Duża zmiana u Sofii Ennaoui. "Stać mnie na wielkie rzeczy"

PAP / Na zdjęciu: Sofia Ennaoui
PAP / Na zdjęciu: Sofia Ennaoui

- Mam przekonanie, że stać mnie na wielkie rzeczy. Nie trenuję, żeby zdobywać wyłącznie medale mistrzostw Europy, ale też mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich - zapowiada Sofia Ennaoui, która ma na ten rok bardzo ambitne plany.

W tym artykule dowiesz się o:

Sofia Ennaoui kontynuuje świetną passę. Po tym, jak w ubiegłym roku w wielkim stylu wróciła do startów po dwuletniej przerwie (piąte miejsce na mistrzostwach świata w Eugene i brązowy medal mistrzostw Europy w Monachium - WIĘCEJ TUTAJ), ten już przyniósł jej duży sukces.

Na Halowych Mistrzostwach Europy w Stambule zdobyła brązowy medal w biegu na 1500 metrów, przy okazji bijąc rekord życiowy (4:04,06 s). I nie chce na tym poprzestać, plany na sezon letni i przyszłoroczne igrzyska olimpijskie w Paryżu ma niezwykle ambitne.

W rozmowie z WP SportoweFakty 27-latka przekonuje, że w ostatnich miesiącach doszło u niej do ogromnych zmian, które mają pomóc w spełnieniu jej największego sportowego marzenia.

Tomasz Skrzypczyński: Czy przed Halowymi Mistrzostwami Europy w Stambule wzięłabyś brązowy medal w ciemno?

Sofia Ennaoui: Tak, dla mnie każdy medal jest na wagę złota. Optymistycznym znakiem dla mnie było już pobicie rekordu Polski na 1000 metrów w Birmingham pod koniec lutego (2:35,69 s). To była zapowiedź, że w Stambule może być bardzo dobrze i tak było. Była nawet szansa w finale na kolejny rekord kraju, ale nie narzekam, absolutnie. Dla mnie ten sezon i tak jest jak spełnienie marzeń.

I tak udało ci się pobić rekord życiowy w finale. W ogóle poziom 1500 metrów w tym sezonie był niezwykle wysoki.

Standardowo miałam takie szczęście, że mój bieg eliminacyjny był najszybszy w historii tej konkurencji na HME. To oczywiście kosztowało mnie też trochę więcej energii. Cieszę się też, że przegrałam tylko z Laurą Muir i Claudią Boboceą. Rekord życiowy jest bardzo optymistyczny, bo trzeba gonić świat. Ciągle w mojej głowie są medale na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich, tylko tego mi brakuje do sportowego spełnienia. Kiedy, jak nie teraz!

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką wyczynia cuda. Zobacz popisy gwiazdy Barcelony

Czy już podczas przygotowań do sezonu czułaś, że jesteś gotowa na tak dobre wyniki?

Planem na ten sezon był występ na trzech imprezach - Halowe Mistrzostwa Polski, mityng w Birmingham i HME. I tak było. Wiemy, że w poprzednich latach moje zdrowie trochę kulało, dlatego nie chcieliśmy obciążać jednej strony ciała, z czym miałam już przecież problemy. Sezon halowy charakteryzuje się tym, że biega się jednak przy sporym nachyleniu a to nie sprzyja żeby utrzymać moje zdrowie w 100 procentach. Chcieliśmy zdobyć medal na HME i zrobić to jak najmniejszym kosztem, to się udało.

Na zgrupowaniu w RPA trenowałam bardzo ciężko, ostatnie miesiące pokazywały, że wszystko idzie w dobrą stronę. Czasy na treningach były świetne. Udało nam się wycelować z formą na najważniejszą imprezę, mamy już z trenerem doświadczenie, wiemy co jest dla mnie dobre, a co nie. Tak naprawdę zrobiliśmy teraz małą przerwę w przygotowaniach a i tak zdobyliśmy medal HME.

Brzmi nieźle!

Prawda?

Widać po tobie, że po ubiegłym roku odżyłaś. Wydajesz się dużo bardziej pewna siebie i swoich możliwości.

W mojej głowie zaszła ogromna zmiana. Największym bodźcem nie był może medal mistrzostw Europy w Monachium, ale piąte miejsce na MŚ w Eugene. Tam zrozumiałam, jak blisko jestem światowej czołówki, tylko dwa miejsca dzieliły mnie od podium. A wiem, że w ostatnim roku nie trenowałam na 100 procent, nie wiedziałam, na ile mogę sobie pozwolić. W tym roku trenujemy na tyle, ile mogę, nie oszczędzamy się. I do igrzysk w Paryżu będzie tylko mocniej.

