NBA wygrywa z koronawirusem. Liga zatrzymała kosmiczne pieniądze

Gdyby sezon NBA nie został dokończony, liga straciłaby około 1,5 miliarda dolarów! Upór komisarza Adama Silvera sprawił jednak, że największe gwiazdy nie dostaną po kieszeni.

Jakub Artych
Jakub Artych
Boiska treningowe w Disneylandzie Facebook / NBA / Boiska treningowe w Disneylandzie
Sezon 2019/20 w NBA jest już historią. Po kilku miesiącach zmagań w "bańce" w Orlando, Los Angeles Lakers zdobyli 17. tytuł w historii klubu, a pierwszy od 2010 roku. Zadedykowali ten wielki sukces zmarłemu w styczniu Kobemu Bryantowi (więcej TUTAJ).

Dokończenie sezonu w NBA było ogromnym przedsięwzięciem. Z powodu pandemii COVID-19, rozgrywki zostały zawieszone w połowie marca. Przez dłuższy czas sytuacja w Stanach Zjednoczonych była tak fatalna, że nikt nie myślał o sporcie. Dla wszystkich kluczowym aspektem było tylko życie ludzi.

Trump ratował NBA

"Biznes jest biznes". W odmrażanie sportu w Stanach Zjednoczonych zaangażował się sam prezydent Donald Trump. 73-latek jak mało kto umie liczyć pieniądze. Wie, że brak wznowienia rozgrywek w koszykówce, piłce nożnej czy UFC mógł spowodować negatywne skutki na wiele lat. Gorsze niż podczas kryzysu ekonomicznego w 2008 roku.

ZOBACZ WIDEO: Kluby PKO Ekstraklasy zabezpieczone finansowo? "Łącznie wypłaciliśmy prawie 170 milionów złotych"

Trump zbudował zespół najpotężniejszych postaci w amerykańskim sporcie. Na bok odłożył wszystkie animozje i przyciągnął do siebie wielu ludzi, z którymi miał nie po drodze. Nie wiadomo na ile intencje Trumpa były spowodowane troską o sport, a na ile była to część kampanii wyborczej przed zbliżającymi się wyborami. Efekt był jednak doskonały.

Od razu było przesądzone, że powrót do gry na poprzednich warunkach nie miał racji bytu. Jedynym sensownym pomysłem było odizolowanie koszykarzy od reszty społeczeństwa i zgromadzenie ich w jednym miejscu. Wszystko po to, aby rozprzestrzenianie się koronawirusa ograniczyć do minimum.

Zegar tykał i NBA doskonale zdawała sobie sprawę, że był to ostatni moment na odważne decyzje. Takie, które nie zrujnują sportu w Stanach Zjednoczonych na kilkanaście lat. Niektóre drużyny już musiały się zwracać do NBA po pożyczkę, by terminowo realizować wypłaty dla swoich pracowników.

Bańka w Orlando

Wiele tygodni negocjacji przyniosło plan powrotu do gry. Najlepsi koszykarze na świecie zostali zamknięci w jednym mieście, aby powalczyć o mistrzostwo NBA. O tytuł oraz uratowanie biznesu w kolejnych latach.

Rozpatrywano wiele lokalizacji, ale to park rozrywki Walt Disney World Resort w Orlando został wybrany jako miejsce, w którym najlepsi koszykarze dokończyli sezon. Drużyny zostały ulokowane w kompleksie na Florydzie: 13 z Zachodu i 9 ze Wschodu. Mecze odbywały się w dwóch halach bez udziału publiczności.

Miasto Orlando przygotowało się do przyjazdu drużyn perfekcyjnie. Zespoły mogły trenować po trzy godziny, gdy nie były rozgrywane mecze. Każdy sprzęt po treningu był dokładnie dezynfekowany. Każdy klub dostał swoje pomieszczenie, w którym koszykarze mogli zagrać między innymi w NBA 2K na konsoli, pójść na basen, do fryzjera czy skorzystać z zabiegów kosmetycznych.

W trakcie dogrywania sezonu nie obyło się bez zakażeń, jednak koniec końców udało się wyłonić mistrza. Mecze rozgrywane były w kosmicznym tempie, a miliony kibiców przed telewizorami mogło wspierać swoich pupili.

"Bańka" w Orlando była próbą największej minimalizacji strat finansowych związanych z pandemią koronawirusa. Blisko trzymiesięczny pobyt w Walt Disney World Resort w Orlando kosztował NBA prawie 150 milionów dolarów. To jednak nic przy kwocie, która mogła przejść lidze koło nosa. Gdyby amerykanom nie udało się dokończyć rozgrywek, w kasie zabrakłoby aż 1,5 miliarda dolarów. Chodzi głównie o umowy sponsorskie oraz kontrakty telewizyjne.

Co dalej?

W normalnych okolicznościach w tym momencie rozgrywany byłby już kolejny sezon na parkietach NBA. Kilkumiesięczne opóźnienie powoduje jednak duże zmiany w najlepszej koszykarskiej lidze świata.

Rynek wolnych agentów ma zostać otwarty pod koniec listopada lub 1 grudnia. Najprościej mówiąc, to wtedy koszykarze bez ważnych kontraktów będą mogli podpisywać z klubami nowe umowy. Sama liga miałaby wystartować w połowie stycznia, w dzień Martina Luthera Kinga, który wypada w Stanach Zjednoczonych w trzeci poniedziałek stycznia.

To oznacza, że występ najlepszych koszykarzy NBA podczas lipcowych igrzysk olimpijskich w Tokio wydaje się być wykluczony.

- Jest wielu znakomitych amerykańskich koszykarzy. Możliwe, że czeka nas scenariusz, w którym na igrzyska w Tokio nie pojedzie piętnastu najlepszych zawodników NBA. Zastąpią ich inni świetni reprezentanci USA - ocenił komisarz NBA Adam Silver.

Zobacz także: Eliminacje Women EuroBasket. Maros Kovacik ogłosił szeroki skład kadry

Zobacz także: Wraca niczym bumerang. Michael Hicks trenuje z Polpharmą. Czy wróci do składu?

Czy liga NBA powinna pozwolić na udział swoich gwiazd podczas IO w Tokio?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×