W tym artykule dowiesz się o:
1-4
Mimo że sezon 2021/22 Suzuki I ligi dopiero przed nami, trudno byłoby już teraz nie wskazać drużyny trenera Łukasza Grudniewskiego jako jednej z głównych faworytów do awansu. Wałbrzyski klub od trzech lat pracuje właśnie pod tym kątem - najpierw wygrał ligę, chociaż to - przez decyzje wynikające z sytuacji epidemicznej - okazało się niewystarczające, a następnie w finale uległ ekipie ze Słupska. W porównaniu do lat ubiegłych, dopiero przed tym sezonem zaczął wybrzmiewać głośny i jasny przekaz: "gramy o awans". I to może być już sezon ostatniej szansy. Teraz, odeszło i przyszło czterech graczy. - Bo po co zmieniać coś, co dobrze funkcjonuje i się sprawdza? - tłumaczył szkoleniowiec. Mimo to niektórych nie udało się zatrzymać. Realizacja założeń to oczywiście bardzo możliwy scenariusz, ale nasuwa się pytanie, czy zespół ma już wszystko, by je osiągnąć i jak bardzo będzie różnił się od poprzedniego? Choć mamy m.in. Marcina Dymałę, Huberta Pabiana czy Krzysztofa Jakóbczyka, decydujące mogą okazać się zarówno czynniki zdrowotne, jak i brak dodatkowych centymetrów pod koszem, które zgodnie z zapowiedziami, mogą zostać uzupełnione w trakcie rozgrywek. Rawlplug Sokół Łańcut
Przed nimi osiemnasty sezon na zapleczu ekstraklasy, z trenerem znającym ligę jak własną kieszeń. Przez ten czas, aż 15 razy meldowali się w play-off, a przynajmniej 9 razy znaleźli się w strefie medalowej. W obecnych rozgrywkach doszło do sporych zmian personalnych - ze starego składu pozostało jedynie dwóch zawodników, ale nie stanowiło to żadnego problemu, bo analizując, to Sokół ma najbardziej zbilansowaną kadrę. W przeciwieństwie do zeszłego sezonu, jednym z głównych założeń było, by położyć większy nacisk na cechy wolicjonalne graczy, rozkładając jednocześnie ciężar zdobyczy punktowych na wielu zawodników. - Liczę jeszcze na co najmniej jeden, jak nie dwa kontrakty - zdradził trener Dariusz Kaszowski, dodając, że jeżeli mowa o celach, nie chciałby schodzić poniżej poziomu, który utrzymuje się od kilku lat.
Nie jest to pierwszy raz, kiedy od Kotwicy Kołobrzeg - patrząc na skład - oczekuje się znacznie więcej. Kadra prezentuje się obiecująco, ale raczej mniej ryzykownie niż miało to miejsce w ubiegłym sezonie. Duże znaczenie może mieć kontynuacja współpracy z trenerem Rafałem Frankiem, który miał wpływ na budowę zespołu od A do Z. Kilku zakontraktowanych zawodników związanych było przedtem z sąsiednim Słupskiem, który w sezonie 2020/21 wywalczył awans do Energa Basket Ligi. Na to, jak tłumaczy szkoleniowiec, złożyło się wiele różnych czynników, ale nie sądzi, by był to minus. "Dla nas, może wyjść to tylko na plus, mamy kilku chłopaków z zespołu, którzy przystosowani są do mocnej rywalizacji". Skoro więc sprawdziło się tam, być może sprawdzi się i tutaj, a należy dodać, że trener będzie mieć jeszcze do dyspozycji Amerykanina Remona Nelsona. Jak na razie, klub kładzie duży nacisk na poszukiwania nowego sponsora tytularnego, nie stawiając konkretnych celów, chcąc jednak osiągnąć jak najlepszy wynik sportowy. O ile Kotwicę ominą wszelkie perturbacje, być może w końcu przełamią złą passę?
