Były poseł KO jasno o reformie Nowackiej. "Dzieci uczą się bzdur"

PAP / Wojtek Jargiło oraz WP SportoweFakty/Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Barbara Nowacka i Szymon ZIółkowski
PAP / Wojtek Jargiło oraz WP SportoweFakty/Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Barbara Nowacka i Szymon ZIółkowski

Propozycja zakazu zadawania prac domowych podzieliła rodziców. - Czasem dzieci uczą się bzdur, które nie są im potrzebne - mówi nam były poseł KO Szymon Ziółkowski. Opowiada też, czy przemęczenie jest przyczyną otyłości i fatalnej sprawności dzieci.

W tym artykule dowiesz się o:

Po ogłoszeniu propozycji aktualnej ministry edukacji Barbary Nowackiej rozpętała się burza. Polityczka między innymi w programie "Tłit" Wirtualnej Polski zapowiedziała, że wyda rozporządzenie, które zabroni zadawania dzieciom w podstawówkach prac domowych. Reforma ma wejść w życie w kwietniu (więcej TUTAJ). Niektórzy rodzice martwią się, że spadnie poziom wiedzy. Inni chwalą, bo podkreślają, że polskie dzieci są przeciążone.

W sprawie wypowiedział się były poseł i mistrz olimpijski Szymon Ziółkowski. "Naprawdę nie rozumiem tej burzy po ogłoszeniu odejścia od zadań domowych w klasach 1-3. W nauczaniu wczesnoszkolnym nie ma materiału, którego nie da się ogarnąć podczas lekcji w szkole, po drugie ocena opisowa by była rzetelna powinna być w oparciu o pracę dzieci, tylko dzieci" - napisał na portalu X. Rozwija swoją myśl w rozmowie z naszym portalem.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty: Co to znaczy, że uczniowie nie będą mieli zadań domowych? Kiedy będą czytali lektury?

Szymon Ziółkowski, były poseł z ramienia Koalicji Obywatelskiej, mistrz olimpijski w rzucie młotem z igrzysk w Sydney (2000): Z moich informacji wynika, że głównie chodzi o klasy 1-3. Nie widzę w tym problemu. Dzieci w nauczaniu wczesnoszkolnym nie czytają lektur. To nauka postaw, zabawa, przejście z przedszkola do szkoły. Sam jestem ojcem i wiem, że spora część tych zadań polegała na zaangażowaniu rodziców.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie jest żart. Tak trenują polscy skoczkowie

W klasach 4-8 zadania mają być dla chętnych, nie na ocenę. Nie widzę takiej możliwości, żeby odejść od czytania lektur. One nigdy nie były traktowane jako zadanie domowe, je trzeba przeczytać i tyle.

Część nauczycieli mówi, że należałoby zacząć najpierw od redukcji materiału, a później od odejścia od prac domowych. Takie plany też są?

Cały program edukacji powinien przejść spory lifting. Wiele lektur w żaden sposób nie interesuje uczniów, przez co młodzież odchodzi od czytania. Warto byłoby zainteresować dzieci materiałem. Podstawowym zadaniem lektur jest rozwijanie dzieci pod kątem pisania, krytycznego podejścia do literatury i da się to zrobić z pozycjami, które bardziej zaciekawią młodzież.

To dopiero początek drogi i wiele rzeczy będzie reformowało się na żywym materiale, na uczniach. Chyba innej metody nie ma.

Polskie dzieci są przeciążone?

Oczywiście. Cały czas dzieci uczą się bzdur, które nie są im potrzebne. Nie wydaje mi się, żeby każdy musiał wiedzieć o ilości wyprodukowano zboża w poszczególnych krajach na przykład w latach 90. Nasza szkoła nie uczy szukać wiedzy, a wkuwania wielu rzeczy na pamięć. To już jest niepotrzebne.

Nie żyjemy w świecie, w którym ja się wychowałem, że posiadanie encyklopedii w domu było wyrazem statusu materialnego. Wiedza była niedostępna. Teraz każdy ma nieograniczone możliwości i szkoła powinna uczyć tego, żeby pozyskiwać informacje z wiarygodnych źródeł, a także krytycznego myślenia.

Przez zbytnie zmęczenie dzieci nie mają czasu na sport?

To temat dużo bardziej złożony. Sami rodzice często wyżej stawiają edukację swoich dzieci niż wysiłek fizyczny. On jest potrzebny i pomaga przyswajać wiedzę.

Jak państwo może walczyć z otyłością wśród dzieci? Jak może zachęcić dzieci do sportu?

Należy budzić zainteresowanie u młodzieży. To nie jest tylko polski problem, aktywność jest dużo mniejsza i pozmieniały się sposoby spędzania czasu wolnego. Jeśli rodzice będą dawali dobry przykład dzieciom, to one też zaczną się ruszać. Wspólną pracą nauczycieli, rodziców, mediów są w stanie nam pomóc, byśmy mieli zdrowe społeczeństwo.

Z perspektywy trenera obecne dzieci mocno różnią się sprawnością od tego, jak pan sam był jeszcze juniorem?

Różnica jest kolosalna. Jest przepaść między sprawnością dzieci z lat 80. i 90. a tymi obecnie. Czytam badania, że dzieci w szkole podstawowej nie potrafią zrobić przewrotu w przód. Ten temat został totalnie zapomniany przez państwo i to nie jest kwestia jednego czy drugiego rządu.

Za czasów mojej młodości wychodziło się na dwór, biegało, grało w piłkę, jeździło na rowerach i nawet nie czuło się tego, że się uprawia sport. To był samograj. Teraz czegoś takiego nie ma. Odbudowanie tego będzie bardzo skomplikowane.

Da się to w ogóle odbudować? Obecnie na przykład w mediach społecznościowych mało jest sportu, a promowane są inne rozrywki.

Mediów społecznościowych wcześniej nie było, a ludzie byli dużo zdrowsi. Rozwój ekonomiczny wytworzył klimat, który nie sprzyja sportowi masowemu. Jest dużo programów promujących aktywność, które organizował zarówno obecny, jak i poprzedni rząd. Wachlarz możliwości jest bardzo szeroki. To kwestia inwencji twórczej rodziców i szkół, by pod tym kątem realizować programy. Nic na siłę nie zrobimy. Jeśli dziecko nie będzie chciało, to nie będzie się ruszać.

Rozmawiał Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Miał dość tego, co dzieje się w Krakowie. Nie uwierzysz, jak zareagował

Źródło artykułu: WP SportoweFakty