To jest szaleństwo! Tego w historii polskiego sportu jeszcze nie było

Jeszcze nigdy w historii w tym momencie sezonu polskie sprinterki nie biegały tak szybko. Choć do najważniejszych imprez sezonu daleko, "Aniołki Matusińskiego" prezentują wręcz kosmiczną formę. A może być jeszcze lepiej!

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Anna Kiełbasińska, Natalia Kaczmarek i Justyna Święty-Ersetic PAP / Na zdjęciu: Anna Kiełbasińska, Natalia Kaczmarek i Justyna Święty-Ersetic
Fantastyczny początek sezonu w wykonaniu polskich sprinterek. Choć wszystkie zgodnie zapowiadają, że najwyższa forma ma przyjść na przełomie lipca i sierpnia, już teraz "Aniołki Matusińskiego" prezentują się znakomicie.

We wtorek w Ostrawie Natalia Kaczmarek, Anna Kiełbasińska i Justyna Święty-Ersetic pobiegły tak, że ręce same składały się do oklasków.

Bieg na 400 metrów na mityngu Golden Spike wygrała Kaczmarek, bijąc przy okazji rekord życiowy, który od 31 maja wynosi 50,16 s! To fantastyczny rezultat, drugi w historii polskiej lekkoatletyki. Trzecia na mecie Kiełbasińska wyrównała swój najlepszy wynik w karierze - 50,38 s.

ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"

I choć Święty-Ersetic znalazła się poza podium i była piąta, to jej 51,09 s również musi robić duże wrażenie. To dla niej najlepszy wynik w sezonie i świetna zapowiedź kolejnych biegów, które powinny być w jej wykonaniu tylko lepsze.

Forma naszych najlepszych sprinterek już na początku sezonu startowego jest wyjątkowa.

Jest świetnie, a będzie lepiej

Zachwyca przede wszystkim Natalia Kaczmarek, która już w hali prezentowała się świetnie i biła rekordy życiowe (51,15 s), jednak na HMŚ w Belgradzie zawiodła oczekiwania swoje i kibiców odpadając w półfinale. Praca wykonana w pierwszej części roku oddaje jednak teraz i trudno ocenić, gdzie znajduje się granica możliwości 24-latki.

Z kolei Anna Kiełbasińska tak jak zachwycała zimą, tak zachwyca nadal. W marcu dopadł ją ogromny pech i przez pozytywny wynik testu na koronawirusa nie pojechała na HMŚ, jednak nie przeszkodził w zbudowaniu formy na lato. Warszawianka jest niezwykle mocna i otwarcie mówi o chęci złamania 51 sekund.

I choć Justyna Święty-Ersetic pozostaje trochę w cieniu koleżanek, o żadnych powodach do niepokoju nie może być mowy. W porównaniu do ubiegłotygodniowego startu w Niemczech, mistrzyni Europy na 400 m z 2018 roku poprawiła się o blisko 0,9 sekundy! Forma idzie więc w górę i będzie szła nadal. I kto jak kto, ale lekkoatletka z Raciborza wie jak przygotować formę na imprezę docelową.

Takich wyników w historii jeszcze nie było

Jak informuje konto twitterowe Athletic News, powołując się na statystyki World Athletics, do tego roku jeszcze nigdy w maju polska lekkoatletka nie pobiła na 400 metrów granicy 51 sekund. A tutaj mamy już dwie takie zawodniczki, a trzecia o krok od jej złamania!

Najbliższe tygodnie zapowiadają się rewelacyjnie, a przecież obecny sezon jest wyjątkowo bogaty w wielkie imprezy. W lipcu czekają nas mistrzostwa świata w Eugene, a po zaledwie 3 tygodniach mistrzostwa Europy w Monachium. Na dodatek w międzyczasie w Chorzowie odbędzie się pierwszy w historii mityng Diamentowej Ligi.

Oczywiście, zwłaszcza na mistrzostwach świata poziom w biegach indywidualnych na 400 m może być niezwykle wysoki i nawet zejście poniżej magicznej bariery 50 sekund nie będzie gwarantowało medalu. Aby zdobyć brąz ostatnich MŚ w Doha, Shericka Jackson musiała wyśrubować rekord życiowy do kapitalnego czasu 49,47 s!

Na mistrzostwach świata celem głównym może być jednak obrona srebrnego medalu z Kataru w sztafecie 4x400 metrów i przy okazji pobicie po raz kolejny rekordu Polski (3:20,53 s).

Jeśli jednak forma naszych sprinterek będzie szła w górę, to sam awans do finału 400 m w Eugene wcale nie musi być szczytem marzeń. Po takim początku sezonu apetyty u kibiców, a przede wszystkim u samych zawodniczek, są mocno rozbudzone.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×