Kozakiewicz zdradza, komu pokazałby swój gest. Ależ ostre słowa

Zdjęcie okładkowe artykułu: Agencja Gazeta / Adam Stępień oraz Johannes P. Christo/Anadolu Agency / Na zdjęciu: Władysław Kozakiewicz i Tomas Bach
Agencja Gazeta / Adam Stępień oraz Johannes P. Christo/Anadolu Agency / Na zdjęciu: Władysław Kozakiewicz i Tomas Bach
zdjęcie autora artykułu

Władysław Kozakiewicz zdradza, komu pokazałby swój słynny gest. - Aż mnie ciarki po plecach przechodzą kiedy myślę, że to właśnie Niemiec mówi coś takiego w czasie, kiedy jest wojna - przyznaje mistrz olimpijski w "Super Expressie".

Ten gest przeszedł już do historii polskiego sportu. Władysław Kozakiewicz podczas igrzysk w Moskwie "pozdrowił" gospodarzy popularnie zwanym wałem. Stał się on symbolem oporu, także przeciwko komunistom.

Obecnie ten gest nabrał jeszcze nowego wymiaru. Niewiele ponad rok temu Rosjanie napadli na Ukrainę i dokonują tam bombardowań obszarów cywilnych i innych zbrodni wojennych.

- Ludzie piszą do mnie: "Panie Władku, pan by pokazał teraz gest Ruskim". Oczywiście, że bym pokazał! Tylko komu? Teraz, pozostając w sporcie, pokazałbym Międzynarodowemu Komitetowi Olimpijskiemu - przyznaje mistrz olimpijski w rozmowie z "Super Expressem".

Na celowniku tyczkarza znalazł się zwłaszcza Thomas Bach. Prezes MKOL opowiedział się za tym, by Rosjanie i Białorusini mogli wystąpić na przyszłorocznych igrzyskach w Paryżu, choć pod neutralną flagą.

- Aż mnie ciarki po plecach przechodzą kiedy myślę, że to właśnie Niemiec mówi coś takiego w czasie, kiedy jest wojna, kiedy sami Niemcy wysyłają sprzęt i są przeciwko Rosji? I teraz wymyślił sobie taką głupotę, że do igrzysk mogą być dopuszczeni sportowcy, którzy teraz może i nawet strzelają do Ukraińców - ocenia Kozakiewicz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan

Czytaj więcej: Polka sprawiła wielką sensację. "Może mam siedem żyć?"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Czy Rosjanie powinni zostać dopuszczeni do IO w Paryżu:?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)