej rzucić tyle punktów... to nie powinno się było zdarzyć! - mówiła po meczu Shameka Christon, która była co prawda najskuteczniejszą zawodniczką swojego zespołu, ale zupełnie nie potrafiła znaleźć metody na zatrzymanie "Dee".

Końcówka spotkania była niezwykle dramatyczna. Na 50 sekund przed syreną celną trójką popisała się Cathrine Kraayeveld, doprowadzając do stanu 88:88. Ostatnie sekundy to jednak popis Willingham, która dała sukces przyjezdnym.

W drugim niedzielnym spotkaniu koszykarki Washington Mystics wykorzystały atut własnego parkietu i zdołały pokonać Sacramento Monarchs. Kluczową postacią dla losów tego meczu była Crystal Langhorne, która dzięki 19 punktom wyrównała swój najlepszy wynik w tegorocznym sezonie.

- Przed sezonem dołączyło do nas kilka nowych zawodniczek. Patrząc na nasze wyniki, były to dobre transfery, które pozwoliły nam stać się dużo lepszym zespołem. Wcześniej nie wszyscy realizowali swoje przedsezonowe założenia, teraz jest inaczej i nasza pozycja również jest zupełnie inna. Nasza koncentracja teraz jest na odpowiednim poziomie, a to gwarantuje dobry wynik - powiedziała po meczu bohaterka Mystics.

- Ona jest prawdopodobnie naszą najbardziej zbilansowaną zawodniczką w tym sezonie. Robi to, czego w danym momencie potrzebujemy na parkiecie. Zbiera, zdobywa punkty spod kosza i z dystansu. To jest jeden z głównych powodów, dla którego w tym sezonie gramy tak dobrze w ataku - komplementowała swoją koleżankę z zespołu Alana Beard, która zakończyła mecz z 9 punktami i 5 asystami.

Na zupełnie odmiennym biegunie są zawodniczki z Sacramento, które w tym sezonie mocno zawodzą. Z każdą kolejną porażką ich szanse na awans do fazy play off maleją, a to byłby prawdziwy cios dla wszystkich związanych z Monarchs.

Wyniki:

New York Liberty - Phoenix Mercury 88:94

(S.Christon 21, E.Carson 14, C.Kraayeveld 13, K.Vaughn 11 – D.Taurasi 34, L.Willingham 20, D.Bonner 10, C.Pondexter 10)

Washington Mystics - Sacramento Monarchs 87:73

(C.Langhorne 19, L.Harding 16, M.Currie 12, C.Melvin 10 - K.Lawson 16, D.Walker 13, N.Powell 11, C.Kelly 10)

Komentarze (0)