Wicemistrz olimpijski, mistrz świata i Europy w rzucie dyskiem, Piotr Małachowski, miesiąc temu wyjechał z kraju i zamieszkał na zamkniętym osiedlu w miejscowości Bavaro, najbardziej wysuniętej na wschód prowincji Dominikany.
Byłemu lekkoatlecie na Karaibach towarzyszą żona Katarzyna i syn Henryk. 39-letni Małachowski, jak przyznał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet", zdecydował się na wyjazd, by poświęcić się życiu rodzinnemu. Miał już dość ciągłego pędu życia.
- Chcemy, żeby nasz Henio nauczył się tam języka angielskiego i hiszpańskiego. Na Dominikanie chodzi do szkoły, a my w końcu żyjemy jak rodzina. (...) Ten czas na pewno dobrze wykorzystamy - podkreślił, cytowany przez przegladsportowy.onet.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?
Żołnierz Wojska Polskiego planuje zostać na Dominikanie minimum rok. Nie wyklucza jednak, że pobyt może się wydłużyć.
- Chcę zobaczyć, czy spodoba mi się życie poza krajem i może wtedy podejmiemy decyzję co do naszej dalszej przyszłości - zdradził.
Miejscowi nazywają Polaka "gringo". Jest to potoczne określenie turysty w Ameryce Południowej.
- Dla nas wszędzie są inne ceny niż dla Dominikańczyka. Czasami to jest śmieszne, a czasami denerwujące. Krok po kroku uczę się jednak życia w tym miejscu. Uczę się hiszpańskiego, ale mam taką karnację, że nigdy nie będę miał takiego koloru skóry, jak oni. Dla nich zatem zawsze będę gringo - wyjawił.
"Wszyscy się pytają: 'Machał jak Ci tam? Nie nudzisz się?'. Powiem Wam, że Fajnie jest" - pisał dwa tygodnie temu na swoim instagramowym koncie Małachowski.
Zobacz:
Łzy i pożegnania na Stadionie Śląskim. Symboliczny konkurs Piotra Małachowskiego
Piotr Małachowski zmieni dyscyplinę? To byłby wielki hit w polskim sporcie