W tym artykule dowiesz się o:
Zestawienie otwiera rzecz jasna były lider Cleveland Cavaliers, bo po prostu nie może być inaczej. Najlepszy koszykarz w lidze zdecydował się podjąć wyzwanie i zechce przywrócić dawny blask Jeziorowcom, którzy w fazie play-off ostatnio zameldowali się w 2013 roku. W dodatku gładko ulegli wówczas Spurs 0-4. LBJ ma sprawić, że fani ekipy z Hollywood znów będę mieli powody do radości. Skrzydłowy będzie miał przy tym do pomocy zdolną młodzież - m.in. Kyle'a Kuzmę, Brandona Ingrama, a także weterana Rajona Rondo. W pierwszym meczu dla LAL, ich rywalami będą Portland Trail Blazers. Czy w oficjalnym debiucie LeBron pokaże moc?
Dla zdolnego młodziana spotkanie przeciwko Phoenix Suns będzie absolutnym debiutem w NBA. Wybrany z trzecim numerem tegorocznego draftu 19-latek, to wielka nadzieja Mavs. Na jego pierwszy oficjalny mecz czeka cała Słowenia, "królewska" część Madrytu (dotąd największe triumfy święcił jako gracz Realu), ale zapewne także większość Europejczyków, którzy upatrują w nim - pod kątem sukcesów osiąganych w NBA - następnego Pau Gasola, Tony'ego Parkera, czy też Niemca Dirka Nowitzkiego, z którym Doncić rozegra najbliższy sezon w Dallas.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga przerywa milczenie. "Długo gryzłem się w język. Tym ludziom powinno być wstyd i głupio" [cały odcinek]
Skoro na naszej liście znalazł się Luka Doncić, nie mogło na niej zabraknąć numeru jeden draftu 2018, czyli nowego środkowego "Słońc" z Arizony. Zresztą, obaj główni kandydaci do zdobycia nagrody dla Rookie of the Year, staną naprzeciw siebie już w swoim pierwszym meczu w NBA. Ayton przez wielu nazywany jest nowym Davidem Robinsonem i w ciągu najbliższych lat powinien wraz z Joelem Embiidem wyznaczać trendy w grze pod obiema tablicami. Wiele było głosów dotyczących tego, czy aby na pewno Suns powinni postawić na niego, kosztem Doncicia. Patrząc jednak na to, na której pozycji mieli największe braki, dokonali chyba właściwego wyboru. Tym bardziej, że 20-latek już w meczach preseason pokazywał, jakie posiada umiejętności.
Dla byłego lidera Denver Nuggets i New York Knicks nadchodzi sezon wielkiej próby. Po totalnie zawalonych rozgrywkach w Oklahomie, za które spłynęła na niego solidna fala krytyki, skrzydłowy musi udowodnić, że nadal jest wiele warty. Jeśli nie sprawdzi się w nowym otoczeniu, będzie to już chyba początek jego końca. Role w ekipie Rakiet są jasno określone - to James Harden i Chris Paul są niekwestionowanymi liderami i to oni decydują o tym, jak ma wyglądać gra. Melo musi się więc podporządkować i dać od siebie jak najwięcej jakości czysto koszykarskiej, aby drużyna miała z niego pożytek. A z grą dla dobra zespołu w przeszłości miewał spore problemy...
Dla polskich kibiców, losy byłego już środkowego Washington Wizards są bardzo istotną kwestią. Ostatnie miesiące w stolicy USA nie były najlepsze dla 34-latka z Łodzi. Wprawdzie cały czas był podstawowym centrem Czarodziejów, ale grał mniej niż zwykle, co odbiło się na jego zdobyczach. Poza tym sporo mówiło się o konflikcie z liderem drużyny, Johnem Wallem. Wymiana dla doświadczonego gracza była więc wspaniałą informacją. - Jestem szczęściarzem, nie mogłem sobie wymarzyć piękniejszego miejsca do gry i życia - zaznaczył Gortat. Pozostaje zatem życzyć mu jedynie powodzenia w LA.
Oba nazwiska ściśle łączą się ze sobą. Kibice SAS już zacierają ręce, jak będzie grał ich mocno przebudowany team na czele z byłym liderem Raptors, z kolei fani w Toronto są ciekawi tego, w jakiej dyspozycji będzie Leonard (na zdj.). 27-latek, choć bardzo chciał wymiany, początkowo nie był zadowolony, że czeka go przeprowadzka do Kanady. Z kolei DeRozan miał za złe szefom swojego klubu, że ci zdecydowali się go oddać, gdyż - jak sam twierdził - wielokrotnie podkreślali, iż nie mają tego w planach. Obaj gracze zamienili się więc miejscami i pozostaje jedynie pytanie, który lepiej odnajdzie się w nowym otoczeniu.
Tak, jest to naciągane, gdyż 28-latek ma już za sobą oficjalny debiut w barwach Celtów, ale kibice NBA zapewne pamiętają, jak fatalnie skończył się on dla Haywarda. Już po nieco ponad 5 minutach gry w meczu otwarcia sezonu 2017/18 z Cavaliers, były gracz Utah Jazz doznał koszmarnej kontuzji, która odebrała mu całe poprzednie rozgrywki! O swoim pierwszym występie w zielonej koszulce niski skrzydłowy wolałby więc na 100 procent po prostu zapomnieć. Teraz przed nim nowy start i zupełnie nowe otwarcie, tym bardziej, że to znów ekipa z Bostonu zainauguruje sezon. Oby zatem "drugi debiut" Haywarda w Celtics był dla niego jedynie wielkim, koszykarskim świętem.