Rozwiązanie kontraktu to kwestia braku porozumienia - rozmowa z Tomaszem Smorawińskim, byłym graczem PBG Basketu Poznań

Tomasz Smorawiński ma 22 lata i od początku swojej kariery jest związany z Poznaniem. Mierzący 188 cm koszykarz urodził się bowiem w stolicy Wielkopolski i tam właśnie uczył się koszykarskiego rzemiosła. W minionym sezonie zadebiutował na parkietach PLK. Tego lata włodarze PBG Basketu postanowili rozwiązać umowę, która obowiązywała do 2010 roku.

Patryk Kurkowski: Jak ocenisz swój pierwszy sezon na parkietach PLK?

Tomasz Smorawiński: Nie da się ukryć, że pomiędzy I ligą a PLK istnieje przepaść. Grając w zespole I-ligowym, walczy się o miejsce wyłącznie z rodakami. W zeszłym sezonie mieliśmy na papierze bardzo mocny skład i niestety moja rola w drużynie była drugoplanowa. Cieszyła mnie bardzo możliwość trenowania z wieloma lepszymi ode mnie zawodnikami i przekazana przez nich nauka. Ekstraklasa to też o wiele większa presja na zawodnika, zwłaszcza tak młodego jak ja, ale mimo iż grałem niewiele, cieszę się, że miałem możliwość przetarcia się przez poważną koszykówkę. Zderzenie z wysokim poziomem rozgrywek nie było dla mnie łatwe i może dlatego nie pokazałem wszystkiego, na co mnie stać. Jednak cenię sobie to doświadczenie i mam nadzieję, że pobrana przez ten sezon nauka nie pójdzie w las.

Przepis o młodzieżowcu chyba ci pomógł.....

- Wprowadzony przed zeszłym sezonem przepis otworzył przede mną, jak i resztą młodych koszykarzy szansę na pokazanie swojej osoby na parkietach PLK. Po zakończeniu sezonu mogę powiedzieć, że nie był to trafiony pomysł. Poza kilkoma perełkami, które zyskały na 10 minutach gratisowego przebywania na parkiecie, w większości klubów był on przekleństwem. Trudno jest ustawiać taktykę zespołu, gdy po 10 minutach gry na parkiet wchodzi zawodnik, który gdyby nie przepis, prawdopodobnie nie pojawiłby się na boisku. Myślę, że jeśli chodzi o grę obronną, nie wypadłem najgorzej, jednak jeśli chodzi o atak, to nie udało mi się rozwinąć skrzydeł.

Odpowiadała Ci rola w zespole?

- Sezon pokazał, że moja rola ograniczała się głównie do wymaganego przepisem czasu gry. Zdaję sobie sprawę, że był to mój debiutancki sezon w PLK, i że akcenty w drużynie są rozkładane na innych zawodników. Jestem graczem wciąż młodym i głodnym gry, dlatego chciałbym przede wszystkim jak najwięcej czasu spędzać na parkiecie, a niestety w porównaniu z I-ligową drużyną ilość moich minut drastycznie spadła.

Jak doszło do twojej kontuzji? Kiedy będziesz już w pełni sił?

- Kontuzji nabawiłem się na początku przygotowań do sezonu. Na szczęście badania wykazały, że nie jest to nic groźnego i wystarczy trochę odpoczynku. Tydzień to czas, który potrzebuję, aby móc wrócić do pracy na pełnych obciążeniach.

Rozmawiałeś tego lata z trenerem o swojej roli w zespole?

- Z trenerem Kijewskim spotkałem się tylko raz, gdy moja sytuacja w klubie była niepewna i nie rozmawialiśmy na tematy sportowe.

Jeszcze niedawno wyglądało na to, że kolejny sezon spędzisz w klubie z Wielkopolski. Co od tamtej pory się zmieniło?

- Całe lato przygotowywałem się indywidualnie ze świadomością, że nowy sezon spędzę w barwach PBG. Problem pojawił się przed rozpoczęciem okresu przygotowawczego. Włodarze poznańskiej drużyny dali mi do zrozumienia, że nie mają zamiaru wywiązać się z podpisanego kontraktu. Dla mnie było to jednoznaczne z chęcią usunięcia mnie z drużyny.

Jak to się stało, że rozwiązałeś kontrakt z Basketem Poznań?

- Rozwiązanie kontraktu to kwestia braku porozumienia między mną a kierownictwem klubu. W zeszłym sezonie byłem zawodnikiem grającym w roli młodzieżowca i, jak już wiadomo, przepis przestał obowiązywać. Nie mogę wykluczyć, że fakt ten mógł mieć znaczenie przy podejmowaniu decyzji przez zarząd.

Masz żal do włodarzy PBG Basketu?

- Żal to złe słowo, ponieważ losy osoby uprawiającej zawód koszykarza bywają trudne do przewidzenia. Jest mi natomiast przykro, że jako poznaniak, który gra od najmłodszych lat w tym mieście, o swoich losach dowiaduję się przed startem nowego sezonu. Gra na zwłokę zapewne miała na celu zmiękczenie mojej osoby i niczym nieuzasadnioną renegocjację obowiązującego jeszcze przez sezon kontraktu. Jeśli nie pasowałem z jakiegokolwiek powodu do koncepcji rodzącej się drużyny, wystarczyło mnie odpowiednio wcześnie o tym poinformować.

Co teraz stanie się z Tomaszem Smorawińskim?

- W tej chwili jestem na etapie szukania nowego klubu. Chcę, aby stało się to jak najszybciej, abym mógł wdrożyć się do nowej drużyny, grać i być potrzebny zespołowi. Mam nadzieję, że trafię do ciekawej ekipy, w której będę mocnym ogniwem.

Komentarze (0)