W tym artykule dowiesz się o:
Z Turcji do Polski
Działacze Stelmetu BC Zielona Góra zaskoczyli swoją decyzją wielu fanów. Spodziewano się, że w sezonie 2015/2016 zmiennikiem Łukasza Koszarka będzie Russell Robinson bądź Ronald Moore, który wcześniej reprezentował barwy PGE Turowa Zgorzelec. Ostatecznie wybór padł na... Dee Bosta. Dużym orędownikiem tego transferu był Saso Filipovskiego, szkoleniowiec zielonogórskiej drużyny.
Bost jest absolwentem Missipi State, gdzie w latach 2008-2012 grał w uniwersyteckiej drużynie. W 2012 roku wziął udział w drafcie, ale żadna z drużyn NBA nie zdecydowała się na jego usługi. Zawodnik zdecydował się wyjechać do Europy. Podpisał kontrakt z KK Buducnost Voli Podgorica, w której notował przeciętnie 9,1 punktu i 2,2 asysty na mecz.
Przed transferem do Stelmetu BC reprezentował barwy tureckiego Trabzonsporu. Na parkiecie spędzał średnio prawie 30 minut - przeciętnie notował w tym czasie 7,52 punktu i 2,9 asysty.
Wybrał Stelmet BC ze względu na Euroligę
W rozmowie dla portalu WP SportoweFakty Dee Bost nie ukrywał, że głównym czynnikiem, dla którego zdecydował się na Stelmet BC, była możliwość gry w Eurolidze. Amerykański rozgrywający do tej pory nie miał szansy zaprezentować swoich umiejętności w tych rozgrywkach.
- Uznałem, że to właśnie tutaj będę mógł dalej rozwijać swoje umiejętności, a po drugie, to znakomita okazja, by pokazać się w Eurolidze. Marzyłem o grze w tych rozgrywkach - mówił Bost.
Amerykaninowi zupełnie nie przeszkadzał fakt, że został zmiennikiem Łukasza Koszarka i mecze rozpoczynał z ławki rezerwowych. - Nie każdy zawodnik musi być starterem. Część musi zaczynać na ławce. Ja z tym nie mam żadnego problemu. Trener wymaga ode mnie, abym grał mocno w defensywie. Na tym przede wszystkim się koncentruję. Mam dać odpocząć podstawowym zawodnikom - komentował.
ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)
{"id":"","title":"","signature":""}
Optymistyczne początki
Amerykanin dość szybko zdobył zaufanie Saso Filipovskiego, który stawiał na niego w rozgrywkach krajowych, jak i w Eurolidze. Zawodnik dość solidnie wywiązywał się ze swoich zadań, ale nie ustrzegł się krytyce ze strony kibiców, którzy domagali się tego, by koszykarz był nieco aktywniejszych w ataku.
Gracz w taktyce Filipovskiego miał jednak przede wszystkim solidnie bronić, a dopiero w drugiej kolejności koncentrować się na grze w ofensywie. Z każdym kolejnym tygodniem Bost prezentował się coraz lepiej i zaczął zyskiwać zaufanie także w oczach fanów Stelmetu BC.
- W każdym meczu staram się sumiennie wykonywać polecenia trenera. Chcę pomagać drużynie w odnoszeniu zwycięstw. Forma jest całkiem przyzwoita, chociaż wiadomo, że mógłbym grać lepiej. Tak właśnie będzie. Po to właśnie ciężko pracuję na treningach, aby poprawiać swoje umiejętności - mówił na początku listopada w rozmowie z WP SportoweFakty.
Bost wraca do Turcji, a w jego miejsce Hodge
W połowie listopada pojawiły się sensacyjne wiadomości o powrocie Waltera Hodge'a do Tauron Basket Lidze. Ulubieniec zielonogórskiej publiczności był wymieniany w gronie zawodników, którzy mogą zasilić szeregi King Wilków, ale także... Stelmetu BC. Na dodatek turecki twitter podawał informacje, że Dee Bost jest coraz bliżej ustalenia warunków z Trabzonsporem Basketbol, klubem, z którego trafił do Zielonej Góry.
Takie wieści były zaskakujące, ponieważ Amerykanin był pewnym punktem Stelmetu BC zarówno w rozgrywkach Euroligi, jak i Tauron Basket Ligi. Tym bardziej, że wcześniej nie mówiło się o jego odejściu. Spekulowano na temat rozstania się z J.R. Reynoldsem.
Ostatecznie Bost został w Winnym Grodzie, z kolei Hodge podpisał kontrakt we Włoszech. Amerykanin przyznał jednak, że miał na stolę ofertę z Trabzonsporu.
- Tranbzonspor chciał mnie wykupić. Przedstawił mi konkretną propozycję. Nie podpiszę jednak kontraktu w Turcji, ponieważ obowiązuję mnie umowa ze Stelmetem BC. Chcę tutaj zostać - mówił.
Zawirowania z transferem wpłynęły na jego dyspozycję w dwóch kolejnych spotkaniach. Z Pinarem Karsiyaka Izmir zdobył siedem oczek (3/5 za dwa, 0/4 za trzy, 1/2). Gracz nie spisał się także najlepiej w starciu z Siarką Tarnobrzeg w Tauron Basket Lidze. Amerykanin uzyskał tylko cztery punkty (2/7 z gry).
