Podnieśli się i dopięli swego. Rywal ma problem z końcówkami

PAP / Wojtek Jargiło / Na zdjęciu: Tane Spasev
PAP / Wojtek Jargiło / Na zdjęciu: Tane Spasev

Przegrywali przez 30 minut, ale na finiszu koszykarze Polskiego Cukru Pszczółki Startu Lublin dopadli rywala i zwyciężyli 81:80. Dla PGE Spójni Stargard to już czwarta końcówka przegrana w decydującej akcji.

- Bardzo ciężki mecz. Tutaj bardzo trudno wygrać. Elijah Wilson zamknął ten mecz "trójkami" i jeszcze jaką obronę grał na Tomaszu Śniegu, który jest bardzo dobrym zawodnikiem. Chciałbym pogratulować kapitanowi zwycięstwa. Trzymał zespół po tej ciężkiej porażce z Legią w domu. Nie było łatwo, ale bardzo go cenię, że trzymał atmosferę, jak prawdziwy kapitan - analizował na pomeczowej konferencji prasowej trener gości, Tane Spasev.

Szkoleniowiec Polskiego Cukru Pszczółki Startu wspominał swoją ostatnią wizytę w Stargardzie. Prowadzona przez niego wtedy Legia Warszawa przegrała po ostatniej akcji, którą wykończył Tomasz Śnieg. Teraz również wszystko było w rękach rozgrywającego gospodarzy, ale koszykarz, który zdobył 12 punktów nie trafił decydującego rzutu.

- Przez większość meczu byliśmy stroną dominującą i mieliśmy zawsze kilka punktów zapasu. Na koniec jednak to drużyna lubelska zwyciężyła, co bardzo boli. Przez swoje błędy wypuściliśmy to spotkanie z rąk. Myślę, że mieliśmy dobre momenty i powinniśmy zakończyć to spotkanie wcześniej i kontrolować do końca. Tak się nie stało - ocenił kapitan PGE Spójni.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: David Beckham w nowej roli. Świetnie sobie radzi z patelnią

W lepszym nastroju był jego odpowiednik z przeciwnej drużyny. Goście podnieśli się po porażce z Legią Warszawa, gdy roztrwonili 22 punkty przewagi. - Spójnia w zasadzie już ma utrzymanie. Zaskoczyła nas swoją postawą. Wymagający przeciwnik. Brawo dla nas, bo ten mecz był podwójnie ciężki, bardzo fizyczny. Mieliśmy kilka dołków. Potrafiliśmy się z tego podnieść i egzekwować to, co mamy na czasach rozrysowane. Atmosfera poprawiona na pewno - zaznaczył Mateusz Dziemba.

- Słowo, jakie opisuje to spotkanie to nieustępliwość. PGE Spójnia przez 3/4 meczu była na prowadzeniu. Duże brawa dla naszej drużyny, bo po tak ciężkim meczu, gdzie roztrwoniliśmy przewagę z Legią potrafiliśmy się podnieść, wspiąć na wyżyny swoich możliwości i sprostać temu zadaniu. Po takiej porażce u siebie zrehabilitować się w głowach było na prawdę ciężko. Mały kroczek wykonany w naszym planie. Mamy nadzieję, że plama sprzed kilku dni została zmazana i pora wygrać u siebie - komentował koszykarz Polskiego Cukru Pszczółki Startu.

To jedyna ekipa, która nie wygrała domowego meczu. Na wyjazdach było to jej piąte zwycięstwo. Inny problem ma PGE Spójnia, która po raz czwarty w sezonie przegrała różnicą punktu lub dwóch, czyli taką, którą można zniwelować w jednej akcji.

- Gratulacje dla zespołu z Lublina i trenera Spaseva za zwycięstwo. Chciałbym również podziękować moim zawodnikom za zaangażowanie i walkę. Niestety nie udało się odnieść zwycięstwa. Decydowała ostatnia akcja. Musimy przeanalizować to spotkanie, obejrzeć wideo. Tak na gorąco myślę, że mieliśmy dużo szans, łatwych sytuacji spod kosza żeby zakończyć to spotkanie wcześniej - tłumaczył trener gospodarzy, Maciej Raczyński.

Zobacz także: Astoria nie rezygnuje z walki o play-offy! Koncert bydgoszczan w stolicy
W Zgorzelcu pękła setka. Miasto Szkła walczyło do końca

Komentarze (0)