O tym meczu będzie się mówić. To był jeden z najbardziej spektakularnych powrotów w ostatnim czasie w lidze NBA.
Orlando Magic w samej czwartej kwarcie odrobili... 22 punkty straty! Wygrali czwartą kwartę aż 37:8, a całe spotkanie 121:114.
Drużyna Erika Spoelstry rozpoczynała ostatni akt meczu od wyniku 106:84. Wydawało się, że Heat w ostatnich 12 minutach potwierdzą swoją wyższość i zrewanżują się Magic (97:116) za porażkę z 23 października. Ale opuszczali Kia Center na tarczy.
ZOBACZ WIDEO: Narzeczona polskiego tenisisty na Malediwach. Co za zdjęcia!
Magic odnieśli zwycięstwo, już w sumie osiemnaste w tym sezonie, w niesamowitych okolicznościach. Grali osłabieni brakiem liderów: Paolo Banchero oraz Franza Wagnera, a w sobotę urazu nabawił się ponadto jego brat, Moritz Wagner i to na samym początku meczu.
Do sukcesu poprowadził ich rezerwowy Cole Anthony, który w zaledwie 28 minut rzucił aż 35 punktów, miał osiem zbiórek i dziewięć asyst. Kentavious Caldwell-Pope dodał 24 oczka, trafiając wszystkie 12 rzutów wolnych.
Heat doznali 13. porażki w tym sezonie. Oni też musieli radzić sobie bez swojego kluczowego zawodnika, bo pauzował Jimmy Butler, ale nic nie usprawiedliwia zdobyciu tylko ośmiu punktów w czwartej kwarcie.
Goście przegrali derby i to pomimo faktu, że aż trzech ich zawodników przekroczyło barierę dwudziestu wywalczonych oczek: Bam Adebayo (23), Terry Rozier (23) i Tyler Herro (22).
Wynik:
Orlando Magic - Miami Heat 121:114 (28:40, 28:36, 28:30, 37:8)
(Anthony 35, Caldwell-Pope 24, Bitadze 18 - Adebayo 23, Rozier 23, Herro 22, Smith 14)