W pierwszej połowie to nie był porywający mecz. Oba zespoły grały równo, ale tak samo nieskutecznie. Do przerwy było jedynie 28:26, lecz była jedna pozytywna informacja tego wieczoru. Gorzej być już nie mogło.
- Duże słowa uznania i gratulacje dla moich zawodników, bo ten mecz nam wybitnie nie szedł. Źle weszliśmy w ten mecz i graliśmy po prostu słabo - podkreśla trener Wojciech Kamiński.
Po przerwie zobaczyliśmy już inną Legię Warszawa. Kolejny świetny mecz zagrał Justin Bibbins, który w decydujących momentach spotkania "zjadł" Łukasza Kolendę, który popełniał dużo błędów. Rozgrywającego dzielnie wspierali także Grzegorz Kulka i Earl Watson.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w takiej roli Władimira Kliczko jeszcze nie widzieliśmy
- W drugiej połowie wyszliśmy na parkiet bardziej skoncentrowani, agresywni w obronie, bardziej skoncentrowani na grze w ataku, nie oddawaliśmy tak szybkich rzutów, więcej dzieliliśmy się piłką, czym zabraliśmy drużynie Trefla szybki atak. Cieszymy się bardzo z kolejnej wygranej - podkreślił Kulka, jeden z bohaterów spotkania.
Jeśli drużyny marzą o zbudowaniu twierdzy we własnej hali, to po korepetycje i cenne wskazówki powinni udać się do stolicy. Legioniści zagrali na Bemowie już osiem spotkań i wszystkie wygrali. Tak świetnego bilansu stołeczni nie mieli jeszcze nigdy w trakcie gry w Energa Basket Lidze.
- Wiara, że to co robimy jest dobre, pozwoliła nam nie poddawać się i ciągle wierzyć w końcowy sukces. W momencie kiedy obrona była ustabilizowana, zatrzymaliśmy szybkie ataki, wpadło kilka rzutów, złapaliśmy wiatr w żagle i wygraliśmy - dodaje Wojciech Kamiński.
Legioniści w kolejnych meczach zagrają ze Śląskiem Wrocław (15.11), GTK Gliwice (20.11) oraz Kingiem Szczecin (06.12).
Zobacz także: Wraca liga NBA! Jest oficjalna data startu sezonu 2020/2021
Zobacz także: Wielki pogrom w PLK. Zastal bawi się z rywalami. "Tabak stworzył maszynę