Jeżeli mielibyśmy wskazać "czarnego konia" rozgrywek, byłyby to Dziki Warszawa. Od początku za proces budowy zespołu odpowiadał uznany szkoleniowiec, Krzysztof Szablowski. W zespole doszło do sportowych rewolucji, bowiem z sezonu 2020/21 pozostali jedynie Grzegorz Grochowski, Piotr Pamuła i Jan Piliszczuk. Można odnieść wrażenie, że wszystko jest dokładnie przemyślane. Założeniem było, by grę oprzeć na doświadczonych graczach i obudować ten szkielet młodymi, ciężko pracującymi zawodnikami po dobrych szkołach koszykarskich, najczęściej z doświadczeniem ekstraklasowym. To, co ma cechować zespół to mocna defensywa i szukanie jak najwięcej okazji do zdobywania łatwych punktów. Jako cel, mówi się o TOP4. - Myślę, że będzie bardzo trudno o pierwszą czwórkę, ale celem minimum jest udział w play-off - dodał trener. Jednak dobre występy w przedsezonowych grach kontrolnych pokazały, że to jak najbardziej powinno być w zasięgu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz
5-8
"Kociewskie diabły" to spadkowicze z Energa Basket Ligi. Przede wszystkim na pierwszy plan wysuwa się kultura ekstraklasowa, która zdecydowanie jest dodatkowym atutem. Za drużynę odpowiedzialny będzie Bartosz Sarzało, którego zawodnicze początki związane są właśnie ze Starogardem Gdańskim. Podchodząc do budowy zespołu, istotne było, by był ukierunkowany na rozwój, co naturalnie umożliwiłoby namieszanie w play-offach. Spore znaczenie może mieć ponadto fakt, że wielu zawodników współpracowało już przedtem ze szkoleniowcem, a wsparcie zarówno w szatni, jak i na parkiecie doświadczonego koszykarza jakim jest Witalij Kowalenko, może okazać się nieocenione.
Sytuacja w WKK jest nieco inna niż w ubiegłych latach. Przede wszystkim, Tomasza Niedbalskiego zastąpi debiutujący w seniorskim baskecie Łukasz Dziergowski, a z zespołu odeszło czterech czołowych zawodników. Idąc zgodnie z powiedzeniem prezesa Koelnera, że drugi to pierwszy przegrany, cele są nadal bardzo ambitne i mają iść w parze z wypromowaniem kolejnego młodego koszykarza. Mając trzon w postaci czterech graczy z zeszłego sezonu, kilku nowych oraz Tomasza Ochońko - mentora i osoby, która dodać ma pewności na rozegraniu, na parkiecie powinni osiągnąć dobry rezultat, ale raczej niższy niż w ubiegłych latach.
- W poprzednim sezonie Miasto Szkła awansowało do fazy play-off i takiego rezultatu życzylibyśmy sobie w nadchodzących rozgrywkach - powiedział Radosław Soja, nowy trener zespołu z Podkarpacia o którym mówi się, że ma oko do wyławiania ciekawych nazwisk (przykład: Santiago Valuet, Argentyńczyk z polskim paszportem, a ciekawy do obserwowania będzie również Szymon Sobiech). O ile sam, jako trener będzie chciał pozbyć się łatki "wiecznego asystenta", tak mając skład pełen wszechstronnych zawodników, powinien mieć spore pole manewru w ich ustawianiu, co powinno zapewnić realizację założeń.
Po sezonie 2021/22 aż dziewięciu trenerów będzie miało nowych pracodawców. Zmiany dotknęły również klub z Opola, do którego dołączył Marcin Grygowicz, zapełniając wakat na ławce trenerskiej. - Zajęcie miejsca premiowanego w play-off jest celem dla tego zespołu - określił trener. Nie powinno być z tym problemu, bo skład budowany był podobnym systemem jak poprzednim razem, kiedy opolanie - choć trochę rzutem na taśmę - tę ósemkę wywalczyli.
9-11
Jedna z pozytywnych niespodzianek in plus sezonu 2020/21, która przed startem rozgrywek stawiana była raczej w dole, niż w górze tabeli. Obecnie, nie udało się utrzymać trzonu drużyny, chociaż jak się okazało, w zeszłym sezonie nie stanowiło to większego problemu, bo trener Tomasz Jagiełka - mając drugi najmłodszy zespół w lidze - świetnie poukładał te klocki. - Chcemy powalczyć o wyższe cele - nadmienił, choć celem minimum są bezapelacyjnie play-offy. Pozostaje nadrobić brak doświadczenia, a jeżeli to się uda, tyszanie mogą ponownie włączyć się do gry o ósemkę, pomimo dużej konkurencji.
Podobnie jak w przypadku Tychów, rezerwy Śląska nie powinny odstawać poziomem w stosunku do poprzedniego sezonu. Również i oni udowodnili, że siła tkwi w młodości. Celem nadrzędnym jest to, by poprzez grę w I lidze zawodnicy byli w pełni gotowi do rywalizacji w najwyższej klasie rozgrywkowej, natomiast sportowym - udział w play-off. Mogą sięgać po graczy z pierwszej drużyny i w głównej mierze od tego, w jakim wymiarze, zależna będzie ich dyspozycja. Trener Dusan Stojkov preferuje szybką, energiczną koszykówkę i nie wprowadzał dużych zmian kadrowych - poprzednio zabrakło jednego zwycięstwa, aby przejść do kolejnego etapu, zatem jak będzie tym razem?
Ekipa trenera Wojciecha Bychawskiego jak bumerang powraca do I ligi. Dotychczas nie spodziewano się zbyt wiele, jednak tym razem może być zupełnie inaczej. - Dla beniaminka najważniejsze jest utrzymanie. Chcielibyśmy walczyć o to, aby w końcu zaistnieć na pierwszoligowej mapie i pobyć na niej trochę dłużej niż jeden sezon - mówi szkoleniowiec. Przy poprzednich awansach, gra w drugiej lidze była szybka i agresywna, z mocną obroną na całym boisku, oparta na transmisji ofensywnej, ale w pierwszej lidze to nie zawsze się udaje, ale wiele zależy od wykonawców tego planu. Skład idealnie wpasował się w DNA trenera i uzupełnia się na tyle ciekawie, że może wyjść z tego coś naprawdę fajnego do oglądania - po prostu mogą wygrywać wszystko to, co powinni i nie oglądać się za siebie.
12-17
Tutaj robią się schody. Każda drużyna ma swoje mocne strony, poszczególne nazwiska mogą prowadzić zespoły do zwycięstw, po niektórych nie wiadomo czego się spodziewać. Można wróżyć z fusów, a prawdopodobieństwo ustalenia kolejności zbliżonej do rzeczywistego układu sił mogłoby być spore, ale spróbujmy się przyjrzeć.
- Celem jest pozostanie na poziomie pierwszej ligi i stabilny oraz konsekwentny rozwój zarówno sportowy, jak i organizacyjny - zapowiedział trener Marcin Radomski. Dotychczas jego poprzednie zespoły słynęły z dobrej obrony - i w tym można pokładać największą nadzieję, tylko czy brak doświadczenia nie okaże się rozstrzygający?
W ostatnich latach niejednokrotnie sprawiali niespodzianki, ale w tym sezonie możemy zobaczyć zupełnie inny Znicz, chociaż w tym też może być jakiś plan. Jak powiedział trener Michał Spychała, celem podstawowym jest utrzymanie się w I lidze - a ta, jest zawsze bardzo nieprzewidywalna.
Celem jest utrzymanie. Beniaminek będzie miał kim straszyć – w jednej drużynie zagrają weterani, jak Jakub Dłoniak i Darrell Harris, a budowa została oparta na kontynuacji. Impulsem, szczególnie w meczach domowych może okazać się własna, specyficzna hala. Na ławce trenerskiej Piotr Ignatowicz.
W Łowiczu myśli się o play-offach, jednak ubytki kadrowe mogą sprawić, że nie będzie to łatwy sezon. Trener Piotr Trepka podkreśla, że zależy mu jeszcze na wzmocnieniach, a skład nie został jeszcze zamknięty. W każdym razie, można postawić tu znak zapytania.
Beniaminek Przemysława Łuszczewskiego nie dokonał wielkich roszad - są gracze, którzy mogą dać jakość i wyszarpać cenne zwycięstwa. Pytanie, na ile eksploatowani przez pierwszy zespół będą Mikołaj Stopierzyński i Bartosz Ciechociński? Czy drużyna będzie mogła liczyć na koszykarzy z Energa Basket Ligi? Bez tego, może być to trudny debiut.
Na tę chwilę, zbyt wiele niewiadomych, by ocenić potencjał zespołu. Podczas gdy wszystkie drużyny od kilku tygodni przygotowywały się do sezonu, tak na tydzień przed ligą w Zgorzelcu podpisano pierwszego zawodnika. - Walczymy o to, aby wystartować z jak najlepszym składem, mając nadzieję, że drużyna cały czas będzie się budowała - zaznaczał trener Wojciech Szawarski. Wąski, jak nie zamknięty rynek transferowy, niewielkie pole manewru i brak odpowiedniego przygotowania do rozgrywek może mieć duże, jak nie największe znaczenie, które na szalę rzuci utrzymanie się w lidze.