[b]
Z Budapesztu - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty[/b]
Sofia Ennaoui przyzwyczaiła nas, że jeśli bierze udział w wielkich imprezach, to podczas nich zawsze daje nam sporo radości. Tak było choćby przed rokiem na mistrzostwach świata w Eugene, gdzie w biegu na 1500 metrów Polka zajęła w finale bardzo wysokie, piąte miejsce, choć dopiero co wracała do startów po długiej przerwie.
Niestety, choć w tym roku biegaczka wykonała ogromną pracę na treningach, w Budapeszcie nie zdołała nawet przejść eliminacji. W swojej serii zajęła dopiero dziesiąte miejsce i mistrzostwa świata zakończyły się dla niej już pierwszego dnia.
Po biegu Ennaoui wyznała przyczyny swojej odległej pozycji w eliminacjach. Polka po prostu bardzo mocno odczuwa jeszcze skutki kolejnego zakażenia koronawirusem.
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #6. Nikola Horowska ozłocona. "Przeżywałam w tym roku trudne chwile"
- Czuję się wrakiem człowieka, fizycznie i psychicznie. W ostatnich tygodniach były treningi szybkościowe, które napawały optymizmem. Ale to co się dzieje jeśli chodzi o wytrzymałość, to jest tragedia. Jest coraz gorzej - przyznała.
Polka nie ukrywa, że w obecnej sytuacji, gdy nie jest w stanie wytrzymać biegu na 1500 m, może lepiej byłoby, gdyby startowała na 800 metrów. To jednak byłoby dla niej zbyt ryzykowne.
- Doskonale było to widać dzisiaj. Na pierwszych dwóch okrążeniach czułam się bardzo dobrze, a potem jakby ktoś mi zgasił światło. Rozmawiałam o tym trenerem, że lepiej dla mnie teraz byłoby biegać na 800 metrów. Ale nie mam turniejowego doświadczenia na tym dystansie, nie umiem tego biegać taktycznie.
Ennaoui przyznała, że w przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy chorowała aż czterokrotnie, co jej zdaniem zostawiło w jej organizmie ogromne ślady.
- Jestem w ogóle dumna z siebie, że udało mi się tutaj wystartować. Ostatnie tygodnie były dla mnie tragiczne. Wielka szkoda, bo forma była naprawdę wysoka. Badania mówią, że płuca po koronawirusie dochodzą do siebie przez sześć miesięcy, więc teraz jest dla mnie jeszcze za wcześnie. W ciągu 1,5 roku chorowałam aż cztery razy. To jest hardcore.
Medalistka mistrzostw Europy ma jednak w sobie optymizm jeśli chodzi o kolejny sezon, w którym imprezą główną będą oczywiście igrzyska olimpijskie w Paryżu.
- Było mi trudno psychicznie podejść do tego startu. Po mistrzostwach Polski nie wiedziałam co się ze mną dzieje, miałam w głowie pustkę. Żadnemu sportowcowi nie życzę, żeby czuł się tak jak ja w ostatnich tygodniach. Teraz nie jestem w stanie rywalizować z najlepszymi na świecie, a medale na mistrzostwach Europy już mnie nie satysfakcjonują. Modlę się już tylko o szczęście i żeby przygotowania do igrzysk w Paryżu nie były szarpane.
Polka, wraz z trenerem Wojciechem Szymaniakiem już podjęła decyzję o planie na przyszły rok.
- W przyszłym roku powinnam być bardziej wypoczęta, na pewno nie wystartuję w sezonie halowym, tam już zdobyłam swoje medale. Mam wiarę, że będzie dobrze, nigdy nie jest tak źle, żeby nie można było z tego wyjść - zakończyła.