- Te doniesienia zdestabilizowały go w spotkaniu z Pinarem. To wtedy te doniesienia miały miejsce. Dee źle wszedł w mecz, był rozkojarzony. Pierwszą piłkę w głupi sposób stracił, później zrobił kolejny błąd - zaznaczył Janusz Jasiński, właściciel Stelmetu BC.
Równa forma na międzynarodowej arenie
Bost bardzo przyzwoicie prezentował się w rozgrywkach Euroligi i Pucharu Europy. Jego dobrą grę dostrzeli menedżerowie klubów z Europy Zachodniej, którzy składali mu intratne propozycje finansowe. Zawodnik za namową agenta pozostał jednak do końca sezonu w Stelmecie BC, co wyszło mu na dobre.
Warto podkreślić, że Amerykanin był jednym z architektów awansu zielonogórskiej drużyny do ćwierćfinału Pucharu Europy. W rewanżowym spotkaniu z Uniksem Kazań zdobył 17 punktów, siedem asyst i pięć zbiórek, co złożyło się na eval na poziomie "25".
Równie dobrze było w starciu z Herbalife Gran Canaria, z którą uzyskał 20 oczek, osiem asyst i sześć zbiórek - eval "28".
Bost udowodnił na arenie międzynarodowej, że jest graczem o dużych umiejętnościach, który nie boi się rywalizacji z najlepszymi zawodnikami na swojej pozycji. - Gra bez żadnego respektu. Jest przekonany o swojej wartości - tłumaczy Jasiński.
Statystyki:
Euroliga (10 występów) - 8,4 punktu, 3,8 asyst Puchar Europy (10) - 11,6 punktu, 5,4 asyst
Wystrzelił na play-offy. Bajeczne finały
Wspominaliśmy o tym, że Bost, 26-letni combo-guard, z każdym kolejnym miesiącem dojrzewał w Stelmecie BC. Formą wystrzelił w fazie play-off. W tej fazie zawodnik zdobywał ponad 12 punktów na mecz i był obok Mateusza Ponitki najważniejszym graczem w ofensywie.
Swoją próbkę umiejętności Bost dał w pierwszym finałowym z Rosą Radom. Co prawda Amerykanin mecz zaczął na ławce rezerwowych, ale ten fakt nie przeszkodził mu w tym, żeby zdobyć aż 26 punktów (5/9 za dwa, 3/9 za trzy, 7/9 za jeden), sześć zbiórek i sześć asyst. To złożyło się na eval na poziomie "25" (najwyższy w całym meczu). Zawodnik dorównał występowi Qyntela Woodsa z sezonu 2008/2009.
Amerykanin udowodnił, że jest bardzo wszechstronnym koszykarzem - zbierał, szukał kolegów na lepszych pozycjach, ale też trafiał z dystansu w najważniejszych momentach.
W kolejnych meczach zdobywał odpowiednio - 15, 8 i 11 oczek. Przedstawiciele PLK nie mieli wątpliwości - Dee Bost był najlepszym koszykarzem finałów i po czwartkowym spotkaniu w Radomiu otrzymał statuetkę MVP.
Statystyki:
TBL (42 mecze) - 10,6 punktu, 3,9 asyst Najlepsze spotkanie - 26 maja z Rosą Radom - 26 punktów, sześć asyst, sześć zbiórek.
Wsady - z tego go zapamiętamy
Mierzący 188 cm wzrostu Dee Bost niejednokrotnie udowodnił, że potrafi efektownie fruwać nad obręczami - zarówno w rozgrywkach Tauron Basket Ligi, jak i Euroligi. Najlepszą akcję Amerykanin wykonał... w ostatnim meczu sezonu.
Bost najpierw minął C.J. Harrisa, by później zapakować piłkę do kosza nad Igorem Zajcewem, środkowym Rosy Radom.
To była typowa akcja w stylu... Russella Westbrooka, zawodnika Oklahoma City Thunder. Taką właśnie ksywkę otrzymał Bost od swoich kolegów w szatni.
Zawodnik Stelmetu BC przyznaje, że uwielbia "dunkować" i zawsze stara się efektownie kończyć swoje akcje. - Mógłbym to robić kilka razy w meczu. Wspaniale jest pofrunąć nad koszem i dać energię drużynie i kibicom. Gdy tylko mogę, to staram się to robić - tłumaczy.
Kolejny sezon znów w Zielonej Górze? Szanse są nikłe
Przy okazji meczów finałowych Amerykanin walczył także o nowy kontrakt na nowy sezon. Jego występy zostały dostrzeżone przez koszykarskich menedżerów z silniejszych lig, którzy wyszukują takie "perełki". Już teraz ustawia się kolejka chętnych do zatrudnienia amerykańskiego rozgrywającego.
I see u, Dee Bost. Finals MVP. pic.twitter.com/nu2aOR9ngZ
— David Pick (@IAmDPick) 3 czerwca 2016
W klubie wiedzą, że cena Bosta po tym sezonie na pewno wzrośnie, ale przekonują jednocześnie, że Amerykanin wraz z rodziną świetnie czuje się w Winnym Grodzie. To także potwierdza sam zawodnik.
- Chciałbym zostać, w Zielonej Górze czuję się świetnie. Cały sezon i mój pobyt tutaj układał się świetnie, ale na razie nie myślę o następnych rozgrywkach - powiedział po zakończeniu czwartkowego spotkania.