Wygrali, ale trener studzi nastroje. "Idziemy krok po kroku, o play-offach pomyślimy później"

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Artur Gronek
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: Artur Gronek

W niedzielę Enea Abramczyk Astoria stanęła przed trudnym wyzwaniem. Mimo nieobecności dwóch podstawowych graczy, pokonała zespół Trefla Sopot 105:90 i nadal liczy się w walce o ósemkę. - Musimy iść krok po kroku, o play-offach pomyślimy później.

W niedzielny wieczór kibice Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz mogli odetchnąć z wielką ulgą. Czarno-czerwoni przystąpili bowiem do ultra ważnego pojedynku z Treflem Sopot mocno osłabieni. Absencja Michała Chylińskiego i Alana Herndona była sporym problemem dla drużyny, a zwłaszcza drugiego z wymienionych, który w walce podkoszowej wspiera Klavsa Cavarsa.

Okrojona rotacja nie okazała się jednak problemem. Bydgoszczanie zagrali świetne spotkanie, które wygrali 105:90. Łotewski center, który od początku rozgrywek jest jednym z najpewniejszych punktów ekipy, zagrał najlepsze zawody w sezonie i to w dodatku w momencie, gdy jego zespół potrzebował tego najbardziej.

Cavars nie mógł pozwolić sobie na przewinienia i rzeczywiście zdołał ich uniknąć (popełnił tylko dwa w całym meczu). W 30,5 minuty zapisał na swoim koncie 24 punkty (9/11 z gry), 9 zbiórek i 2 bloki. Bez jego świetnej dyspozycji, Astoria tego meczu by zapewne nie wygrała.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"

- Cieszę się, że Klavs zagrał bardzo skutecznie, jeśli chodzi o wykończenie spod kosza, grę pick and roll i tyłem do obręczy. Tutaj mogliśmy wykorzystać go, jako naszą przewagę. Ważne, że uniknął niepotrzebnych fauli i mimo iż naprawdę na to uważał, to jednocześnie grał bardzo twardo, bo to również ustaliliśmy - podsumował grę swojego podopiecznego Artur Gronek, szkoleniowiec Astorii.

Dla bydgoszczan był to o tyle istotny mecz, że ostatnio przed własną publicznością zaprezentowali się oni z bardzo złej strony, ulegając Kingowi Szczecin aż 71:102. Gdyby przegrali również z Treflem, ich sytuacja w walce o play-offy stałaby się już bardzo trudna.

Rywale mieliby wówczas bilans 11-8, podczas gdy Astoria 10-11. Ten jeden pojedynek sprawił jednak, że sprawa awansu do ósemki jest nadal otwarta. Tym bardziej że ostatnie starcia bezpośrednich rywali, może poza wyjątkiem wygranej Kinga z Anwilem, ułożyły się po myśli bydgoszczan.

- Z tego, co pamiętam, zostało jeszcze dziewięć kolejek. O play-offach będziemy myśleli nieco później. Na razie musimy się skupić na tym, aby zawodnicy odpoczęli i popracowali indywidualnie. Następny mecz gramy 3 marca i to jest dla nas najważniejsze - odpowiedział zdecydowanie trener Gronek na pytanie o walkę o awans do czołowej ósemki przez jego zespół.

- Musimy iść krok po kroku, nie stawiać sobie bardzo odległych celów. One muszą być wprawdzie długofalowe, ale nie możemy przegapić tego, co następne. Nie do końca patrzymy w tabelę, na to, kto z kim wygrał, kto z kim przegrał. Najważniejsze, co my zrobimy - zakończył szkoleniowiec Astorii.

Czytaj także:
Trzecia porażka Anwilu z rzędu. Ale... transfer o krok! >>

Komentarze (0)