Bez wątpienia Pia Skrzyszowska jest jedną z największych polskich bohaterek lekkoatletycznych mistrzostw Europy w Monachium. W niedzielny wieczór 21-latka najpierw zdobyła złoty medal w biegu na 100 metrów przez płotki, a zaledwie kilkadziesiąt minut później pobiegła w sztafecie 4x100 m i bardzo pomogła w pobiciu rekordu Polski i wywalczeniu srebra.
Choć jej wielki talent i potencjał znamy od wielu miesięcy, ten sukces uświadomił całej Polsce, jaka jest jego skala. W bardzo młodym wieku warszawianka weszła na europejski szczyt, pokazując ogromną odporność psychiczną.
Teraz jest już gwiazdą polskiego sportu, w czym gigantyczny udział ma jej tata i jednocześnie trener, Jarosław Skrzyszowski. Co poczuł, gdy w finale 100 m przez płotki przekraczała linię mety jako pierwsza?
ZOBACZ WIDEO: Robert Korzeniowski chwali polskich sprinterów. "Uff, nareszcie!"
- Spełnienie. Oboje nie ukrywaliśmy z Pią, że ona jedzie na mistrzostwa Europy powalczyć o złoty medal, uważaliśmy, że to możliwe. Na mecie pojawiła się po prostu myśl, że zrobiliśmy to, co zakładaliśmy - ujawnia w rozmowie z WP SportoweFakty.
Według samej zawodniczki, kluczem do ich owocnej współpracy są znakomite relacje. - Nigdy nie powiedziałam do niego "trenerze", to tata. Rozumiemy się znakomicie - ocenia.
- Rozumiemy się z Pią bardzo dobrze, mamy podobne spojrzenie na wiele różnych spraw, oceniamy wiele kwestii w ten sam sposób. Czasami wręcz rozumiemy się bez słów, wystarczy, że pokażę jej coś ręką i ona już wie, o co chodzi. To coś, co nie jest widoczne dla innych i myślę, że to jest ten klucz do sukcesu - przekonuje.
W teorii relacja ojciec-córka nosi też ze sobą pewne ryzyko podczas treningu. Według szkoleniowca w ich sytuacji nie dochodzi do poważniejszych konfliktów. - Bywa, że czasami coś nie wychodzi, pojawiają się emocje czy zdenerwowanie, ale to całkiem naturalne. Bez emocji nie byłoby wyników czy satysfakcji.
W Monachium Skrzyszowska zaprezentowała się tak dobrze w biegu sztafetowym (na swojej zmianie uzyskała najlepszy czas), że pojawiły się pytania, czy w kolejnym sezonie będzie też biegała sprint płaski.
- Taki sprint trochę zakłóca nam trening płotkarski, to jest inny rodzaj kroku, czasami wprowadza to zaburzenia techniki. Zazwyczaj robimy to na hali, gdzie Pia biega 60 metrów i potem już do tego nie wracamy - wyjaśnia nam trener.
Pia Skrzyszowska jest już mistrzynią Europy, ale zapowiada, że celem na kolejny rok jest dołączenie do światowej czołówki. Aby tak się stało, Polka musi biegać jeszcze szybciej, czyli poniżej 12,50 s. Gdzie ma jeszcze największe rezerwy?
Pia Skrzyszowska powoli dochodzi do siebie. Czytaj więcej--->>>
- W automatyzmie biegania na płotkach. To specyficzna konkurencja techniczna i sukces przychodzi, gdy coś się robi bez zastanowienia. Pia jeszcze tego nie ma, bo liczba przebiegniętych płotków jeszcze nie jest taka, do jakiej dążymy - tłumaczy. I dodaje:
- Jest tylko kwestią czasu, kiedy będzie to dla niej naturalne jak oddychanie i wtedy jej wyniki będą na najwyższym poziomie. Jej największy atut? Gdy jest dobrze przygotowana, wtedy jest duża pewność, że dobrze wypadnie w zawodach, wręcz nie pojawiają się wpadki. Jest stabilna, można tu mówić o sile mentalnej - przekonuje.
21-latka powoli myśli o zasłużonych wakacjach, jednak sezon jeszcze trwa. I w najbliższych tygodniach będziemy mogli oglądać jej popisy na poważnych mityngach.
- Jest bardzo prawdopodobne, że Pia pojawi się na zawodach Diamentowej Ligi w Brukseli i być może na finale w Zurychu. Kolejny sezon? Musimy najpierw zakończyć obecny, usiąść i ustalić plan. Będzie na to czas - podsumowuje szkoleniowiec, który po ME w Monachium może mieć ogromne poczucie satysfakcji nie tylko z wyników córki.
Trzy medale zdobyła tam przecież Anna Kiełbasińska (brąz na 400 m, dwa srebra w sztafetach 4x100 i 4x400 m), która również trenuje pod jego okiem i nie ukrywa, jak wielki ma wpływ na jej ostatnie sukcesy.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty