Kidd otwarcie mówi o tym, że chce odejść z New Jersey Nets. Dla kończącego w tym roku 35 lat rozgrywającego to być może ostatnia szansa na mistrzowski pierścień w karierze. Czy dane będzie mu jej dostąpić? Nets nie są z postawy Kidda zadowoleni. Nie ma się co dziwić. To oni wyciągnęli do niego rękę i dali możliwość odbudowania pozycji. To z Nets grał w finale NBA, to między innymi dla niego do New Jersey ściągnęli Vince?a Cartera. A teraz ten sam Kidd chce na nich wymusić transfer. I chyba mu się to uda.
Coraz częściej zdarza się, że kluby są bezsilne wobec żądań koszykarzy. Zdają sobie sprawę, że z niewolnika nie ma pracownika i pozwalają swym gwiazdom odejść. Takie ostentacyjne żądania to żadna nowość. Wcześniej w ten sam sposób transfery sugerowali Tracy McGrady, Vince Carter, czy chociażby Kobe Bryant. Temu ostatniemu nie udało się co prawda zmienić słonecznej Kalifornii nawet na Pluton, ale w chwili obecnej tego nie żałuje.
Kidd już od jakiegoś czasu źle czuje się w New Jersey. Gdzie zatem byłoby mu lepiej? Początkowo mówiło się o potrójnej wymianie pomiędzy Nets, Mavericks i Blazers, ale władze klubu z Portland nie chciały zrezygnować z Travisa Outlawa. I słusznie. Dwa aktualnie najbardziej prawdopodobne scenariusze to bezpośrednia wymiana na linii New Jersey ? Dallas albo New Jersey ? Cleveland. W obu przypadkach, to Nets ponoszą większe straty, więc nie dziwne, że przeciągają jak mogą.
W ostatnich dniach Kiddowi bliżej do Cleveland niż do Dallas. W Mavericks rozpoczęła się jego kariera, ale na chwile Avery Johnson jest zadowolony z tego co ma. Zresztą trener Mavs musiałby podjąć niesamowicie trudną decyzję. Przyjście Kidda wiązałoby się z odejściem Devina Harrisa, w którego rozwój klub sporo zainwestował. Harris gra coraz lepiej, a jego ostatnia kontuzja pokazuje ile Mavs tracą bez niego. Nie wydaje się, żeby Johnson podjął taką decyzję. Mavs może póki co nie zachwycają (wysoka porażka z Pistons), ale i tak mają trzeci najlepszy bilans na zachodzie. Za dużo mogą stracić, a zysk niepewny.
Na transfer Kidda do Cleveland zaczął naciskać LeBron James. Cavs już od jakiegoś czasu szukają porządnego rozgrywającego, a James z Kiddem znają się z reprezentacji USA. Cavaliers wcześniej byli zainteresowani Mike?em Bibbym z Kings, teraz mówi się właśnie o graczu Nets. Tu jednak pojawiają się pewne komplikacje. New Jersey nie odda zbyt chętnie swojego najlepszego gracza rywalowi z tej samej konferencji, a jeśli już to w zamian będzie żądać mieszanki młodych, perspektywicznych graczy oraz wybory w drafcie. Najbardziej prawdopodobnych scenariusz jest taki, że do New Jersey w zamian za Kidda powędrują Larry Hughes oraz ktoś z dwójki Drew Gooden, Daniel Gibson. Strata Gibsona byłaby chyba największym ciosem dla Cavs, ale z drugiej strony w Clevland grali by dwaj zawodnicy, którzy w miarę regularnie zdobywają triple-double. Problemem mogą okazać się pieniądze. Kidd w tym roku zarobi 19 mln dolarów, a przyszłym o dwa więcej. By transfer mógł zostać przeprowadzony Cavs musieliby wyłożyć minimum 15 mln. Hughes zarabia 12, a Gibson i Gooden razem zarabiają 7 i wątpliwe, żeby klub oddał ich dwóch. Co więcej w Clevland musieliby się liczyć także z podatkiem od towarów luksusowych, co powoduje, że ten transfer może być niesamowicie ciężki do przeprowadzenia.
Nets mają nóż na gardle. Z Kiddem już nic nie osiągną, a żeby w przyszłości liczyć się w wyścigu potrzebują dopływu świeżej krwi. Kidd najprawdopodobniej już niedługo zmieni barwy, pytanie tylko gdzie i za jaką cenę. Mówi się, że Isiah Thomas szuka rozgrywającego. Ale chyba Kidd nie jest aż tak zdesperowany, by odejść do rywala zza miedzy.