Już sam awans Dominika Kopcia do finału biegu na 60 metrów był sporym zaskoczeniem. W eliminacjach zajął co prawda drugie miejsce, ale w półfinale był czwarty.
Uzyskał tam wynik 6,59 s i zajmował drugie miejsce wśród zawodników z najlepszymi czasami. W dwóch kolejnych biegach nikt nie zdołał go z tej pozycji strącić.
Największym faworytem do zwycięstwa był mistrz olimpijski Lamont Marcell Jacobs. Włoch na wcześniejszych etapach pokazywał dużą moc. Szanse na sukces miał także jego rodak Samuele Ceccarelli.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!
Kopeć zaliczył najlepszy bieg w swojej karierze. Na metę wpadł niemal równocześnie z Henrikiem Larssonem. O wszystkim decydował fotofinisz. Okazało się, że Polak przegrał medal o... 0,001 s.
Na otarcie łez pozostał mu rekord życiowy, który od soboty wynosi 6,53 s. Zwyciężył Samuele Ceccarelli (6,48 s), który wyprzedził Lamonta Marcella Jacobsa (6,50 s).
- Szkoda, tak naprawdę zabrakło niewiele. Liczyłem po cichu, że jest szansa na medal, że jestem w stanie pobiec w okolicy rekordu Polski - powiedział Kopeć w rozmowie z TVP Sport.
- Wiedziałem, że jestem z przodu, ale nie wiem, czemu się nie rzuciłem. Jestem trochę na siebie zły, bo zabrakło niewiele, żeby zdobyć ten medal - dodał reprezentant Polski.
Czytaj także:
- Duży pech Polaka. O tyle przegrał awans do finału
- Świetny atak Sofii Ennaoui! Jest medal dla Polski