Głośny ślub w polskim sporcie. Weźmie nazwisko po mężu

Natalia Kaczmarek to w tym momencie największa gwiazda polskiej lekkoatletyki. Zawodniczka przygotowuje się obecnie do najważniejszego sezonu w karierze, ale zdradza też swoje plany na okres po igrzyskach.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Natalia Kaczmarek Materiały prasowe / Na zdjęciu: Natalia Kaczmarek
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Nie ma pani niedosytu, że choć udało się zdobyć tytuł wicemistrzyni świata na arcytrudnym dystansie 400 m, to i tak nie udało się skończyć Plebiscytu "Przeglądu Sportowego" w pierwszej trójce?

Natalia Kaczmarek, wicemistrzyni świata w biegu na 400 m: Nie odbieram tego w ten sposób. Trudno porównywać osiągnięcia poszczególnych zawodników. Dla mnie czwarte miejsce w takiej stawce to naprawdę gigantyczne osiągnięcie.

Jak pani zareagowała, gdy prowadzący Galę Mistrzów Sportu wyczytali pani nazwisko?

Szczerze mówiąc jestem zaskoczona tak wysokim miejscem. Byłam przekonana, że znajdę się pod koniec pierwszej dziesiątki, bo jednak wydawało mi się, że lekkoatletyka nie jest aż tak popularna w naszym kraju. Ciesze się, że moje sukcesy zostały docenione, a aż dwóch lekkoatletów znalazło się w dziesiątce Plebiscytu. Przygotowałam sobie przemowę, ale zaczęłam zupełnie inaczej i przez to miałam moment zawahania. Zapomniałam choćby podziękować mojemu trenerowi i fizjoterapeucie. Nie wszystko poszło perfekcyjnie, ale odbierałam statuetkę po raz pierwszy. Stres był większy niż przed biegiem na 400 metrów.

Ma pani 27 lat i w sporcie osiągnęła praktycznie wszystko. Nie ma pani problemu z mobilizacją przed kolejnymi ważnymi imprezami?

Chcę osiągać więcej i więcej. Faktycznie mogłabym powiedzieć, że już osiągnęłam bardzo wiele, bo mam przecież medale igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata i Europy. Wiem jednak, że zawsze może być jeszcze lepiej, a ja wciąż mam coś do pokazania. Co roku chciałabym przesuwać swoje granice.

ZOBACZ WIDEO: Padło pytanie o kasę. Szef KSW odpowiada wprost

Wiadomo, że lubi pani podróżować. Czy po wicemistrzostwie świata miała pani czas na egzotyczne wakacje?

Niestety, nie mieliśmy w tym roku wakacji. Mieliśmy masę innych obowiązków, sporo wyjazdów. Musiało nam wystarczyć zgrupowanie regeneracyjne w Zakopanem. Mieliśmy okazję pochodzić po górach, więc można powiedzieć, że tam odpoczęliśmy.

Czy nie jest pani zmęczona przed rozpoczęciem być może najważniejszego sezonu w pani karierze? 

W listopadzie faktycznie miałam delikatny kryzys i poczułam zmęczenie całym sezonem. Teraz jest jednak dużo lepiej. Pomogło zgrupowanie zagraniczne, podczas którego miałam świetną pogodę i z dala od Polski mogłam się odciąć od wszystkiego.

Jaki ma pani plan na sezon halowy? 

W tym roku nie wystąpię na hali nawet w jednym biegu. Nie chcę prowokować niepotrzebnych zdarzeń, a biegi na hali i tak mi nie leżą. Skupiam się na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach Europy. Może za rok zmienię sposób przygotowań, bo kolejny sezon będzie nieco luźniejszy. W trakcie tej zimy wystartuję być może w jednym biegu na stadionie w RPA, ale będzie to typowy start na przetarcie, a nie jakiś poważny sprawdzian formy.

Ten rok będzie dla pani wyjątkowy nie tylko ze względu na ważne imprezy sportowe, ale także zapowiedziany ślub z innym reprezentantem Polski, Konradem Bukowieckim. Nie mieliście pomysłu, by poczekać z tym na nieco spokojniejszy czas?

Jesteśmy z Konradem razem już pięć lat i uznaliśmy, że to już czas na kolejny krok. Mieszkamy razem, chcemy być razem, więc przyszło to całkiem naturalnie.

