EBL. Wright, Ledo, Hakanson? Jakich graczy zagranicznych ponownie widzielibyśmy w polskich klubach?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Sezon 2019/2020 w Energa Basket Lidze przeszedł do historii. Ponownie w naszej lidze pojawiło się wielu ciekawych graczy zagranicznych. Kogo widzielibyśmy chętnie w kolejnych rozgrywkach? Na czyj powrót najbardziej liczymy?

1
/ 8

Trudno się dziwić władzom Polskiego Cukru Toruń, że bardzo zabiegali o tego zawodnika. Amerykanin był wielkim liderem zespołu tak w EBL, jak i koszykarskiej Lidze Mistrzów, gdzie zapisał się w annałach serią double-double na starcie sezonu.

Wright na "jedynce" jest graczem kompletnym, który potrafi robić dokładnie to, co w danej chwili jest potrzebne jego drużynie. Im więcej takich graczy w Energa Basket Lidze, tym jej poziom będzie wyższy.

Torunianie nie puścili go w trakcie rozgrywek, a czy będą szanse, aby w przyszłych wrócił do Twardych Pierników? Oby!

2
/ 8

Wielu powątpiewało w powodzenie tego transferu. Szwed bez większej historii miał być ważną częścią drużyny chcącej walczyć o najwyższe laury w EBL i dobre wyniki w VTB?

Hakanson szybko jednak zamknął usta wszystkim niedowiarkom. Tak on, jak i cały Stelmet Enea BC Zielona Góra prezentowali się wybornie, a ten był niemal najważniejszą postacią tej maszyny.

Co więcej, im dłużej trwał sezon, tym Hakanson nabierał większej pewności siebie. Trener Żan Tabak ufał mu tak bardzo, że najważniejsze rzuty powierzał właśnie w jego ręce. Szwed pracował i grał znakomicie. Wydaje się, że jego pozostanie w Zielonej Górze powinno być jednym z priorytetów dla Janusza Jasińskiego i całej organizacji.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gorąco na meczu w Rosji. Wielka bijatyka wisiała w powietrzu

3
/ 8

Start trafił w tym sezonie jak mało kto z zawodnikami zagranicznymi. Jednym z nich był Lemar, który od pierwszego meczu był po prostu wielki, a w ataku wręcz nie do zatrzymania.

25-latek doskonale penetrował, nieźle bronił. Dostarczał solidną porcję punktów, a przy problemach potrafił też spokojnie rozegrać. Zdecydowanie lepiej czuje się jednak jako rzucający. W Lublinie szybko sprawił, że fani zapomnieli o Joe Thomassonie.

Po takim sezonie Lemar nie będzie miał problemów ze znalezieniem nowego pracodawcy. Pytanie czy będzie to kolejny sezon w Energa Basket Lidze?

4
/ 8

Długo walczył o niego MKS Dąbrowa Górnicza, ale ten chciał grać o coś więcej. Zgłosiła się Asseco Arka Gdynia i tutaj wszystko potoczyło się szybko, a Dykes pojawił się ostatecznie w Polsce.

I szkoda tylko, że miał tak mało szans, żeby pokazać pełnię swoich niemałych możliwości. Zdołał rozegrać zaledwie dwa spotkania, ale pokazał w nich, że w Energa Basket Lidze mógł być jednym z najlepszych.

Warto zatem przemyśleć temat w kontekście kolejnych rozgrywek. Dykes, który w przeszłości rządził w Rumunii, na pewno ma wiele do zaoferowania i to po obu stronach parkietu.

5
/ 8

- To najspokojniejszy gość na parkiecie. Daje nam niezwykle dużo - komplementował swojego kolegę ze Startu Lublin kapitan Mateusz Dziemba. Trudno się dziwić, bo Tweety Carter pociągnął zespół do wielkiego wyniku.

Carter to sprawdzona opcja w EBL i nikt raczej nie zdziwi się, że ponownie ktoś powierzy rozegranie w jego ręce. Swoją wartość potwierdził w PGE Turowie Zgorzelec, potem PGE Spójni Stargard, a teraz Starcie Lublin, z którym zakończył rozgrywki na drugim miejscu.

Pewna i sprawdzona opcja na pozycję rozgrywającego? Tweety Carter poleca się w pełnej krasie.

6
/ 8

Gdy jeszcze przed sezonem w Bydgoszczy zrezygnowano z J.P. Prince'a zastanawiano się, czy beniaminek zdoła szybko załatać tą dziurę. Clyburn dał jasną odpowiedź na te pytania.

Co prawda wchodził w sezon pomału, ale jak wszedł już na swoje optymalne pułapy, to był nie do zatrzymania - jak chociażby w meczu w Zielonej Górze, gdzie rywalom zaaplikował 35 "oczek".

Szybki, skuteczny, efektowny. Clyburn ma w sobie to coś, że dobrze oglądało się go na parkietach.

7
/ 8

Tak Energa Basket Liga, jak i zespoły chcące ugrać coś w Europie potrzebują takich graczy: gwiazd, głośnych nazwisk, graczy przyciągających dużą uwagę. I Ricky z pewnością takim graczem właśnie jest.

Od początku było wiadomo, że Ledo to gracz trudny do prowadzenia i gość o wysokiej samoocenie. Trzeba też jednak przyznać, że i umiejętności - jak na naszą ligę - ma nieprzeciętne.

Igor Milicic wyzwanie podjął, a Ledo był bardzo ważną częścią Anwilu. Co więcej... im trudniejszy rywal, tym Ledo sam wznosił poziom swojej gry na najwyższy poziom. Graczy z tej półki nigdy za mało w polskiej lidze.

8
/ 8

Na koniec zostawiliśmy gracza, który niestety dla Energa Basket Ligi szybko opuścił naszą ligę. Robert Johnson to kolejna perełka, którą dla MKS-u wypatrzył Michał Dukowicz.

Amerykański rzucający, który w tym sezonie po raz pierwszy pojawił się w Europie, szybko dostosował się do warunków w naszej lidze i wprost eksplodował. Rzucał po 30 punktów, ocierał się o triple-double i tylko szkoda, że po zaledwie dwóch miesiącach sieci na niego zarzucili przedstawiciele rosyjskiego zespołu Parma Basket Perm.

Mamy cichą nadzieję, że Johnson może wrócić do EBL i ponownie będzie cieszył oko fanów swoją grą.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)