Ostatni domowy mecz słynnego trenera. Bilety kosztowały fortunę

AFP / Na zdjęciu: Mike Krzyzewski
AFP / Na zdjęciu: Mike Krzyzewski

Mike Krzyzewski, legendarny trener koszykówki, w sobotę po raz ostatni poprowadził drużynę Duke Blue Devils w domowym meczu. To było wielkie wydarzenie.

W tym artykule dowiesz się o:

Żył nim cały świat koszykówki. Mike Krzyzewski, który pracuje na uniwersytecie Duke od 1980 roku, w sobotę, 5 marca, po raz ostatni poprowadził drużynę Blue Devils w meczu na własnym parkiecie.

Kibice, żeby zobaczyć to wydarzenie na żywo, byli gotowi zapłacić prawdziwą fortunę. Jeszcze w piątek rano najtańsze bilety oscylowały w granicach 5 tys. dolarów.

Niektórzy zapłacili nawet dwa razy tyle! Jak przekazało ESPN, wejściówki na znanej platformie Vivid Seats osiągnęły kwotę aż 10 tys. dolarów.

Święto legendarnego trenera zepsuli rywale Blue Devils, którzy pokonali uniwersytet Duke 94:81. - Przepraszam za dzisiejsze popołudnie - powiedział po meczu z North Carolina Mike Krzyzewski, ledwo dochodząc do głosu. Tłum wiwatował na jego cześć.

- Dzisiejszy dzień był nie do przyjęcia. Ale cały sezon jak najbardziej jest do zaakceptowania. A sezon jeszcze się nie skończył, prawda? - dodawał 75-latek, którego Blue Devils zdobyli tytuł turnieju konferencji Atlantic Coast po raz pierwszy od 2006 roku.

Przed Duke jeszcze udział w March Madness, który rozpocznie się 13 marca.

Mike Krzyzewski wywalczył z Blue Devils pięć tytułów mistrzowski NCCA. Był też wieloletnim pierwszym trenerem kadry Stanów Zjednoczonych, z którą zdobył trzy złote medale olimpijskie i dwa złote medale mistrzostw świata. Poświęcił całe życie rozgrywkom akademickim, nigdy nie pracował w NBA.

"Coach K", który urodził się w 1947 roku w Chicago, ma polskie korzenie. Jego pradziadkowie mieszkali w Krakowie.

Czytaj także: "Zabrakło nam siły, nie mieliśmy energii". Artur Pacek: To puste frazy [WYWIAD]
Koszykarze wystąpili w wyjątkowych strojach. Klub wspiera w ten sposób Ukrainę

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 89. minuta, remis i nagle to! Można oglądać bez końca

Źródło artykułu: