31-letnia Caster Semenya nie wytrzymała i przypuściła atak na system. Zdaniem władz lekkoatletycznych biegaczka z RPA powinna być klasyfikowana jako mężczyzna, ponieważ poziom testosteronu w jej organizmie jest zbyt wysoki.
Z takim stanowiskiem utytułowana lekkoatletka nie może się pogodzić. W rozmowie z HBO specjalistka w biegu na 800 i 1500 m powróciła do czasu swoich pierwszych startów na arenie międzynarodowej.
Semenya po raz pierwszy w karierze wygrała mistrzostwa świata w wieku 18 lat (w Berlinie w 2009 r.). Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) miało wtedy poważne wątpliwości, co do jej płci.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Justyna Kowalczyk-Tekieli wyglądała zjawiskowo. A to był zwykły spacer
- Oni prawdopodobnie myśleli, że w majtkach mam przyrodzenie. Powiedziałam im: "Jestem kobietą. Jeśli chcecie się o tym przekonać, pokażę wam pochwę. W porządku?!" - zdradziła dla HBO Real Sports (cytat za "The Telegraph").
W kolejnych latach zawodniczka otrzymała zgodę na starty wśród kobiet, ale - jak sama twierdzi - została zmuszona przez IAAF do stosowania leków obniżających jej naturalnie wysoki poziom testosteronu.
- Po lekach regularnie wymiotowałem, przytyłam, miałem ataki paniki. Nie wiem, czy to kiedyś nie doprowadzi do zawału serca. To było jak dźganie nożem każdego dnia. Ale nie miałam wyboru - podkreśliła.
Od maja 2019 r. w lekkoatletyce obowiązuje prawo, iż biegaczki z zaburzeniami rozwoju płci (tzw. DSD) muszą obniżyć poziom testosteronu. Dotyczy to sportsmenek biegających na dystansie od 400 metrów do jednej mili.
Zobacz:
Caster Semenya nie odpuszcza. Kolejne odwołanie biegaczki
Lekkoatletyka. Są oburzeni decyzją sądu ws. Semenyi. "To straszne i homofobiczne"