[tag=48553]
Ewa Swoboda[/tag] z pewnością na długo zapamięta to, co działo się poniedziałkowego wieczoru na lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Budapeszcie. W półfinale Polka zajęła trzecie miejsce w swoim biegu i musiała czekać na to, co zrobią rywalki.
Najpierw pojawiła się przykra informacja o tym, że Swobodzie zabrakło jednej tysięcznej do awansu. Chwilę później sprinterka wpadła w euforię. Decyzja sędziów została zmieniona po wniesionym proteście i pojawiła się w finale na dziewiątym torze. Jej twarz zalała się łzami.
Swoboda została w ten sposób pierwszą Polką, która pobiegła w finale biegu na 100 metrów w historii mistrzostw świata. I to jak pobiegła! Doskonale ruszyła z bloków startowych, w pewnym momencie znajdowała się w okolicy połowy stawki, choć im bliżej mety, tym bardziej zostawała za rywalkami.
Ostatecznie została szóstą zawodniczką mistrzostw świata, notując drugi najlepszy czas w karierze (10,97 s). Trzeci raz w życiu złamała granicę 11 sekund na dystansie 100 metrów.
Po złoty medal sięgnęła Sha'Carri Richardson (10,65 s), która ustanowiła w ten sposób rekord mistrzostw świata.
- Ciesz się, że dałam radę wystąpić w tym finale. Nie było za dobrze. Jest to jeden z moich najpiękniejszych dni w życiu i najgorszych. Połowa serduszka była złamana, bo nie weszłam do tego finału, a drugą połową jestem szósta. Niesamowite to jest - powiedziała Swoboda przed kamerą TVP Sport.
Czytaj także: Tak zareagowała Ewa Swoboda, gdy dowiedziała się o awansie do finału [WIDEO]
ZOBACZ WIDEO: MŚ Budapeszt. Wojciech Nowicki: Kolejny rok na wysokim poziomie