W tym artykule dowiesz się o:
Udany poprzedni sezon
Przypomnijmy, iż koszykarze Legii Warszawa w poprzednim sezonie, po 10 latach przerwy awansowali do I ligi. Podopieczni Piotra Bakuna w roli beniaminka spisali się bardzo dobrze, zajmując wysokie czwarte miejsce w lidze. Na dodatek drużyna ze stolicy była o włos od awansu do finału, w którym wszystko mogło się zdarzyć. W półfinale jednak lepsza okazała się Stali Ostrów Wielkopolski, która w końcowym rozrachunku awansowała do TBL.
Siłą Legii bez wątpienia był kolektyw. O dobrą atmosferę dbał między innymi Andrzej Paszkiewicz czy Arkadiusz Kobus. Na dodatek Kobus był gwiazdą I ligi, otrzymując po sezonie wiele bardzo ciekawych ofert. Można zaryzykować stwierdzenie, iż małe problemy Legii rozpoczęły się właśnie od odejścia popularnego "Kobiego".
Niewłaściwie dobrany skład
Włodarze Legii, podbudowani udanym poprzednim sezonem, zaczęli budowanie składu na nowe rozgrywki. Nie jest tajemnicą, iż magia warszawskiego klubu nie była zachętą dla polskich koszykarzy. Większość z nich patrzyła tylko i wyłącznie na warunki finansowe, które nie były najmocniejszą stroną Legii. Na dodatek atutem klubu nie były kwestie związane z mieszkaniem. Wielu zawodnikom nie podobało się, iż na własną rękę muszą szukać nowego lokum.
Adam Parzych wydaje się być jednak największym wzmocnieniem Legii. Dobre recenzje zbiera również Adam Linowski czy Tomasz Andrzejewski, który nie potrafi jednak ustabilizować formy na równym i wysokim poziomie. Największym rozczarowaniem okazał się transfer Marcina Kosińskiego, który nie potrafił dosłownie i w przenośni wkomponować się do drużyny.
Za dużo wpadek
Nie jest tajemnicą, iż większość drużyn w I ligi, na mecze z Legią Warszawa mobilizuje się podwójnie. Praktycznie każdy zawodnik chce utrzeć nosa Legii, która nie kryje swoich wielkich ambicji.
Koszykarze z Warszawy doznali w rundzie zasadniczej kilku porażek z teoretycznie słabszymi rywalami. Zmorą drużyny były szczególnie mecze wyjazdowe, w których zawodnicy ze stolicy tracili wiele na swojej wartości. Przypomnijmy, iż w tym sezonie legioniści przegrali między innymi w Pruszkowie, Wrocławiu, Prudniku, Krośnie czy Łańcucie. Na dodatek w ostatniej kolejce podopieczni Piotra Bakuna nie sprostali na własnym parkiecie drużynie z Poznania, która walczy o zgoła odmienne cele. Takie wpadki ekipie walczącej o awans nie powinny się zdarzać.
Zmiana trenera wyjdzie na dobre?
Przypomnijmy, iż w trakcie rundy zasadniczej, włodarze Legii zadecydowali się na zmianę szkoleniowca. Funkcję trenera ponownie objął Piotr Bakun, który w tym sezonie był asystentem Michała Spychały. Zmiana miała z pewnością wstrząsnąć zespołem i pokazać, iż włodarze z Warszawy nie akceptują takich wyników. Jak zadziałał efekt nowej-starej miotły?
Od momentu zmiany trenera, koszykarze Legii zaczęli grać bardziej efektowny basket. Piotr Bakun baczną uwagę zwraca również na defensywę, która ma być kluczem do awansu. Już w pierwszym meczu z Notecią Inowrocław, ekipa dowodzona przez nowego trenera rozgromiła rywali.
- Pamiętajmy, że jest to zwycięstwo chłopaków, a nie moje - powiedział wówczas dla oficjalnej strony klubu Piotr Bakun. - Jeśli chodzi o trenera, to jest to zwycięstwo przede wszystkim Michała Spychały. To on na nie przede wszystkim zapracował. Przez trzy dni, które trenowałem z chłopakami, to nic nie zmieniłem. Starałem się tylko dotrzeć do mentalności zawodników - dodał opiekun klubu z Warszawy.
Gdyby nie porażka z Biofarmem Basket Poznań, bilans Piotra Bakuna byłby imponujący. Należy pamiętać jednak, iż nowy opiekun miał zdecydowanie łatwiejszy terminarz niż jego poprzednik.
Ekstraklasa albo śmierć?
Oczywiście należy do naszego tytułu podejść z wielkim dystansem. Celem Legii na 100-lecie klubu jest awans do ekstraklasy i każdy inny wynik będzie odbierany jako wielki zawód. W związku z tym presja na zawodnikach z Warszawy, już za kilka tygodni będzie ogromna.
Największym problemem drużyny ze stolicy wydaje się być... Miasto Szkła Krosno, które w tym sezonie prezentuje się genialnie. Trener Michał Baran zbudował zespół, który znakomicie rozumie się nie tylko na parkiecie ale także poza nim. - Cieszymy się na każde spotkanie, gdyż granie ze sobą sprawia nam ogromną radość - podkreśla rozgrywający Michał Baran.
Kolejnym problemem Legii jest brak przewagi parkietu. O ile w ćwierćfinale koszykarze z Warszawy będą jeszcze dysponować tym atutem, to w ewentualnych kolejnych rundach już nie. Niespodzianki w sporcie są czymś normalnym jednak rzadko się zdarza, iż drużyna, która w finale I ligi dysponuje przewagą parkietu, nie uzyskuje promocji do ekstraklasy. Wszystkie czynniki składają się na to, iż szansę Legii na awans wynoszą około 30-40 procent.