Finały NBA. Robi się ciekawie! Antetokounmpo i Bucks mocno odpowiedzieli Suns

Getty Images /  Justin Casterline / Na zdjęciu: Giannis Antetokounmpo
Getty Images / Justin Casterline / Na zdjęciu: Giannis Antetokounmpo

Milwaukee Bucks po dwóch porażkach w Phoenix na otwarcie finałów NBA nie mogli już sobie teraz pozwolić na następny słabszy występ i w pierwszym meczu u siebie stanęli na wysokości zdania. Giannis Antetokounmpo był nie do zatrzymania.

W tym artykule dowiesz się o:

Grek zaliczył fenomenalny występ. 26-latek dominował po obu stronach parkietu, zdobył aż 41 punktów, a ponadto miał 13 zbiórek oraz sześć asyst. Wykorzystał 14 na 23 oddane próby z pola oraz całkiem solidne 13 na 17 rzutów wolnych. Tak dysponowany Giannis Antetokounmpo natchnął cały zespół Milwaukee Bucks, błyszczał też Jrue Holiday, a cenne trafienia dołożyli nawet zmiennicy.

Gracze zespołu z Wisconsin obronili własny parkiet, przekonywująco pokonali Phoenix Suns 120:100 i częściowo odrobili straty, doprowadzając w Finałach NBA do stanu 2-1. Kluczowa okazała się druga kwarta, która zakończyła się triumfem Bucks 35:17.

- Wiedzieliśmy, jakiego typu będzie to mecz. Wiedzieliśmy, że jeśli go przegramy, będzie po nas - komentował w rozmowie z mediami lider zwycięzców, który nawiązał do rekordów ustanowionych przez Shaquille'a O'Neala. Tylko on i teraz Giannis Antetokounmpo zaliczyli w Finałach NBA dwa mecze z rzędu z minimum czterdziestoma punktami i dziesięcioma zbiórkami.

ZOBACZ WIDEO: Nowe oblicze reprezentacji Anglii. "To nowość"

Suns mimo wszystko robili, co w ich mocy i na niespełna cztery minuty przed końcem trzeciej kwarty udało się zbliżyć do przeciwników na sześć "oczek" (76:82), aczkolwiek był to ich ostatni pozytyw w niedzielny spotkaniu. Pat Connaughton w odpowiedzi trafił wtedy ważny rzut za trzy i zapoczątkował w ten sposób zjawiskową serię swojego zespołu. Podopieczni Mike'a Budenholzera przeprowadzili zryw 19-0 i na początku czwartej, decydującej odsłony prowadzili nawet 101:76. Było po wszystkim.

Jrue Holiday zapisał przy swoim nazwisku 21 punktów oraz dziewięć zbiórek, a przy tym trafił 5 na 10 rzutów z dystansu. Podkoszowy, wchodzący z ławki rezerwowych Bobby Portis w 18 minut wywalczył 11 "oczek", osiem zbiórek i zanotował wskaźnik plus/minus na poziomie +19. Khris Middleton dodał do dorobku Bucks 18 punktów.

Gracze drużyny z Phoenix wykorzystali tym razem tylko 9 na 31 oddanych prób zza łuku, a przy tym mieli sporo, bo 14 strat. Chris Paul uzbierał 19 punktów i dziewięć asyst, a po 18 "oczek" mieli DeAndre Ayton i Jae Crowder, ale Suns w niedzielę nie mogli liczyć na Devina Bookera. 24-latek zdobył tylko 10 punktów i spudłował wiele rzutów (3/14 z gry, 1/7 za trzy, 3/5 za 1).

- Oczywiście, nie byłem dziś dobrze dysponowany. Takie wieczory się zdarzają. Bardziej, niż moim indywidualnym występem, martwię się tym jednak, że ponieśliśmy porażkę. Mamy teraz chwilę, żeby przemyśleć kilka aspektów, dobrze się przygotować i wrócić silniejszym na następne spotkanie - zaznaczał Booker, przepytywany przez przedstawicieli mediów na pomeczowej konferencji prasowej.

Czwarty mecz Finałów NBA, ponownie w Milwaukee, odbędzie się w nocy ze środy na czwartek o godz. 3:00 czasu polskiego.

Wynik:

Milwaukee Bucks - Phoenix Suns 120:100 (25:28, 35:17, 38:31, 22:24)
(Antetokounmpo 41, Holiday 21, Middleton 18 - Paul 19, Crowder 18, Ayton 18, Johnson 14)

Stan serii: 2-1 dla Suns

Czytaj także: Anwil chce grać w pucharach. Liga VTB w TVP?
Takiej porażki nie było od lat! Amerykanie w szoku po wielkiej klęsce

Komentarze (0)