Od kolejnego sezonu będzie pani zatem startowała pod nazwiskiem Natalia Bukowiecka. Nie szkoda zmieniać coś, z którym się pani kojarzy kibicom?

Zupełnie nie przywiązuje do tego wagi. Mam nadzieję, że pod nowym nazwiskiem osiągnę takie rzeczy, że wszyscy szybko się przyzwyczają.

Jak zorganizować ślub, przygotowując się jednocześnie do igrzysk? Wesele ma się odbyć we wrześniu, czyli raptem kilka tygodni po powrocie z igrzysk.

Muszę się przyznać, że przewidziałam to, że będę dużo za granicą, dlatego skorzystałam z pomocy wedding planerki. Mam dużo innych spraw na głowie, więc oczywiste jest, że nie chcę stresować się przygotowaniami do wesela. Na razie to się sprawdza, bo mamy wpływ na każdą decyzję, ale dostajemy zaledwie kilka propozycji do wyboru i nie musimy tego szukać sami. Najważniejsze, że mam już gotową suknię ślubną, choć muszę przyznać, że poszukiwania tej idealnej wcale nie były łatwe.

Rozumiem, że plan jest taki, że zdobywacie złoto w sztafecie 4x400 metrów, pani zdobywa do tego medal indywidualnie, a chwilę później robicie wielki bal.

Taką właśnie mam nadzieję. Tego sobie życzę. Wesele nie będzie jakoś bardzo duże, ale faktycznie zaprosiliśmy sporo ludzi z lekkoatletyki, bo mamy z nimi bardzo dobry kontakt. Spędzamy razem dużo czasu.

Zdobycie medalu podczas mistrzostw świata oznaczało, że wygrałaś z trenerem zakład, którego stawką było przebiegnięcie półmaratonu. Jak poszło twojemu szkoleniowcowi?

Nie było litości. Taki dystans nie pasował do mojego treningu, więc trener biegał sam. Chociaż być może to za duże słowo - biegał, bo chyba większą część dystansu jednak przeszedł. Ustaliliśmy jednak, że musi zmieścić się w limicie trzech godzin i to mu się udało. To jednak nie koniec, bo trener ma jeszcze do przebiegnięcia maraton, a w międzyczasie założyliśmy się o kilka innych rzeczy. Mam nadzieję, że w tym roku trener będzie biegał jeszcze więcej niż w poprzednim roku.

Stawką zakładu o medal na igrzyskach jest właśnie maraton?

Maraton i tak trener musi przebiec, bo o to założyliśmy się już wcześniej. To złożona kwestia, bo muszę się przyznać, że od początku założyliśmy się o maraton, ale ostatecznie trener poprosił o rozłożenie tego w czasie i stopniowanie obciążeń. Czuliśmy, że z jego sylwetką maraton może być problemem. Zgodziłam się więc na to, by dać mu więcej czasu na przygotowania.

Jaki był najprzyjemniejszy moment sezonu 2023, oczywiście poza zdobyciem medalu?

Ja zawsze czekam na możliwość powrotu do domu, gdy już nie mam planów na kolejne starty. Lubię roztrenowanie, bo wtedy mogę spędzić więcej czasu w domu. To dla mnie zawsze największy odpoczynek.

Martwi panią sytuacja sztafety żeńskiej 4x400 metrów? Forma koleżanek nie wygląda zbyt optymistycznie.

Na razie się nad tym nie zastanawiam, bo przecież nie mam na to żadnego wpływu. Obecnie koncentruję się na swojej dyspozycji i chcę wesprzeć sztafetę jak najszybszym biegiem na swojej zmianie. Mam nadzieję, że dziewczyny i chłopaki też do tego tak podchodzą i podobnie jak trzy lata temu szczyt formy znów przyjdzie podczas finału olimpijskiego. Fajnie byłoby znów zaskoczyć świat.

Ma pani kontakt z innymi członkami sztafety?

Część ekipy trenuje obecnie w RPA, więc mamy okazję do spędzenia czasu z Justyną Święty-Ersetic, Kornelią Lesiewicz, Karolem Zalewskim, czy Kajetanem Duszyńskim. W marcu częścią z nich znów spotkam się w RPA, więc trochę czasu ze sobą spędzimy.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Sułek atakuje PZLA. Jest odpowiedź
Co z dalszą karierą mistrza olimpijskiego z Tokio? Ma 35 lat

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×