Mam swoje przekonanie, że stać mnie na wielkie rzeczy. Nie trenuję żeby zdobywać wyłącznie medale ME, ale też na MŚ. Jak Ada Sułek zapowiadała na początku sezonu, że pobije rekord świata, to nie wszyscy jej wierzyli, mówiąc delikatnie. Ale takie założenie sobie pewnego celu w głowie powoduje, że psychika ku temu zmierza. Dlatego zapowiadam, że będę walczyła o medal tegorocznych MŚ w Budapeszcie.

Widać, że z Adrianną Sułek wzajemnie się nakręcacie. Podczas HME znów mieszkałyście razem w pokoju tak jak w ubiegłym roku?

Spędzałyśmy ze sobą bardzo dużo czasu, choć tym razem nie mieszkałyśmy razem. Ale świetnie się czujemy w swoim towarzystwie, mamy bardzo podobne charaktery. Jesteśmy obie bardzo przebojowe.

Jesteście bardzo podobne, ale jednak ty mówisz, że bardzo cieszysz się z każdego medalu. Ona w Stambule pobiła stary rekord świata, zdobyła srebrny medal, ale nie ukrywała łez smutku...

Tak, wiem o tym. Pamiętam, gdy trener Rzepka obserwował naszą relację i powiedział, że bardzo dobrze na siebie działamy i że będziemy spędzać ze sobą dużo czasu do igrzysk w Paryżu. Jestem od Ady starsza o cztery lata, w moim życiu wydarzyło się już sporo złych rzeczy, stąd mój dystans i radość z każdego medalu. Ada jest na zupełnie innym kursie, nic nie zapowiada, że u niej medali nie będzie. Dzięki niej zaczęłam bardzo mocno śledzić wieloboje, widzę, jaki tam jest poziom. Chyba tak mi wypadało, bo się kolegujemy.

Na pewno nie oceniam Ady. Jestem tego zdania, że każdy sportowiec jest indywidualistą i robi to co mu służy i nakręca go do kolejnych startów. Ada jest wyjątkowa. Gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, lekkoatletyka nie miałaby tylu barw.

A polska lekkoatletyka potrzebuje takich postaci.

Jak najbardziej! Ona jest motorem napędowym naszej kadry, wszyscy jej kibicują i śledzą jej zmagania. Byliśmy wszyscy pod wielkim wrażeniem jej wyników. Ona pokazuje też, że nie trzeba się bać mówienia głośno o swoich celach. Teraz sport bardzo mocno zaczyna się charakteryzować tym, że sportowcy bardzo mocno wierzą w swoją wartość i o tym mówią. Nikt się nie boi mówić o medalu MŚ czy rekordzie globu.

Jakie plany na starty w sezonie letnim?

W wielu zawodach na pewno wystartuję, choć na pewno nie we wszystkich. Na przykład na pewno nie wystartuję na mityngu Piotrka Liska w Dusznikach, bo tam będą tylko skakać o tyczce...

A to złośliwy gość!

No dokładnie! Sporo się zresztą z tego śmiejemy. Nie zapeszając, zdrowie bardzo mocno mi dopisuje, nic mi nie dolega, co wpływa bardzo dobrze na moją psychikę. Kieruje mnie ona w dobrą stronę, a wtedy aż chce się mocno trenować. Na pewno będę na Drużynowych Mistrzostwach Europy w Chorzowie, będę się pokazywać na Diamentowej Lidze, chciałabym wystartować na Memoriale Kamili Skolimowskiej w Chorzowie. Mamy już z trenerem Szymaniakiem zarys tego sezonu, ale najpierw zobaczymy jak będą wyglądały treningi.

Wygląda, jakbyś nie mogła się już ich doczekać.

Nie czuję się w ogóle zmęczona psychicznie. Chyba pierwszy raz w życiu wracam z imprezy docelowej i chcę mi się trenować. Już w niedzielę w Stambule z własnej woli wyszłam na trening, to daje mi to przyjemność i resetuje głowę.

Planujecie z trenerem zgrupowania zagraniczne?

Większość przygotowań spędzimy w Polsce, nie chcemy wyjeżdżać za dużo za granicę. Spora dawka witaminy D3 spowodowałaby, że szybko złapałabym wysoką formę, a nie o to chodzi. Forma ma być na MŚ w Budapeszcie. Czeka mnie wielki bój, rywalki z całego świata na pewno będą mocne, ale ja lubię wielkie cele. I to mnie tylko nakręca.

Rozmawiał Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty.

Polka sprawiła sensację. Kto by się tego spodziewał?--->>>>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty