W tym artykule dowiesz się o:
Opierając się wyłącznie na wybranych liczbach (przykładowo - zdobywał przeciętnie 13,7 punktu), można się zastanawiać, co takiego robi w tym zestawieniu. Ale Oguchi naprawdę nie okazał się dobrym wyborem dla Anwilu. Miał być gwiazdą ligi, w końcu przyjeżdżał do nas jako MVP AfroBasketu. We Włocławku miał kilka naprawdę wyśmienitych spotkań, ale potem pojawiły się problemy z samym zawodnikiem, z którego ostatecznie zrezygnowano. Już ten fakt wiele mówi o Oguchim.
To był jego kolejny sezon na polskich parkietach, więc wydawało się, że będzie liderem AZS-u Koszalin. Wcześniej przecież świetnie grał dla Asseco Gdynia. Tym razem jednak kompletnie mu nie poszło. Amerykanin okazał się nietrafionym wyborem. Wielokrotnie - zresztą jak cały zespół - zawodził.
To był zupełnie nieudany powrót do Polski. W Asseco spisywał się tak dobrze, że w końcu trafił do Hiszpanii. Ale w Szczecinie nie zachwycał. Litwin spisywał się zdecydowanie poniżej oczekiwań. Właściwie ani razu nie zagrał na takim poziomie, do którego nas przyzwyczaił, gdy grał dla drużyny z Gdyni.
Mimo że wielokrotnie był wiodącą postacią Trefla, to nie można powiedzieć, by był naprawdę udanym wzmocnieniem sopocian. Amerykanin często grał bardzo egoistycznie, ale największe pretensje można było mieć do niego o zepsute końcówki spotkań. Inaczej mówiąc, niejednokrotnie to właśnie przez Durena żółto-czarni przegrywali.
To jeden z tych koszykarzy, który szybciej został zwolniony, niż zakontraktowany. Amerykanin zagrał tylko dwa mecze dla MKS-u, po czym podziękowano mu za jego usługi. 27-letni środkowy był niewypałem w pełni tego słowa znaczeniu. Co ciekawe, odszedł nie trafiając żadnego rzutu z gry, a jego dorobek w Tauron Basket Lidze wyniósł "aż" trzy punkty.
Kojarzycie to nazwisko? Nie bardzo? Nic dziwnego. Do Polfarmexu dołączył pod koniec sezonu zasadniczego, ale szybko został - i to brutalnie - zweryfikowany. Amerykanin nie miał wiele do zaoferowania kutnianom. Zagrał tylko jedno przyzwoite spotkanie i na tym koniec. Nie tego oczekuje się od zawodnika, sprowadzanego na miesiąc przed fazą play-off.
Wylądował w Starogardzie Gdańskim, ale w Polpharmie się nie odnalazł. Nie mógł narzekać na brak szans, bo grał początkowo sporo, lecz z czasem zaczął przegrywać rywalizację. W swoim ostatnim meczu w Tauron Basket Lidze spędził na parkiecie raptem pięć minut. Dlatego najlepszym wyjściem dla obu stron było rozstanie.
Sprowadzono go, by był mocnym punktem Siarki Tarnobrzeg. Zresztą dobitnie to było widać w pierwszych starciach, kiedy wychodził w podstawowym składzie i grał sporo. Wtedy jeszcze odpłacał się nie najgorszą grą, ale z czasem było po prostu gorzej. Wręcz kiepsko. Stracił miejsce w pierwszej piątce i coraz mniej czasu przebywał na parkiecie. Klub z Podkarpacia nie miał powodów do zadowolenia z Harrisa.
Wydawać by się mogło, że imię i nazwisko zobowiązują do gry na wysokim poziomie. Poza tym doświadczony zawodnik miał bogate CV i to całkiem przyzwoite. Ale nie przełożyło się to na jego dyspozycję w Starcie Lublin, w którym zawodził na każdym kroku. Miał kilka przebłysków, ale częściej kończył mecz bez punktu niż zachwycał. To mówi samo za siebie.
W Lublinie w ogóle nie mieli szczęścia bądź też nosa do wzmocnień, bo to już drugi reprezentant Startu w naszym zestawieniu. Amerykanin zagrał w aż 22 spotkaniach, był też przez długi czas podstawowym zawodnikiem, ale potem jego forma znacząco spadła i Poole regularnie notował... zera. W czterech z ostatnich ośmiu spotkań, jakie zagrał w Tauron Basket Lidze, nie zdobył żadnego punktu.
Trafił do najlepszego klubu w Polsce, więc oczekiwania względem niego były naprawdę spore. Zresztą miał duże doświadczenie, grał w niezłych klubach. To wszystko sugerowało, że to może być naprawdę mocny punkt ekipy Sasy Filipovskiego. Było jednak inaczej. Reynolds nie zdołał udźwignąć leżącego na nim ciężaru, wskutek czego rozstał się ze Stelmetem.
Nie trzeba chyba nikogo specjalnie przekonywać do tego, by uznał pozyskanie Amerykanina za kompletnie nieudane. 26-letni środkowy we Wrocławiu grał przez dwa miesiące, ale w tym czasie spisywał się wprost dramatycznie. Niektóre jego występy wołały o pomstę. Trzeba też przyznać, że miał przebłyski, ale tak niewielkie, że nie mają najmniejszego wpływu na ocenę umiejętności Suttona.
W Rosie Radom był mocnym ogniwem i spodziewano się, że identycznie będzie w Szczecinie. Tymczasem 27-letni rozgrywający zawiódł. Nie grał koszmarnie, jak niektórzy obecnie na liście, ale ewidentnie nie odnalazł się w nowym klubie. Był to niewypał dość sporego kalibru.
Śląsk nie trafił ze wzmocnieniami, co odbiło się na postawie drużyny, która zajęła dopiero czternaste miejsce w minionym sezonie. Niewątpliwie przyczyniło się do tego m.in. sprowadzenie Brandona Heatha. Amerykanin miał co najwyżej dwa udane występy, ale w pozostałych wyraźnie odstawał. Miał spore problemy ze skutecznością i jeszcze większe ze stratami.