Siostry Konieczek stanęły na starcie biegu na 3000 m z przeszkodami na MŚ w lekkoatletyce. Jednak miały przed sobą trudne zadanie, bo awans do finału uzyskiwało jedynie 15 najlepszych zawodniczek.
Tempo w biegu Alicji Konieczek było wręcz zabójcze. A wszystko z uwagi na to, że za rywalki miała broniącą złotego medalu Beatrice Chepkoech, a dodatkowo Winfred Yavi, która rok temu była czwarta.
Mimo że na 200 metrów przed końcem Alicja była siódma, to udało jej się ruszyć. Po wyprzedzeniu pierwszej rywalki ruszyła w pogoń za drugą, ale nie zdołała wyprzedzić kolejnej. Na mecie zameldowała się z wynikiem 9:23.45, co jest jej rekordem życiowym. Mimo to zabrakło jej 0,38 s, żeby wystąpić w finale. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w innych biegach wynik ten... dałby jej awans.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: on ciężko trenuje, ona wygrzewa się na łodzi
- Minimum olimpijskie prawie było. Szkoda, że w tej serii biegłam, w drugiej bym sobie poradziła, trzecia wydaje się najsłabsza - powiedziała Alicja w rozmowie z TVP Sport.
Na mistrzostwach Polski to jej siostra Aneta Konieczek spisała się lepiej. Teraz jednak szybko odpadła z walki o czołowe lokaty i większość czasu spędziła na tyłach stawki. Ukończyła bieg w czasie 9:45.61 i zabrakło jej 20 sekund do awansu.
- Ciężko się oddychało. Starałam się walczyć. Jestem wkurzona, zawsze gdy jest ciepło, to mi źle idzie. Forma jest, muszę to zganić na ciepło, innego wytłumaczenia nie ma - stwierdziła Aneta.