W tym artykule dowiesz się o:
Koszykarskie święto w Toruniu
Aż 217 punktów zdobyły obie drużyny w sobotnim spotkaniu. To nowy rekord sezonu. Do tej pory najwięcej punktów było w starciu Kinga Szczecin z PGE Turowem Zgorzelec (212). Po raz drugi w rozgrywkach zespoły z Torunia i z Gdyni uzyskały 100 i więcej punktów (ciekawostką jest fakt, że obie taki wynik osiągnęły w 20. kolejce).
- Takich meczów nie trzeba zbytnio komentować, one będą latami wspominane przez kibiców - mówi Jacek Winnicki, szkoleniowiec toruńskiego zespołu.
Prawda jest taka, że mało kto spodziewał się tego, że mecz Polskiego Cukru z Asseco Gdynia dostarczy tyle emocji - tym bardziej, że torunianie walczą o miejsce w pierwszej "czwórce", a gdynianie w ostatnim czasie nie notują najlepszej passy.
- Liczy się wygrana, akurat w tym meczu mieliśmy bardzo dużo szczęścia - komentuje Krzysztof Sulima, podkoszowy Twardych Pierników.
Aż dziewięciu koszykarzy uzyskało 10 i więcej punktów. 42 "oczka" zdobył Szubarga, 25 padło łupem Jure Skificia, z kolei 23 dołożył Sulima.
Na kolejnych kartach przeczytasz, co jeszcze działo się w tym spotkaniu, które jest mocnym kandydatem do "meczu sezonu"
Szaleństwo w końcówce
Na osiem sekund przed końcem regulaminowego czasu gdynianie po dwóch rzutach wolnych Przemysława Żołnierewicza prowadzili różnicą pięciu punktów. Byli na najlepszej drodze do sensacyjnego zwycięstwa w grodzie Kopernika.
Tym bardziej, że torunianie nie mieli już przerw do wykorzystania. Piłkę na pole ataku szybko przeniósł Łukasz Wiśniewski - przymierzył z siedmiu metrów i zmniejszył straty do dwóch "oczek". Wtedy... Przemysław Frasunkiewicz chciał wziąć przerwę, ale... - Spóźniłem się z wzięciem czasu - relacjonuje trener Asseco Gdynia.
Piotr Szczotka tak niefrasobliwie wyrzucił piłkę z autu do Krzysztofa Szubargi, że torunianie za sprawą Obie Trottera znów znaleźli się w jej posiadaniu. Amerykanin oddał ją do Jure Skificia, który przymierzył z półdystansu. Trafił i doprowadził do dogrywki.
ZOBACZ WIDEO Pięć bramek w pół godziny - Sevilla rozbiła Deportivo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Wierzyłem w odrobienie strat. Gdyby tak nie było, to nie postawiłbym zasłony Łukaszowi, żeby mógł zdobyć pierwszą trójkę, a potem nadzieja jeszcze mocniej wzrosła i udało się doprowadzić do dogrywki - wspomina Sulima.
- To było jakieś wariactwo. Najpierw prowadziliśmy 22 punktami w drugiej kwarcie, by przegrać fragment 20:4 i goście odrobili straty. Później znów prowadziliśmy wysoko na początku ostatniej kwarty, ale daliśmy Asseco znów wrócić do gry. Później sami byliśmy pod ścianą, ale udało się ostatecznie wyjść zwycięsko z tego meczu - podkreśla Winnicki.
- W końcówce zabrakło nam chłodnych głów. W takich meczach uczymy się najwięcej, wciąż jesteśmy młodym zespołem - zaznacza Żołnierewicz.
Błąd sędziego. Zaważył o losie spotkania?
Nie sposób nie wspomnieć o sytuacji, która miała miejsce na samym finiszu czwartej kwarty. Żołnierewicz przechwycił piłkę i popędził z nią w stronę toruńskiego kosza. Minął Kyle'a Weavera, który faulował go taktycznie. Arbiter powinien odgwizdać przewinienie niesportowe, ale Kameruńczyk Arnauld Kom Njilo zdecydował się na "zwykły faul", mimo sugestii zawodników i sztabu szkoleniowego Asseco.
- Wychodziłem sam na sam z koszem i wydaje mi się, że powinien być faul niesportowy, ale kursu sędziowskiego nie ukończyłem, więc mogę się mylić - komentuje Żołnierewicz.
Frasunkiewicz (trener Asseco Gdynia) nie ma wątpliwości: to był faul niesportowy. Sytuacja jest o tyle istotna, że po rzutach Żołnierewicza piłka nadal byłaby w posiadaniu Asseco, które już wtedy prowadziło pięcioma punktami.
Pierniki mają być jeszcze twardsze
Zwycięstwa w takich okolicznościach smakują najlepiej. W Toruniu liczą, że wygrana doda zespołowi pewności siebie przed najważniejszą częścią sezonu. - Pierniki będą jeszcze twardsze - zapewnia Sulima.
Polski Cukier w tym momencie z bilansem 19:9 zajmuje czwarte miejsce w tabeli. W klubie mają nadzieję, że uda się utrzymać tę pozycję przed fazą play-off - to oznaczałoby przewagę w pierwszej rundzie.
Jeśli drużyna wygra 3 z 4 meczów, wtedy nie będzie musiała się oglądać na wyniki Rosy (piąta w tabeli). Torunianie w końcówce fazy zasadniczej zmierzą się z MKS-em, TBV Startem, Anwilem i PGE Turowem.
- Porażka mogłaby nas drogo kosztować, a wygraną zapewniliśmy sobie udział w play-off, choć w tej lidze niczego nie można być pewnym. Wiele się dzieje - zauważa Winnicki.